- Drużyna nie dostanie licencji. Nie przewidujemy jazdy w innym mieście. Taka opcja nie wchodzi w grę - mówi prezes Orła Łódź, który twierdzi, że trzeba brać pod uwagę również najgorszy scenariusz. - Termin 21 września na pewno nie zostanie dotrzymany. Jeśli będą problemy, to temat na swoje barki będą musiały wziąć władze miasta. To od nich będzie zależeć, czy w przyszłym roku będzie u nas żużel - dodaje Witold Skrzydlewski.
Warto dodać, że jazda na starym obiekcie nie wchodzi w grę, bo tuż po ostatnim meczu tego sezonu nastąpi jego rozbiórka. Orzeł pożegnanie ze "starym domem" planuje zresztą na najbliższą niedzielę, kiedy odbędzie się spotkanie z Grupą Azoty Unią Tarnów. Decyzją zarządu kibice wejdą na ten mecz bezpłatnie.
Sprawa rozgrywania meczów na nowym obiekcie jest jednak zdecydowanie bardziej złożona. Przy założeniu, że zostanie on oddany przed startem ligi, trzeba jeszcze ustalić zasady z jego korzystania. A w tej kwestii Orzeł widzi tylko jedno rozwiązanie. Skrzydlewski doskonale bowiem pamięta, co mówiły władze miasta podczas dzielenia pieniędzy na sport na rok 2017.
Na ten sezon klub dostał mniejszą dotację niż przed rokiem. Nie mógł również liczyć (tak jak inne kluby) na rekompensatę przy wynajmie stadionu. Wręcz przeciwnie, pieniądze na przystosowanie obiektu żużlowego do rozgrywek ligowych pochodziły z kieszeni rodziny Skrzydlewskich (łącznie około 500 tysięcy złotych). Prezes Orła liczy, że w przyszłym roku jego klub będzie traktowany w kwestii wynajmu stadionu na tych samych prawach co przedstawiciele innych dyscyplin.
ZOBACZ WIDEO Ryszard Czarnecki: Ta impreza ma stałe miejsce w kalendarzu żużlowym
- Zamierzamy przyjeżdżać na stadion na gotowe - tłumaczy Skrzydlewski. - Już teraz proponuję zainteresować się, czy są nowe traktory i polewaczki. Po ostatnim meczu tego sezonu zabieramy nasz sprzęt i go sprzedajemy. Skoro ktoś podjął decyzję, że kluby nie muszą się o nic martwić, to w przyszłym roku przyjedziemy na mecz i liczymy, że bandy będą rozłożone, a tor odpowiednio przygotowany - dodaje główny sponsor Orła.
Prezes łódzkiego klubu ma obawy, czy instytucja zarządzająca obiektem poradzi sobie z tym tematem. - Wtedy może okazać się, że jednak warto z nami rozmawiać. Trawę na mecz piłkarski może skosić Skrzydlewski, Kowalski czy ktokolwiek inny. Przygotowanie toru żużlowego nie jest już jednak takie proste. Tematem polewaczek i traktorów warto zająć się już teraz. To najwyższy czas. Później może okazać się, że po otwarciu obiektu przez pierwszy rok nie będzie na nim żadnego sportu - podsumowuje.