Ireneusz Igielski: Była Unia Leszno... i cała reszta

Zadowolony z osiągniętego przez Unię Leszno sukcesu jest dyrektor tego klubu, Ireneusz Igielski. - Założone cele wypaliły w stu procentach, co bardzo cieszy. Nie mamy powodów do narzekania - przyznał.

WP SportoweFakty: Na wstępie gratuluję tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Po pięciu latach Unia Leszno wraca na tron. Taki sukces musi smakować.

 Ireneusz Igielski:  Bardzo dziękuję. Oczywiście, że ten sukces smakuje i to nawet bardzo. Cieszę się, że plany, które założyliśmy sobie wszyscy przed tym sezonem, wypaliły nam w stu procentach. A jeszcze bardziej to cieszę się, że w przeciągu ostatnich dziewięciu sezonów, to właśnie Unia Leszno była sześć razy w wielkim finale, z czego trzy razy zdobyliśmy ten najcenniejszy medal.

Tegoroczne starcie finałowe było niezwykle ciekawe. Był moment, kiedy to wrocławianie wygrywali to spotkanie zbliżając się do różnicy jaką przegrali pierwszy mecz. Proszę przyznać, przez moment zrobiło się chyba nerwowo?

- Tak, oczywiście. Mimo wygranej w pierwszym meczu finałowym, wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to bardzo ciężkie spotkanie. Wrocławianie zawsze bardzo dobrze się czuli na torze w Lesznie, co zresztą niejednokrotnie wszystkim udowodnili. Dodatkowo podeszli do finału bez zbędnej presji, co też w początkowej fazie zawodów dało im nieznaczną przewagę. Ale my po raz kolejny udowodniliśmy, że potrafimy wyjść "obronną ręką" z takich sytuacji i dobrze radzimy sobie z presją.

Złoty medal DMP, świetna atmosfera w drużynie, a także doskonała frekwencja kibiców, a co z tym się wiąże spory przypływ finansowy. Unia Leszno nie ma chyba powodów do narzekania?

- Oczywiście, że nie. Był to super sezon z naszymi super kibicami, zakończony super finałem i super atmosferą. Raz jeszcze chciałbym za to wszystkim mocno podziękować.

Trzeba przyznać, iż tegoroczny sezon należał do bardzo ciekawych. Czy przed jego inauguracją stawiałby pan na to, że akurat te drużyny znajdą się w fazie finałowej?

- Przed inauguracją rozgrywek wszyscy znawcy oraz eksperci wypowiadali się, że w tym sezonie będzie to liga "dwóch prędkości". I chyba faktycznie tak było. Bo przez cały sezon była Unia Leszno... i cała reszta. Bardzo dobrze się stało, że to właśnie Sparta dojechała do finału po tylu latach przerwy. Wrocławscy zawodnicy, działacze i kibice bardzo długo czekali na tak udany sezon.

Co zaskoczyło najbardziej? Niespodzianką był dla pana brak obu lubuskich drużyn w fazie play-off?

- Tak jak wcześniej wspomniałem, zaskoczyła Sparta Wrocław. Co do lubuskich drużyn, to zdecydowanie niespodzianka, niestety in minus. Tym bardziej ekipa Stali Gorzów jako mistrz Polski była przez większość kibiców upatrywana w roli faworyta tegorocznych rozgrywek. Falubaz miał nieco inną, dużo trudniejszą sytuację. Wszyscy pamiętamy wręcz "heroiczny" bój Falubazu o play-offy, zakończony niestety piętnastym biegiem meczu z Grudziądzem, o czym już nawet nie chciałbym mówić.

Jakie są najbliższe plany klubu na przyszłość? Rozpoczęliście od podpisania kontraktu z Emilem Sajfutdinowem, potem było przedłużenie współpracy z Nickim Pedersenem. Co dalej?

- Jest Emil, jest Nicki, będą i następni. Powoli zaczynamy umawiać i planować kolejne spotkania z zawodnikami.

Mawia się, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Czy leszczyńska Unia ma plany zachowania dotychczasowej drużyny czy też nauczona przykładem Stali Gorzów nie chce popełnić tego błędu?

- Za odległy jest to temat, aby na razie o tym rozmawiać. Spotykamy się w pierwszej kolejności z naszymi zawodnikami. Zobaczymy jakie mają oczekiwania wobec klubu i będziemy dalej decydować.

Chętnie zapytam o Leigh Adamsa. Kibice mieli okazję obejrzeć podczas meczu finałowego nagranie z Australijczykiem.

- Rozmawiałem z Leigh parę razy zaraz po upadku Darcy'ego. Bardzo się przejął tym zdarzeniem i mocno też to przeżył.

Rozmawiała Ewelina Bielawska

Źródło artykułu: