Dżentelmeńska odpowiedź Woźniaka. Nie chce winić sędziego

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Szymon Woźniak czeka na start.
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Szymon Woźniak czeka na start.

Szymon Woźniak przyznał, że nie będzie winić sędziego za swoje wykluczenie z piątego biegu meczu finałowego między Fogo Unią a Spartą. Przyznaje jednak, że upadł na tor, gdyż sczepił się niefortunnie z Grzegorzem Zengotą.

Niedzielny mecz finałowy PGE Ekstraligi wygrała drużyna z Leszna (49:41), ale wrocławianie mogą odrobić tę stratę w rewanżu. To, że pozostają w grze, to także zasługa Szymona Woźniaka, który zdobył w tym meczu sześć punktów i bonus. Jego dorobek mógłby być większy, gdyby nie wykluczenie w piątym wyścigu.

Doszło wówczas do karambolu, w wyniku którego na tor upadło trzech zawodników. Sędzia Ryszard Bryła uznał, że winnym całego zajścia był Szymon Woźniak, którego wykluczono z powtórki gonitwy. Zawodnik Sparty zachował klasę i nie obwiniał po meczu arbitra. Przyznał jednak, że z jego perspektywy wyglądało to nieco inaczej.

- Było po prostu bardzo ciasno. Ja miałem nieco lepszy start, a Grzegorz Zengota lepszy dociął na łuku. Gdzieś tam się spotkaliśmy, a moja ręka nieszczęśliwie wpadła między jego koło a tylny błotnik. Przez to Grzesiek nieświadomie mnie ciągnął za sobą i to dlatego zdarzył się upadek. Ja nie mogłem wyrwać tej ręki i opanować motocykla. Nic więcej nie dało się zrobić - tłumaczył po zawodach Woźniak.

Żużlowiec Sparty cieszy się w każdym razie, że mógł później kontynuować swój występ i wspomóc drużynę gości. By tak się stało, musiał wygrać z bólem. - Czuję się poobijany i pewnie na drugi dzień będę odczuwać skutki tamtego upadku. Na rewanż powinienem być jednak w pełni zdrowy. Liczę, że z pozostałymi zawodnikami, którzy leżeli na torze, będzie tak samo - spuentował Szymon Woźniak.

ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego

Źródło artykułu: