We Włókniarzu łapią się za głowy. "Jakbyśmy nie mieli pieniędzy to wolelibyśmy sparingi na wyjazdach"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Rune Holta przed Andriejem Karpowem podczas sparingu Włókniarz - Falubaz
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Rune Holta przed Andriejem Karpowem podczas sparingu Włókniarz - Falubaz

Włókniarz Vitroszlif Crossfit Częstochowa odmówił przyjazdu na sparing do Gorzowa i od razu pojawiła się lawina opinii, że klub nie ma pieniędzy. Prezes Świącik łapie się za głowę. - Wyjazdowy sparing jest tańszy niż jego organizacja - twierdzi.

Częstochowianie długo nie opędzą się od pytań o stan klubowej kasy. To oczywiście pokłosie wydarzeń sprzed paru lat, gdy poprzednicy obecnej władzy we Włókniarzu doprowadzili do bankructwa spółki. Dlatego, gdy na jaw wyszło, że biało-zieloni nie chcą jechać sparingu w Gorzowie Wielkopolskim, który był zaplanowany na minioną niedzielę, od razu padły podejrzenia ze strony kibiców z całej Polski, że w Częstochowie znów jest kłopot z finansami.

- Do Gorzowa nie pojechaliście, bo nie macie pieniędzy? - w taki sposób zapytaliśmy zatem prezesa Włókniarza, Michała Świącika. - A co to ma wspólnego z pieniędzmi? - odparł. Gdy wytłumaczyliśmy, że takie opinie już krążą w Internecie, stwierdził: - Trudno mi się odnieść do idiotycznych komentarzy. Jeżeli ktoś tak pisze, po prostu nie jest naszym kibicem. Od naszych fanów czegoś takiego nie słyszałem.

- Taniej by nas finansowo wyniosło, gdybyśmy jechali sparing na wyjeździe, bo odchodziłyby nam koszty obsługi i organizacji. Nie musielibyśmy płacić za ochronę, metanol, karetki czy funkcyjnym. A to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek o tym pojęcie, to powinien wiedzieć, że dla Włókniarza tańszy byłby sparing na wyjeździe, niż organizowanie go u siebie. Udając się na wyjazdowy mecz towarzyski nie ponosimy żadnych dodatkowych kosztów, tak jak podczas treningu punktowanego na naszym torze. Wyjazdowy sparing jest tańszy niż dla gospodarza jego organizacja - kontynuował prezes częstochowskiego klubu, zwracając uwagę na to, że zawodnicy zagraniczni, czyli Leon Madsen, Matej Zagar i Andreas Jonsson przyjeżdżają na treningi do Częstochowy z Danii, Słowenii i Szwecji, i nie robią kłopotów.

Częstochowianie odmawiając przyjazdu na trening punktowany do Gorzowa argumentowali, że są mało rozjeżdżeni. Ten argument do Stali nie trafiał, gdzie zwrócono uwagę na to, iż Włókniarz w sobotę, a więc dzień przed planowanym sparingiem na stadionie im. Edwarda Jancarza, odjechał test-mecz z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra (38:52). Co na to Michał Świącik? - W Gorzowie jest świeżo ułożony tor, nieobjechany. My mało trenowaliśmy u siebie. Każdemu z nas zależy, aby jak najlepiej zaprezentować się w pierwszych meczach ligowych, które jedziemy w Częstochowie. Nasi zawodnicy sami mówią, że chcą jak najwięcej trenować na częstochowskim torze i my im to udostępniamy - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO Falubaz musi spełnić jeden warunek. Wszystko w rękach Hampela

Nawiązał też do sparingu z Falubazem, który kilkukrotnie przekładano. Ostatecznie odbył się on w sobotę, natomiast dzień wcześniej zorganizowano trening z udziałem zawodników obu ekip. Nie wszyscy jednak wyjechali na tor, twierdząc, że nawierzchnia nie nadaje się do jazdy. - Przyjechała do nas drużyna zielonogórska, która miała za sobą więcej treningów i w piątek na troszeczkę bardziej wymagającym owalu zawodnicy tacy jak Piotr Protasiewicz czy Patryk Dudek odpuścili trening, chcąc odjechać sparing w sobotę. To świadczy o tym, że bardzo mądrze podchodzą do sprawy, w sobotę pokazali, że potrafią się ścigać. Skoro zawodnicy klasy Protasiewicza, Dudka czy Hampela, który trenował w piątek krótko, odpuszczają trening, bo ich zdaniem tor się do tego nie nadaje, to dlaczego zawodnicy Włókniarza nie mogą wyrazić swojej opinii, że nie chcą jeszcze tak szybko jechać i ścigać się na świeżo ułożonej nawierzchni? - pytał Świącik.

Gorzowianie mieli jednak pretensje do częstochowian głównie o to, że ich zdaniem Włókniarz zbyt późno poinformował o rezygnacji ze sparingu. Z tą opinią nie zgadza się Michał Świącik i dodaje, że był zaskoczony poruszeniem sprawy w mediach. - Kierownik drużyny Stali Gorzów, pan Krzysztof Orzeł, w rozmowie z trenerem Lechem Kędziorą nie wykazywał żadnych przeciwwskazań, gdy usłyszał od trenera, że nie ma sensu jechać sparingu i że nasi zawodnicy chcą jeszcze potrenować w Częstochowie. Jego komentarz na WP SportoweFakty jest dla nas przynajmniej dziwny.

- Kultura nakazuje, aby zadzwonić i przedyskutować formę rozwiązania problemu. Tak też uczynił nasz trener, strona gorzowska to zaakceptowała i tak powinno pozostać - zakończył prezes częstochowskiego Włókniarza.

Najbliższe treningi punktowane Lwów zaplanowano na 2-3 kwietnia. W niedzielę zespół Lecha Kędziory ma się udać na sparing do Tarnowa, natomiast dzień później o 16:00 zmierzy się z Grupa Azoty Unią u siebie.

Źródło artykułu: