Nicklas Porsing nie wziął udziału w pierwszych treningach Stali Rzeszów. Pojawiły się opinie, że żużlowiec nie ma jeszcze skompletowanego sprzętu. Okazało się jednak, że 24-latek popadł w konflikt ze swoim pracodawcą. - Działacze Stali nie wywiązują się z obietnic i zapisów kontraktowych - mówi Porsing. - Nie respektują tego, co wcześniej wspólnie ustaliliśmy.
- Nie ufam włodarzom, więc raczej nie będę reprezentował Stali w tym roku - kontynuuje zawodnik. - Wraz z teamem czujemy się źle traktowani przez działaczy. Okłamywano nas, co sprawia, że nie chcę jeździć w Stali. Oczywiście cuda się zdarzają, ale ja nie będę ufał działaczom aż do chwili, gdy nie zmienią swojego nastawienia. Brak im odpowiedzialności.
W opinii Duńczyka działacze złamali postanowienia zapisane w kontrakcie. Z tego powodu Porsing traktuje umowę z klubem jako nieważną. - Sternicy klubu nie stosują się do większości zapisów zawartych w kontrakcie - wyjaśnia żużlowiec. - Dlatego w mojej ocenie jest on nieważny. Nie rozumiem dlaczego działacze są zaskoczeni moją decyzją. Rozumiem jednak ich niepokój, bo wiem, że byłbym ważnym ogniwem w ich drużynie. Oni niestety nie dysponują dużą ilością zawodników.
- Nie wiem jaka będzie moja przyszłość w lidze polskiej w tym sezonie. Nadal jestem młodym zawodnikiem z dużym potencjałem. Obawiam się, że cała ta sytuacja może negatywnie wpłynąć na rozwój mojej kariery. Skupiam się na startach w Anglii, Szwecji i Danii. Przede mną około sześćdziesiąt zawodów żużlowych. Zrobię wszystko, żeby odjechać dobry sezon - kończy żużlowiec.
W przyszłym tygodniu będziemy rozmawiać w tej sprawie z prezesem Stali Rzeszów - Andrzejem Łabudzkim.
[b]Mateusz Kędzierski
[/b]
ZOBACZ WIDEO Daniel Kaczmarek liczy na rady Grega Hancocka