Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Czy Bartosz Zmarzlik przesadza? Marek Cieślak, trener kadry, mówił w trakcie transmisji z finału IMP o potrzebie spuszczenia ciśnienia z zawodnika.
Stanisław Chomski, trener Cash Broker Stali Gorzów: Marek będzie miał teraz Bartka na kadrze, to może mu ciśnienie spuszczać. Tylko, skąd potem weźmie zawodnika, który wsadzi głowę tam, gdzie inni będą się bali włożyć nogę. A taki ktoś jest reprezentacji potrzebny. Przez lata tym zawodnikiem był Tomasz Gollob. Robił rzeczy niesamowite. Jeździł na krawędzi ryzyka, ale z drugiej strony było to przemyślane. Nic na wariata. Bartosza również na to stać.
Osobiście też nie jestem zwolennikiem teorii o spuszczaniu ciśnienia ze Zmarzlika, ale może trzeba o tym rozmawiać, skoro tak wiele osób o tym mówi. Krzysztof Cegielski też dał Bartoszowi prztyczka w nos.
Dał, bo miał swojego zawodnika (Cegielski jest menedżerem Janusza Kołodzieja - dop. red.) w tym finale. Na dokładkę ten jego żużlowiec brał udział w tym karambolu z Bartkiem. Krzysztof chyba był rozgoryczony, bo jego zawodnik dobrze rozpoczął, ale do finału nie wszedł.
Czyli krytycy przesadzają?
Tak jak pan powiedział, zawsze warto i trzeba rozmawiać, ale z drugiej strony trzeba się zastanowić, co my właściwie chcemy osiągnąć. Nie zakładajmy Zmarzlikowi kagańca, bo to nie ma sensu. Jak spuścimy z niego za dużo powietrza, to przestanie być zawodnikiem, którym się zachwycamy, który budzi emocje. Już nie zobaczymy więcej tych szalonych, ale i też przemyślanych akcji, po których mówimy sobie "ale on pojechał". Zresztą my to dziwni jesteśmy. Dotąd zachwycaliśmy się ryzykiem, jakie podejmuje Bartosz, a teraz za to samo go krytykujemy. Pewnie, że można mówić o kontrowersjach związanych z jazdą Zmarzlika, ale z drugiej strony nikomu krzywdy nie zrobił.
W internecie czytam porównania Zmarzlika do Miedzińskiego.
Nie przesadzajmy. Nickiemu Pedersenowi też przypięto łatkę bandyty, ale on trzy razy był mistrzem świata. I stało się tak, choć miał mniej talentu od innych. Determinacja jest w żużlu bardzo ważna. Raz jeszcze powtórzę, wiem że z Bartkiem różne sytuacje były, ale czy my naprawdę chcemy Zmarzlika, który po przegranym starcie będzie jechał daleko z tyłu? Pewnie, że trzeba pracować nad tym, żeby sytuacji mrożących krew w żyłach było mniej, ale nie można zabijać tego, co wyróżnia zawodnika.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla Dzień z Januszem Kołodziejem (WIDEO)
W biegu ostatniej szansy w IMP mieliśmy dwie kontrowersje z udziałem Zmarzlika. Czy w którymś momencie pana zawodnik nadawał się do wykluczenia?
Nie chcę tego oceniać, bo nie jestem sędzią. Powiem jednak, że pierwsza kraksa to był normalny wypadek, a za drugim razem zawiodły obliczenia. Plan był taki, że miał się wynieść szeroko, ale gdyby tam nie było miejsca, to miał próbować ścinać do krawężnika. I on zakręcił gaz i chciał to zrobić. Zawiodły jednak obliczenia. Pomylił się o kilka centymetrów. Nie można po czymś takim mówić o brutalnej jeździe.
Słyszę jednak apele, że powinien pan trochę utemperować zawodnika, że to jest robota dla trenera.
Fala krytyki jest od pierwszego meczu w Toruniu. Już wtedy słyszałem, że mam go hamować, żeby spokojnie jechał. Nie można jednak zabijać tego, co wyróżnia Zmarzlika. Można budować większą świadomość pamiętając, że to nie są szachy. W Formule 1 nikt nie zakazuje kierowcom siedzieć rywalowi na tylnym kole. A przecież to też jest ryzyko, bo w każdej chwili, ten jadący z przodu może zahamować i nieszczęście gotowe. W sportach motorowych nie ma czegoś takiego, jak jazda bez ryzyka, jak bezpieczny dystans. Zresztą podziwiamy zawodników właśnie za to, że jadą tak, że zapiera nam dech w piersiach. Tym bardziej dziwią mnie te apele do mnie.
Bogusław Nowak, legenda Stali, powiedział mi jednak, że na Bartosza nakłada się zbyt wielką presją i to rodzi niebezpieczne sytuacje.
Nikt nie nakłada presji. Jest jednak tak, że sam zawodnik nie chce czekać, bo ma coś do wygrania tu i teraz. Nie chce tego zostawiać na później. Proszę popatrzeć na Szymona Woźniaka, który wykorzystał w finale IMP, to co dał mu los. I słusznie, bo to może się już nie powtórzyć. Poza tym nie mówmy o presji, bo ona jest zawsze i każdy ją ma. Nawet prezes PZM Andrzej Witkowski powiedział otwarcie, że mamy prawo oczekiwać złota reprezentacji w finale DPŚ. Media i kibice chcą tego samego. My robimy presję, a potem mówimy, że jest ona zbyt wielka.
A tak na koniec, to jak pan ocenia formę sportową Zmarzlika? Naszym zdaniem w lidze nie jest źle, ale w Grand Prix mogłoby być lepiej.
Sprzęt buduje i rujnuje, a Bartek nie ma tego, czego by oczekiwał. Nie na wszystkich torach te jego silniki należycie pracują. Stara się jednak wycisnąć ze swoich motocykli tyle, ile tylko się da. Mógłby jeździć bezbarwnie, ale jednak staje na głowie, żeby było coś więcej. I wbrew opiniom o przesadnie ostrej jeździe, Zmarzlik nikogo w płot nie wsadził.