Pod koniec lat 90-tych RKM Rybnik uchodził za klub, który młodzieżą stoi. To tam swoją przygodę z żużlem rozpoczął urodzony w 1983 roku w Knurowie Łukasz Romanek. Pierwsze kroki na żużlu stawiał pod okiem Jana Grabowskiego. Jako 17-latek zdał egzamin na licencję "Ż". Jeździł na tyle dobrze, że mało kto wierzył iż przed rozpoczęciem przygody z żużlem nie miał styczności z motocyklem.
[ad=rectangle]
Kariera Romanka toczyła się w błyskawicznym tempie. Już rok po zdaniu licencji osiągnął niebotyczny sukces. W czeskich Pardubicach zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Europy Juniorów. To było jego największe osiągnięcie w karierze. Z kolei dwa lata później wywalczył tytuł najlepszego młodzieżowca w kraju. W rozgrywkach ligowych prezentował się powyżej oczekiwań kibiców, przywożąc za plecami wielu bardziej doświadczonych zawodników.
Wszystko zmieniło się o 180 stopni w czerwcu 2002 roku. Romanek miał wówczas makabrycznie wyglądający upadek na torze w Lesznie wraz z Robertem Miśkowiakiem. U obu żużlowców stwierdzono wstrząs mózgu. - Ten wypadek miał duży wpływ na życie Łukasza. Po tej kraksie mógł mieć jakiś ukryty uraz. To również mogło wpłynąć na jego decyzję o samobójstwie - stwierdził Piotr Pyszny, lider rybnickiej drużyny w latach 80-tych.
Od tego momentu Romanek zaczął słabiej spisywać się w meczach ligowych. W turniejach indywidualnych oraz na treningach w dalszym ciągu pokazywał się jednak z dobrej strony. Niezadowalające kibiców występy Romanka w lidze poskutkowały tym, że zawodnik był coraz częściej wygwizdywany na rybnickim obiekcie. W głowie zawodnika zaczęły pojawiać się czarne myśli.
W roku 2006 Romanek nie mógł być już pewnym miejsca w składzie. RKM Rybnik startował wówczas w najwyższej klasie rozgrywkowej, a sezon rozpoczął od kilku bolesnych porażek. Frustracja rybnickich kibiców narastała. 2 czerwca na torze w Rybniku odbył się trening przed wyjazdowym spotkaniem Rekinów w Lesznie. Romanek miał w nim wystąpić jako rezerwowy pod numerem ósmym. Kilka godzin później odszedł z tego świata. Życie odebrał sobie w swoim domu w Wilczy (ok. 12 kilometrów od rybnickiego stadionu).
Cały żużlowy świat zamarł, gdy rano do mediów dotarła ta wstrząsająca wiadomość. Kibice żużlowi zaczęli obwiniać o śmierć Romanka samych siebie, o czym świadczy napis, który leżał później przy zdjęciu zawodnika na rybnickim stadionie, a który brzmiał "Łukasz, Dziękujemy, Przepraszamy Kibice". To wtedy kibice zrozumieli, że m.in. ich zachowanie mogło zadecydować o tragicznej decyzji zawodnika.
- Ostatnio widziałem się z nim 20 kwietnia na zawodach w Gorzowie. Wspominał mi o nagonce ze strony kibiców, zwłaszcza nieprzychylnych opiniach wypisywanych w internecie. Wydzwaniano również do niego i zmienił z tego powodu numer telefonu komórkowego. Grożono mu nawet spaleniem samochodu. Moich młodych zawodników często przekonuję, żeby nie wchodzili na fora internetowe i w ogóle nie czytali opinii na swój temat - mówi Jan Grabowski, człowiek który nauczył Romanka "czarnego sportu".
- Łukasza zawsze wspominam bardzo ciepło. Myślę o nim praktycznie każdego dnia. Te wydarzenia będą mi towarzyszyły już zawsze. Staram się jednak nie rozpamiętywać dnia jego śmierci, a pamiętać go jako niesamowitego, młodego człowieka, który dla żużla robił wszystko i był tak niesamowicie pracowity, że jego solidnością można by obdzielić kilku zawodników - powiedział Krzysztof Mrozek, były menadżer zawodnika, a obecnie prezes rybnickiej drużyny.
Już rok po śmierci Romanka zapoczątkowano cykl turniejów jego imienia. Na rybnicki tor, w latach 2007-2013 przyjeżdżały największe gwiazdy speedwaya, by swoją jazdą oddać pamięć byłemu koledze z toru. W Turniejach Pamięci Łukasza Romanka zwyciężali kolejno: Andreas Jonsson, Greg Hancock, Piotr Protasiewicz, Nicki Pedersen, Jason Crump, Andreas Jonsson i Patryk Malitowski. Od minionego roku zaprzestano jednak rozgrywania tych zawodów z uwagi na rozbieżność stanowisk pomiędzy rodziną zawodnika a rybnickim klubem.
Te zawody zawsze miały niepowtarzalny klimat...