Tobiasz Musielak: Chcemy wejść do play-off

Tobiasz Musielak w przyszłym sezonie będzie reprezentować barwy ROW-u Rybnik. Wychowanek Fogo Unii Leszno nie ukrywa, że w swoim macierzystym klubie nie było dla niego miejsca.

WP SportoweFakty: Dlaczego wybrał pan akurat ofertę z Rybnika? Wiele mówiło się też o zainteresowaniu Eko-Dir Włókniarza Częstochowa pana osobą. 

Tobiasz Musielak: Gdybym nie miał oferty z Rybnika, to pewnie bym tu nie przyszedł, ale takowa była. Wszystko zostało przemyślane. Odbyliśmy jedno konkretne spotkanie z prezesem Mrozkiem i tyle. Teraz mogę powiedzieć, że byłem też w kontakcie z częstochowskim klubem.

[b]

Co zadecydowało właśnie o tym, że wybrał pan ROW, a nie Eko-Dir Włókniarz?[/b]

- Powiem tak, miałem do dyspozycji opinię Damiana Balińskiego na temat całej otoczki i nie powiedział żadnego złego słowa. To też był jeden z tych argumentów, który przemawiał za tym, by wylądować w Rybniku. To była taka podpórka, przez co coś o tym klubie już wiem. Cieszę się, że Damian też tutaj jest. Na pewno będzie to fajny sezon.

Powoli w Rybniku tworzy się leszczyńska kolonia. Najpierw Damian Baliński, teraz pan, a wiele w kontekście jazdy dla ROW-u mówiło się jeszcze o braciach Pawlickich.

- Takie jest życie i takie mamy czasy. Trzeba się powoli z tym pogodzić.

ZOBACZ WIDEO Stanisław Chomski: Zmarzlik ma zadatki na mistrza świata, ale...

{"id":"","title":""}

Ten sezon nie był dla pana udany. W zasadzie to tylko na domowym torze radził sobie pan przyzwoicie. Co było nie tak? 

- Ja wiem, ale głośno nie mogę tego powiedzieć.

Chodzi o sprzęt?

- Nie chodzi w ogóle o sprzęt. Nie mogę głośno mówić na ten temat. Psychicznie byłem równie mocny.

Nie chodzi o psychikę ani o sprzęt, więc o co?

- Możecie się domyślać o co chodzi, ja mam swoje zdanie na ten temat. Gdzieś tam było parę rzeczy, które mi się nie podobały i to tyle do tej sprawy.

Czemu pana wyjazdowe spotkania wyglądały mizernie? Według statystyk był pan najsłabiej jeżdżącym seniorem na torach przeciwników.

- To była moja pięta Achillesowa. Być może była zbyt wielka presja. W Lesznie jeszcze ratowałem się znajomością toru i ścieżek. Chociaż ciężko odchodzi się z Leszna, lecz tak wyklarowała się sytuacja. Wiedziałem od początku, że nie jestem planowany do pierwszego zespołu. Nie chciałem być tym szóstym i rozstaliśmy się w zgodzie. Nikt nie mówi, że nie wrócę do Unii kiedyś. Na razie chcę wykonywać dobrą pracę dla ROW-u. Jestem podniecony tą zmianą.

W poprzednim sezonie Fogo Unii totalnie nie szło. Teraz jednak pana macierzysty klub znacząco się wzmocnił i będzie walczył o najwyższe cele. 

- Rok temu też się wzmocniliśmy i ten sezon był ciężki. Z reguły jest tak, że po mistrzowskim sezonie trudno się bronić. Zdecydowanie łatwiej jest gonić. To jest cała filozofia. Teraz Fogo Unia startuje z pozycji numer 7 i sądzę, że będzie liczyć się o medale. Nie tylko pod takim względem, że mają super skład. Na pewno będą chcieli się odrodzić i skończyć ten sezon jak najwyżej. Ja muszę jednak robić teraz wszystko dla dobra rybnickiej drużyny.

Nie żałuje trochę pan, że tak to się potoczyło i odszedł pan z Leszna?

- Nie zależnie od tego jak odpowiem, to jedna ze stron poczuje się trochę gorzej. Tak się stało. Cieszę się, że rozstaliśmy się w zgodzie. Podaliśmy sobie rękę i tyle.

Czy jeśli byłaby opcja wrócić do Fogo Unii za rok, to zrobiłby pan to?

- Mamy listopad 2016 r., kończy się dopiero okres transferowy. Sezon przed nami, także ciężko powiedzieć. Teraz jeżdżę w Rybniku i ten klub będzie miał pierwszeństwo w rozmowach, a później będę dopiero podejmował rozmowy z innymi klubami. Będę chciał być lojalny wobec klubu dla którego będę startował.

Pamiętam taką scenkę w Rybniku po meczu pomiędzy ROW-em a Fogo Unią, kiedy po spotkaniu siedział pan na płocie i rozmawiał z kibicami. Mocno wtedy się panu dostało. Czy to też był jakiś powód pana odejścia z Leszna?

- Nie. Kibice wtedy mieli prawo do takiej opinii. Dostaliśmy wtedy mocno w łeb. Mieli prawo wymagać lepszych wyników, bo tak naprawdę sezon dla Fogo Unii był kiepski. Był to wtedy któryś mecz z rzędu, kiedy daliśmy ciała. Kibice nie byli tym czynnikiem, który z Leszna mnie wygonił tak naprawdę. Fani zrobili mi ostatnio fajną niespodziankę, kiedy dziękowałem sponsorom i bardzo się cieszę, że kibice z Leszna są nadal ze mną. Szanują moją decyzję, przez co mają również mój szacunek.

Mecz o którym wspominam był dla pana nieudany, lecz uczestniczył pan wtedy w jednym z najlepszych biegów sezonu, kiedy to tasował się pan pozycjami z Damianem Balińskim i Maksem Frickiem. 

- Czasami wyniki nie pokazują tego jak zawodnik stara się na torze. Czułem się wtedy w miarę szybki, lecz brakowało mi wiedzy na temat tego owalu w Rybniku. Gospodarze to bardzo często wykorzystywali. To już jest jednak przeszłość, a przede mną czekają nowe wyzwania. Jestem gotowy na to.

Jak pan myśli, o co powalczy ROW w przyszłym sezonie?

- Nie chcę by odebrano moją wypowiedź narcystycznie, ale my wiemy, że stać nas na dobry wynik. Spróbujemy to udowodnić na torze. To wszystko zweryfikuje nasze plany. Chcemy wejść najpierw do play-off, a potem będziemy myśleć co dalej.

A jakie są pana cele?

- Najważniejsze to przejechać sezon cało i zdrowo. Kolejną sprawą jest walka o dobry wynik. Mam silniki naprawdę dobre. Znowu inwestuję w sprzęt Ryszarda Kowalskiego oraz Jana Anderssona. Wszystko idzie w tym kierunku, by mój warsztat wyglądał naprawdę solidnie.

Rozmawiał Marcin Karwot

Źródło artykułu: