Leszczynianie wygrali pierwszy mecz finałowy PGE Ekstraligi z Betard Spartą Wrocław 49:41, ale ich triumf mógł być bardziej okazały. Kontrowersja dotyczy biegu piętnastego. Pierwsza odsłona, w której gospodarze prowadzili 4:2, została przerwana na ostatnim łuku z powodu leżącego na torze Taia Woffindena. W powtórce biegu upadek Piotra Pawlickiego spowodował Vaclav Milik, ale ku zaskoczeniu komentatorów i ekspertów, Czech nie został wykluczony. Błędna decyzja może zaważyć na losach dwumeczu.
Nic dziwnego, że niedosyt po ostatnim biegu odczuwali gospodarze. Mówił o tym choćby trener Roman Jankowski. - Sędzia podął taką, a nie inną decyzję i nie ma sensu z tym dyskutować czy tego podważać. My patrzymy na to oczywiście inaczej. Uważam, że zaliczona powinna być już pierwsza odsłona gonitwy, gdy prowadziliśmy 4:2. Takim wynikiem należało zakończyć się ten wyścig - mówił po zawodach szkoleniowiec.
Roman Jankowski zaznacza jednak, że Fogo Unia zamierza szanować to, co udało jej się wywalczyć w pierwszym spotkaniu. Przed drugim pojedynkiem to leszczynianie są bliżej złota.
- Każda zaliczka jest dobra, a ośmiopunktowa tym bardziej. Biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w piętnastym biegu, czujemy pewien niedosyt. Narzekać na wynik jednak nie możemy. Mam czego bronić we Wrocławiu - skwitował Jankowski.
ZOBACZ WIDEO Upadek Drabika i piękne zwycięstwo Smektały. Zobacz skrót 2. finału IMŚJ w Guestrow [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]