W pierwszym meczu między drużynami z Zielonej Góry i Torunia w obecnym sezonie, Falubaz triumfował 50:40. Na Motoarenę zespół prowadzony przez Adama Skórnickiego jechał zatem z 10-punktową zaliczką, która jednak nie wystarczyła zielonogórzanom w wywalczeniu choćby oczka bonusowego.
- Na pewno liczyliśmy na wywiezienie z Torunia punktu bonusowego i żałujemy, że się nie udało, choć było blisko. Od pierwszego wyścigu dobrze startowaliśmy, ale gubiliśmy punkty na dystansie. Później było już o wiele lepiej, ale ostatecznie zabrakło pogubionych oczek - mówi Skórnicki w rozmowie z "Radiem Zielona Góra".
Z seniorów drużyn z Winnego Grodu, w Toruniu na dobrą sprawę na optymalnym poziomie pojechał tylko Michael Jepsen Jensen. Pozostałym brakowało iskry, w efekcie czego menedżer Falubazu już po pierwszej serii startów mógł skorzystać z rezerwy taktycznej. Skórnicki nie zdecydował się jednak na taki ruch, dokonując roszady za seniora dopiero w 11. gonitwie.
- Wiadomo, że w przypadku pierwszej pary to odbywa się inaczej, niż w przypadku pozostałych zawodników. Pierwszy duet startuje w pierwszym, a później w piątym wyścigu. Początek nie był w ich wykonaniu dobry pod kątem punktowym, ale ja nie chciałem jednak dokonywać rezerwy taktycznej już w 5. biegu, bo wolałem mieć jak największą liczbę zawodników wjechanych w tor - tłumaczy Skórnicki.
Zaskoczeniem była za to dyspozycja Sebastiana Niedźwiedzia, który na Motoarenie zdobył osiem punktów, wygrywając przy tym dwie gonitwy. Młodzieżowca zabrakło jednak w biegu nominowanym. - Postawiłem na innych zawodników, którzy powinni wziąć ciężar spotkania na siebie. Uznałem, że dla Sebastiana, mimo dwóch wygranych biegów, a czterech bardzo dobrze odjechanych wyścigów, położenie punktu bonusowego na jego barkach będzie zbyt dużym wyzwaniem - wyjaśnia Skórnicki.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku