Gdy do startu pozostało kilkadziesiąt sekund, 18-latkowi z Bydgoszczy zgasł motocykl. Próbował sam go odpalić, ale nie dawało to efektu. Zaczął więc dawać sygnały w kierunku parku maszyn, wymachując rękami i pokazując na maszynę. Ku zdziwieniu obserwatorów jednak nikogo zbytnio nie zainteresowało to zdarzenie. Ostatecznie ambitnemu juniorowi udało się samodzielnie przezwyciężyć problem.
Mateusz Jagła sam tak naprawdę nie wie, dlaczego doszło do takiej sytuacji. - W parkingu zamknięto bramę i nikt nie chciał jej otworzyć. Organizatorzy po prostu tak postanowili i w ten sposób wyszło całe zamieszanie. Jednak nikogo za to nie winię, jedynie siebie - tłumaczył po zawodach.
Zawodnik Polonii Bydgoszcz poniekąd sam wpędził się w kłopoty. Wskutek zbyt intensywnego szukania odpowiedniej koleiny startowej, doprowadził do wyłączenia sprzętu, a następnie nerwowej walki z czasem. - To był tylko i wyłącznie mój błąd. Przygotowywałem sobie miejsce do startu i jakoś zapomniałem odkręcić manetkę gazu. Wpadłem w panikę, bałem się że nie zdążę już tego opanować. Na szczęście udało się i mogłem wystartować - dodał.
Młody żużlowiec nadal na wielu torach ma jeszcze problemy z płynną jazdą, co było widać również w Gdańsku. Jagła wierzy jednak, że z czasem będzie coraz lepiej i zacznie być wartościowym zawodnikiem swojego zespołu. - Jeździłem w Gdańsku drugi raz w życiu, wcześniej jedynie w zawodach młodzieżowych. Wynik jaki jest każdy widzi, ale ja cieszę się nawet z tego punktu, nieważne w jaki sposób zdobytego. Cały czas nabieram doświadczenia i chcę w końcu zadowalać kibiców - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Jaka pogoda w niedzielę? Zobacz prognozę