Z drugiej strony ekranu (45): Bartek i początek jego historii

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Bartosz Zmarzlik

Obserwując Bartka Zmarzlika i jego team przez kilka dni z bliska wniosek jest jeden: to profesjonalna i zgrana drużyna, którą interesują tylko największe rzeczy. W myśl zasady: mało gadania, dużo robienia. Australijska zdobycz to dopiero początek.

Scena, którą kibicom do obejrzenia polecam i która dobrze ilustruje ambicje 21-letniego żużlowca, rozegrała się tuż przed finałem Grand Prix Australii. Bartek (a może już bardziej dostojnie - Bartosz???) podszedł i spytał nas stojących parę metrów przed boksem z jego ojcem Pawłem: - Mam medal? Nawet jak będzie 0? - Masz, ale spokojnie, Holder już Cię nie dogoni - odpowiedzieliśmy z lekkim podnieceniem, choć matematyka nie była tego dnia (z amerykańskich względów) naszą najsilniejszą stroną. - Dobra, idę wygrać ten wyścig - rzucił w naszym kierunku, jakby właśnie dowiedział się, że tort już jest, ale brakuje jeszcze smacznej wisienki. Był chwilę po półfinale, w którym połknął Mateja Zagara i parę minut przed wyborem pola na ostatni wyścig zawodów. Wciąż bez specjalnej radości, skakania w górę, ale ze spokojem i apetytem na frykasy, które mogły zaraz się zdarzyć. Z charakterem zwycięzcy.

Luz

Chwilę wcześniej, po zakończeniu pierwszego półfinału dało się zauważyć tylko poklepywania brata, delikatny ojcowski uścisk i skinięcia głową mechaników: Grzegorza i Seweryna. Po finałowym wyścigu były już emocje bardziej uzewnętrznione. Największe wrażenie robiło wzruszenie seniora teamu, któremu trudno było wyrazić dumę i radość. Niezapomniane momenty. - To najpiękniejsza chwila w żużlowym życiu - przyznał Paweł senior. Reszta ekipy też się chwilę pocieszyła, ale zaraz przystąpiła do pracy w boksie. Zresztą po piątkowym treningu najdłużej dłubała w sprzęcie w parku maszyn. - On już od małego był niezłym gagatkiem - śmiał się brat Paweł jr. Talent, praca i profesjonalizm dały znać o sobie. - To jest świetny szef, ale przede wszystkim po prostu kumpel i przyjaciel. Gościu stworzony do żużla - podkreślali zgodnie "Seruś" z "Grzesiem". A bohater? Bartek pozował do zdjęć, odpowiadał na pytania dziennikarzy, rozdawał swoje szczere uśmiechy. - Byłem dziś naprawdę wyluzowany, zresztą chyba widziałeś. Tata nie mógł kawy wypić, bo śmiał się, że wybuchnie, a mama nie mogła jakoś zasnąć - dzielił się wrażeniami nowo kreowany brązowy medalista globu. Tak 21-letni żużlowiec z Kinic rozpoczął swoją medalową historię w gronie najszybszych zawodników na ziemi. Historię własną, jakże osobistą.

Młodość

Jedni porównują ten sukces do brązu 19-letniego Emila Sajfutdinowa w 2009 roku, który wjechał do elitarnego cyklu bez cienia żenady i kompleksów. Inni przywołują występ Zenona Plecha, który jako 20-latek z Polski stanął na podium podczas chorzowskiego finału 53 lata temu. A tak dłużej się zastanawiając, to cholernie trudno sezon 2016 i zakończenie cyklu w Melbourne przez wychowanka Stali porównywać do wydarzeń sprzed lat. Bo we współczesnych 203. turniejach i kilku z początku lat 90.-tych ani Tomasz Gollob, ani Jarosław Hampel, ani Krzysztof Kasprzak nie stawali mając 21-lat na podium indywidualnych mistrzostw świata seniorów. Tomek i Jarek zdobywali swe pierwsze krążki po 25. roku życia. Krzysiek wicemistrzowski tytuł wywalczył mając 30 wiosen na karku. Jest więc wynik Bartka zupełnie innym wydarzeniem niż te z niedalekiej historii. Debiutując na światowych torach w doborowym towarzystwie otarł się o tytuł wicemistrza świata, zdobył brąz pokonując grupę mocno się rozpychającą, spod znaku zielonego energetyka. Nastraszył legendarnego rutyniarza Hancocka, zawstydził dwukrotnego mistrza Taia, przywołał do porządku czempiona sprzed czterech lat Chrisa. Poobjeżdżał resztę elitarnego towarzystwa z Matejami, Fredkami i Nielsami na czele. Co to wróży?

Zabawa

Ano wielkie rzeczy, tyle że pod kilkoma warunkami. Podstawowy i chyba najważniejszy to solidne zdrowie, a nawet jak się coś przydarzy (pamiętamy Gniezno 2012) ważne jest nastawienie i konkretne efekty powrotu do formy. – Myślę, że wasz zawodnik - Bartosz Zmarzlik to jest przyszłość. Jestem pod wrażeniem jego jazdy i sposobu prowadzenia motocykla. To jest piękne. Myślę, że to przyszły mistrz świata - te słowa Leigh Adamsa z Melbourne trafiają w sedno. Nie żeby Bartkowi cukrować, ale legendarny żużlowiec Unii Leszno powiedział to bez konkretnego pytania o siłę polskiego żużla. Ot, po prostu rozmawialiśmy o cyklu GP i ni stąd ni zowąd Australijczyk zagadnął o Zmarzliku. Pewnie, że nie wolno od razu cisnąć, że Bartek będzie sięgał po tytuły jak Tony Rickardsson czy cieszył sportową długowiecznością jak Greg Hancock, ale można albo i trzeba mieć nadzieję na poważne rzeczy. Zresztą "Droga po marzenia" daje ku temu wszelkie podstawy. - Jadę bawić się żużlem i zdobywać jak najwięcej punktów - słowa Bartka sprzed wylotu do Australii mogłyby zostać mottem na kolejne lata jego kariery. Ups, to znaczy na kolejne lata zabawy w speedway.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Przeczytaj więcej felietonów Gabriela Waliszki ->

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Mógłbym znaleźć u siebie sporo błędów

Źródło artykułu: