Decyzja o tym, że Eko-Dir Włókniarz otrzyma tyle pieniędzy zapadła na czwartkowej sesji Rady Miasta. Za wnioskiem o przekazanie klubowi 2,5 miliona złotych opowiedziały się 24 osoby. Przeciw było raptem trzech radnych. Częstochowianie dostaną tym samym zastrzyk gotówki, jakiego pozazdrościć może im wiele innych klubów w PGE Ekstralidze.
- To duża kwota jak na samorząd, ale pytanie czy powinno to kogoś bulwersować. Chyba przyzwyczailiśmy się już do tego, że miasta, a także Spółki Skarbu Państwa, utrzymują w dużej mierze kluby żużlowe. Sam wychodzę z założenia, że każde pieniądze przeznaczone na sport będą procentowały. Zwłaszcza my, w środowisku żużlowym, nie podchodźmy do tego sceptycznie, bo nie służyłoby to temu sportowi. Ważne, by zostały rozsądnie wydane, ale tu już trzeba zaufać zarządowi klubu - mówi były żużlowiec, Zenon Plech.
Sam prezes klubu, Michał Świącik przyznał, że nie spodziewał się, że beniaminek otrzyma aż taką kwotę. Można powiedzieć, że Włókniarz wygrał los na loterii. Zwłaszcza, jeśli porówna się kwoty, jakie otrzymują inne kluby. Za przykład można podać tu pierwszoligową Stal BETAD Leasing Rzeszów, która dostanie z miasta dotację na poziomie 300 tys. złotych. - To pokazuje, jak duży jest głód Ekstraligi w Częstochowie, bo nie mam wątpliwości, że fakt awansu był tu kluczowy. Inna sprawa, że Włókniarz nie ma w swoim mieście większej konkurencji, bo wymieć można tu tylko Raków czy AZS Częstochowa. W takim Gdańsku, gdy jest chociażby piłka nożna na ekstraklasowym poziomie, o podobne wsparcie byłoby trudniej - uważa Plech.
Jak jednak poradzić sobie z nierównym wsparciem ze strony magistratu? Zdaniem byłego żużlowca Stali Gorzów, większy głos powinni mieć w tym przypadku mieszkańcy miast. - Może trzeba by pomyśleć nad takim rozwiązaniem. To dla kibiców robi się sport w danym mieści i ich zdanie powinno być brane pod uwagę - kwituje Plech.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem