W pierwszym meczu między tymi drużynami padł wynik 47:43 dla wrocławian. W oczy rzucał się brak punktów ze strony Linusa Sundstroema, ale i gospodarze tamtego starcia mieli mniejsze lub większe dziury. Słowacki żużlowiec nie zwraca jednak uwagi na indywidualności.
- To są Drużynowe Mistrzostwa Polski i cały zespół musi pojechać dobrze. Jeśli jeden zawodnik ma gorszy dzień, to koledzy muszą go zastąpić. Jeżeli cała drużyna ma gorszy dzień, to niestety. Tak czasami w sporcie jest. Najważniejsze to skupić się na sobie, a nie na tym, z kim jedziemy. Trzeba dać z siebie wszystko - przyznał Martin Vaculik.
Istotna może być postawa juniorów. Teoretycznie silniejsi są ci z Betard Sparty Wrocław. Punktowo gorzowianie niewiele im jednak ustępowali na Stadionie Olimpijskim. Młodzieżowcy z Dolnego Śląska wywalczyli w sumie 11 punktów, a ci z Gorzowa 7. - Nasi chłopacy bardzo dobrze spisują się na naszym torze. Czasem ich jazda jest lepsza niż wyniki. To są młodzi zawodnicy, więc może presja robi swoje. Widzę jednak potencjał i możemy na nich liczyć - stwierdził starszy kolega z zespołu Rafała Karczmarza i Huberta Czerniawskiego.
Jeśli Cash Broker Stal Gorzów zdobędzie przynajmniej 48 punktów, to awansuje do wielkiego finału i będzie walczyć o obronę zdobytego w ubiegłym roku tytułu. Dla reprezentanta Słowacji byłby to jednak pierwszy złoty medal w żółto-niebieskich barwach, dlatego też nie brakuje mu motywacji. - Na pewno chcę zdobyć ze Stalą tytuł mistrza Polski, bo to najwięcej, co da się osiągnąć. Widzę i czuję to, że jesteśmy mocną drużyną, ze świetną atmosferą. Jestem pierwszy rok w tym klubie, ale zdążyłem się już zżyć z chłopakami i widzę, że każdy z nich ma ambicję, by zdobyć złoto. Zrobimy w tym celu absolutnie wszystko - zapewnił Vaculik.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody dla PGE Ekstraligi i Nice 1.LŻ