Do historycznie ostatniej medalowej ekipy ROW (lata 1988-1990) obok Egona wchodzili zawodnicy o tak znanych nazwiskach jak Bronek Klimowicz, AntekSkupień, Mirek Korbel, Henio Bem, Adaś Pawliczek, Andrzej Musiolik, Darek i Krzysiek Fliegert oraz Wojtek Wyglenda. Nikt z nich w wymiarze indywidualnym nie przebił jednak Egona.
[ad=rectangle]
Jak wiadomo na czarnym tle żużla najjaśniej świeci złoto. Mirosław Korbel został ozłocony Złotym Kaskiem w 1990 roku, kiedy to na dodatek dopiero w dodatkowym wyścigu przegrał tytuł IMP z Zenkiem Kasprzakiem. W ten sposób wróciły wspomnienia wielkich triumfów rybnickich sukcesów indywidualnych z lat 60. i 70. Byłby Mirek Korbel tym ostatnim złotym rybniczaninem w rozdaniach seniorskich, gdyby nie... Egon.
Młodszy z braci Skupniów zadebiutował w roku 1983, ale w lidze rok później, kiedy to jego starszy o sześć lat brat Antoni właśnie przejmował palmę pierwszeństwa w drużynie utytułowanego klubu ROW z Rybnika. Szedł powoli czas ciężkiego kryzysu w rybnickim żużlu. Ale w roku debiutu Egona zespół rybnicki odbijał ku lepszemu. Był to co prawda czas pożegnania zasłużonego Andrzeja Tkocza, po niezbyt udanym jego powrocie z niebytu, ale wymiatał wciąż Piotr Pyszny, jeden z czołowych polskich żużlowców tamtego czasu - okresu naznaczonego nieprzebrzmiałym jeszcze do końca stanem wojennym (1981-1983).
ROW liczył się w najwyższej polskiej lidze, choć walczył z tzw. zmiennym szczęściem. Dopiero końcówka dekady lat 80. przyniosła znów ożywienie i dużo radości rybnickim fanom speedwaya. Po zejściu ze sceny Piotra Pysznego regularnie w finałach IMP meldowali się Henryk Bem, Mirosław Korbel, Bronisław Klimowicz, Adam Pawliczek i właśnie Egon. Kilkakrotnie o medale w tych finałach ocierał się Antoni Skupień, ale najdalej w tym okresie zaszedł wspomniany wyżej - "srebrny" w 1990 roku Mirosław Korbel.
Przemiany dokonujące się po roku 1989 z pewnym poślizgiem boleśnie dotknęły KS ROW, podobnie zresztą jak niektóre inne kluby oparte na starych regułach działania i skostniałych strukturach organizacyjnych. Kryzys, który wtedy zapanował, właściwie trwa w Rybniku do dziś, a jedynie co się zmienia to wciąż nowe ekipy zarządzające, wciąż na nowo ożywające i co rusz zawiedzione raz po raz nadzieje ogromnych rzesz fanów żużla z okolic Rybnika i obszaru całego Górnego Śląska. Widoki na przyszłość daje tylko szkolenie młodzieży. Tylko wtedy w Rybniku były i wciąż mogą być sukcesy. Sam słomiany ogień zakupów pozostawia zgliszcza. Chodzi o rozsądne zrównoważenie tych dwóch praktyk.
Egon odszedł z Rybnika w glorii lidera drużyny po sezonie 1992, kiedy to drugoligowy ROW po jednorocznym pobycie na zapleczu, bez problemów awansował do ekstraklasy żużlowej. Rybnicki klub pomimo awansu, o zgrozo, nie był w stanie zatrzymać Eugeniusza, podobnie jak jego brata Antoniego. Obaj poszli więc - Egon do Polonii Bydgoszcz, a Antek do Włókniarza. Skutek był łatwy do przewidzenia - spadek do II ligi, w otchłani której rybniccy żużlowcy (z dwoma wyjątkami na skądinąd niechlubne lata 2004 i 2006) pozostają do dziś. Ale to temat na inne opowiadania.
Egon w Bydgoszczy pokazał klasę. Rozdzielił mianowicie nierozerwalną, jak się wydawało, parę braci Gollobów. Nawet sam stronniczy siłą rzeczy papa Gollob ze zdumieniem kiwał głową i oddawał pierwszeństwo Egonowi nad swoim pupilkiem Jackiem. Złoto najlepszych w Polsce par roku 1993 zdobyli Tomasz Gollob i Eugeniusz Skupień - tego nikt nie podważy. W tym samym czasie Antoni Skupień jako kapitan prowadził częstochowski Włókniarz do awansu do ekstraligi. W następnym sezonie obaj bracia już byli znów razem, obaj uwielbiani pod Jasną Górą, pozwolili zespołowi z Częstochowy pozostać wśród elity najlepszych klubów w Polsce. Gdy niebawem Włókniarz sięgnął po mistrzowski tytuł DMP AD 1996, to jednym z autorów tego historycznego rozdania był Eugeniusz Skupień - znów mistrz Polski - bądź co bądź.
Rok później obaj bracia na powrót zawitali do rodzinnego Rybnika - Antoni żeby powoli zamknąć swoją piękną sportową kartę czynnego zawodnika, zaś Egon żeby jeszcze nieco popływać niczym drapieżny rekin na wzburzonej fali. Niestety czas to był już dla żużlowego RKM mizerniuteńki, poziom płytki - drugoligowy. Egon, urodzony zwycięzca, nie potrafił się w tej mizerii odnaleźć. Na dodatek pech - doznał ciężkiej kontuzji (złamanie obu rąk). Spróbował jeszcze twardego żużlowego chleba w Świętochłowicach, potem w Krakowie, ale nie wrócił już nigdy do formy sprzed kilku lat. Powiedział więc pas, choć z żużlem nie zerwał nigdy. Nic nie poradzisz, człowieku, w żyłach Egona płynie duży promil niewykrywalnego dla żadnych alkomatów metanolu. I tak już zostanie.
Eugeniusz Skupień zdobywał dla Rybnika dalsze tytuły czempiona krajowego nawet po zakończeniu kariery seniorskiej. Chodzi o wyczyny Egona wśród żużlowców tzw. nieprofesjonalnych. Te turnieje są oczywiście przede wszystkim dobrą zabawą dużych chłopców w żużel, mają niewielką rangę i skromniuteńki budżet (głównie prywatne środki zawodników), ale wynikają z pasji, by nie powiedzieć: ogromnej niepohamowanej miłości do speedwaya, głównie byłych zawodników, choć nie tylko. Dlatego warto to odnotowywać. Szczególnie skądinąd trudny dla zdegradowanego klubu RKM ROW rok 2011 był światełkiem pocieszenia dla rybnickich kibiców - dzięki postawie Egona wśród amatorów (a także znakomitym wynikom klubu Rybek, gdzie brylował Kacper Woryna, mistrz Polski i czwarty młodzian na świecie; co ciekawe, mistrzem Śląska został inny rybniczanin Kamil Wieczorek - przed Kacprem). Klub amatorski ROW zdobył tytuł najlepszej drużyny w Polsce, zarówno w lidze nieprofesjonalnych, jak i w konkurencji par (finał w Bydgoszczy - ROW przed Old Boys Bydgoszcz). Nie trzeba dodawać, że najlepszym żużlowcem rozgrywek był właśnie Egon, któremu dzielnie sekundował Jacek Biskupek ze znanej rodziny rybnickich przedsiębiorców. Na dodatek Egon zwyciężył również w finale indywidualnym w Zielonej Górze, z kompletem punktów. I jak tu nie mówić: Egon zwycięzca?
Powszechnie znany jest pewien fakt sprzed prawie ćwierć wieku. Otóż staraniem prężnego wówczas Motoru Lublin w roku 1990 po raz pierwszy za ciężką kasę sprowadzono do zespołu ligowego w Polsce obcokrajowca. Sięgnięto od razu do najwyższej półki, w Lublinie zjawił się wielokrotny mistrz świata, legendarny Hans Nielsen z Danii. W inauguracyjnym meczu ambitny beniaminek podejmował rybniczan, trzeci zespół ostatniego sezonu w Polsce. Mecz przy nadkomplecie pękających w szwach trybun wygrał Motor, a kosmiczny Hans jedynej porażki na torze doznał wówczas w pojedynku z Eugeniuszem Skupieniem. Mistrz gratulował potem śmiałkowi z Rybnika i długo ów fakt pamiętał, wspominając ten wyścig w wywiadach. - Jest tylko jeden problem - powiedział Hans zaraz po meczu - straciłem punkt, ponieważ rywal był lepszy. Co ciekawe, rok później, w kwietniu 1991 roku, Egon znów jako jedyny pokonał Nielsena w Lublinie i to w dniu, w którym Nielsen pobił rekord lubelskiego owalu.
Dziś Eugeniusz Skupień pisze nową historię w żużlowym Rybniku. Obdarzony zaufaniem przez nowy zarząd klubu, z jego prezesem Krzysztofem Mrozkiem, Egon dwoi się i troi jako mechanik klubowy, szef warsztatu przy ul. Gliwickiej. Wbrew pozorom dobrze wyposażony warsztat i dobry majster wciąż są ważnymi ogniwami w łańcuchu napędzającym zespołową koniunkturę. Kiedyś w Rybniku sięgano w tym celu po obcych, a oni dawali wiedzę fachową i umiejętności, ale nikt z nich nie miał skąd wziąć tego, co dać może Egon - żużel we krwi, miłość do małej ojczyzny, serce gorące oddane dla sportu - słowem - całego siebie. Dotyczy to także choćby Adama Pawliczka, postaci ogromem ambicji zbliżonej, a niestety nie do końca w Rybniku docenionej.
W imieniu swoim, a także znanych sobie i nieznanych kibiców rybnickiego żużla, życzę popularnemu w Polsce Egonowi zawodowych i osobistych sukcesów, do których jest urodzony. Życzę Ci Egonie tego, co daje zwycięstwa, dobrych ludzi wokół, zdrowia i... błogosławieństwa.
Stefan Smołka