Jarosław Hampel: Mam dystans do opinii, że Unia jedzie jak walec. Sparta się budzi (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: para Janusz Kołodziej, Jarosław Hampel
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: para Janusz Kołodziej, Jarosław Hampel

- Szczerze, to nawet nie czytam opinii, że Unia jest mocna, silna i wszystkich rozjeżdża. Mam do tego duży dystans. Wiem, że stać nas na wiele, że jesteśmy kompletni, ale Sparta zaczyna odżywać - mówi Jarosław Hampel.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Spotykamy się na Stadionie Śląskim przy okazji konferencji przed cyklem Tauron SEC. Kiedyś był pan twarzą Grand Prix, a teraz jest SEC, który jest niżej w gradacji. Czuje się pan gorszy?

Jarosław Hampel, żużlowiec Fogo Unii Leszno, uczestnik SEC: Nie czuję się gorszy. To jest tak, że ja jestem w SEC, bo bardzo chciałbym w tych mistrzostwach zaistnieć. To kolejna edycja, z ciekawymi lokalizacjami i mocną stawką. Jesteśmy na Śląskim, gdzie jeździłem w 2002 roku w Grand Prix. Teraz to jednak inny, piękniejszy obiekt. Prestiż takiego wydarzenia jak SEC mocno dzięki temu wzrasta. A ja jestem tutaj po to, żeby nie tylko dać twarz, ale powalczyć o wygraną i ten piękny puchar zrobiony przez artystę z Anglii.

Ciężki puchar, bo ważący 17 kilogramów.

Lekko jednak go udźwignę. Nawet jedną ręką. Fizycznie jestem dobrze przygotowany do sezonu. Większym problemem będzie wygrać z rywalami na torze, niż podnieść ten ciężar.

W stawce mamy Krzysztofa Kasprzaka i Piotra Pawlickiego. Polacy będą najgroźniejszymi pana konkurentami w SEC 2018?

Ciężko powiedzieć, bo sport jest przewrotny. Dziś mocny jest ten, jutro tamten. Leon Madsen też dobrze jedzie, Emil Sajfutdinow dosłownie zapier***a, Vaclav Milik się odnalazł. Dlatego nie patrzę kto, lecz szykuję samego siebie na rywalizację. Mentalnie chcę być gotowy na wszystko. I nieważne, kto będzie się najbardziej stawiał.

ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu

Pańska forma wydaje się stabilna, choć niektórzy mówią, że po świetnym początku poszła w dół.

To jest jednak naturalne, że jeśli odjeżdża się wiele meczów, to spadek formy musi przyjść. Nie mam nic przeciwko temu, żeby to, co jest teraz, okazało się zadyszką. Po każdej takiej zadyszce jest wzrost, więc na to liczę.

Bez względu na wszystko nie ulega wątpliwości, że powrót do Unii Leszno wiele panu dał.

Już w mediach nie raz o tym mówiłem, ale powtórzę, że powrót oceniam zdecydowanie na plus. Wróciłem do siebie, do swojego regionu. Stamtąd się wywodzę, tam mieszka większość mojej rodziny, tam mam rodziców. Zresztą ja czuję się człowiekiem z leszczyńskiego regionu. Jazda tam wyraźnie mi służy.

I kiedy stało się jasne, że przedłużenia kontraktu z Falubazem nie będzie, to opcja z Unią była jedyną, którą rozważał pan na poważnie?

Tak. Żadnej innej myśli, żadnego innego pomysłu niż Unia nie było. Świetnie się stało, że oni też mnie chcieli. Wszystko zadziałało w dwie strony. Na dokładkę podpisałem świetny kontrakt, który pozwala mi nadal walczyć o najwyższe cele. Powiem coś jeszcze, w Lesznie jest cały czas dobry klimat dla żużla. Lata lecą, a wciąż jest tam wielu kibiców, a i organizacyjnie jest to fajnie poukładane. Nie bez znaczenia jest to, że mamy fajny zespół i dobrze jedziemy, ale to jest ta wartość dodana. To dobrze, że nie ma nieporozumień i budujemy wynik.

A myśli pan, że leszczyński walec może się wkrótce zatrzymać. Andrzej Rusko, prezes Sparty, twierdzi, że to nieuniknione.

Nie myślę o tym, że walec się zatrzyma. Robimy swoje. Szczerze, to nawet nie czytam opinii, że Unia jest mocna, silna i wszystkich rozjeżdża. Mam do tego duży dystans. Wiem, że stać nas na wiele, że jesteśmy kompletni, ale inni też nie są słabi. Sparta zaczyna odżywać. Janowski ma formę życia, Woffinden jest stabilny, Milik się odradza, więc łatwo nie będzie.

Przed nami Speedway of Nations. Był pan w pierwszej wizji składu, ale ostatecznie inni dostali powołanie. Jest żal?

Nie ma najmniejszego. To nie tylko moja opinia, ale faktycznie w SoN pojedzie dwóch najlepszych na ten moment polskich zawodników. Nie wiadomo co za miesiąc, ale teraz Patryk Dudek i Maciej Janowski są w dobrej formie i są faworytami. Mogą wygrać i będę trzymał za nich kciuki. Gdy idzie o mnie, to ostatnie moje występy nie były kompletne. Na pięć biegów zawsze jakiś jeden zepsułem.

Większy żal jest chyba związany z tym, że odpadł pan w eliminacjach Grand Prix?

Jeden bieg położyłem i się stało. Dla mnie bardzo ważne było to, żeby w tym roku awansować, wrócić do cyklu, a teraz jestem zawieszony. Mogę liczyć już tylko i wyłącznie na jakąś dziką kartę. Jeśli ktoś ma w planie takową przyznać, to ja podnoszę rękę w górę i mówię, że bardzo mi na niej zależy. Czekam jednak spokojnie, bo już nic nie zależy ode mnie.

Źródło artykułu: