Lwim pazurem (21): Listy intencyjne to tylko papierek. Madsen wyrównał układ sił

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Tarnowianie stali pod ścianą. Wzięli Leona Madsena i w pewnym sensie wyrównali w ten sposób układ sił w Ekstralidze - pisze w swoim felietonie Marian Maślanka.

W tym artykule dowiesz się o:

Unia Tarnów wyrównała układ sił

Rozpoczęła się ciekawa dyskusja dotycząca tego, kiedy powinien rozpoczynać się okres transferowy. Wszystko jest efektem zamieszania wokół Leona Madsena. Data 19 grudnia porządkuje wiele kwestii na rynku transferowym zarówno z punktu widzenia klubów jak i zawodników. Po procesie licencyjnym każdy widzi, z kim można rozmawiać.

Praktyka pokazała nam jednak sporo minusów. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że rozmowy z żużlowcami są prowadzone znacznie wcześniej. Z czasem pojawił się taki pomysł jak list intencyjny. Za jego pomocą kluby informowały o pozyskaniu nowych zawodników i często w ten sposób budowały swoje składy. [ad=rectangle] List intencyjny okazał się jednak niewiele znaczącym dokumentem. Zawodnicy potrafili to ignorować i wiązać się z kimś innym kontraktem. To do niczego dobrego nie doprowadziło. Uważam, że warto się zastanowić nad rozwiązaniem tej kwestii. Okres transferowy powinien być wyznaczony. Trzeba jednak pomyśleć, co należy zrobić, żeby nie było takich sytuacji, że zawodnik się dogaduje, idzie razem z klubem, a później ich drogi rozchodzą się w złej atmosferze. To wprawdzie nie ma prawnych reperkusji. Sankcje można rozpatrywać jedynie w kategoriach moralnych.

Sam przez wiele lat byłem prezesem. Czy znam zawodnika, dla którego słowo było droższe od pieniędzy i któremu bezgranicznie wierzyłem? Zacznę od tego, że pamiętam przypadki, że przybijałem sobie "piątkę" z żużlowcem i on realizował to, na co się umówiliśmy. Bywało jednak też zupełnie inaczej. Dziennikarze zostali zaproszeni na konferencję prasową, wszystko było przygotowane i w ostatniej chwili na to spotkanie nie wyszliśmy, bo pojawiły się nowe, ale ważne dla klubu szczegóły. Musiałem powiedzieć "nie" i to przerwać. Teraz jest jednak jeszcze gorzej.

Może bierze się to również z tego, że kluby zbyt wcześnie informują o pewnych kwestiach. Tak samo postępują zawodnicy. Okres transferowy to trudna gra. W tym roku rynek był inny, trudniejszy dla żużlowców, a nieco łatwiejszy dla prezesów. Wszelkie porozumienia czy listy intencyjny pomagały jednak niektórym wzbudzić zainteresowanie ze strony innych potencjalnych pracodawców. Gdyby pewne rzeczy udawało się robić "ciszej", to finał mógł być inny. List intencyjny był po prostu papierkiem, który świadczył o intencji zawodnika, ale nie był to kontrakt, który do czegoś go zobowiązywał. Nie wiem, czy znam zawodnika, któremu bym na sto procent uwierzył, że dotrzyma słowa. Nie potrafiłbym teraz wymienić żadnego nazwiska. Zmieniła się kultura prowadzenia rozmów transferowych. Uważam, że uległa ona pogorszeniu.

Madsen wylądował w Tarnowie. Nie oceniam tego w kategoriach, że ktoś kogoś "wykiwał", okazał się sprytniejszy. Całe wydarzenie, źle odbija się na wizerunku dyscypliny. To jest naganne nie tylko z punktu widzenia moralnego. Dyscyplina także cierpi. Okazuje się, że nie brakuje w niej ludzi nie do końca poważnych, którzy nie potrafią dotrzymać pewnych zobowiązań. Owszem, nie mają one charakteru prawnego, ale to jednak ciągle zobowiązanie.

Nie wiem czy w tej sytuacji należy negatywnie oceniać także tarnowian. Trudno mi to ocenić, bo nie byłem "w środku" tych negocjacji. Jaskółki były pod ścianą i pewnie dlatego zdecydowały się na taki ruch. Sami twierdzą, że mieli dogadanego Łagutę, a on też wylądował w innym miejscu. Ciężko stwierdzić, jak było naprawdę. Zawodnicy mają swoich doradców, prawników, którzy im podpowiadają. Z tego mogą brać się niektóre zachowania. Niestety, często okazuje się, że na końcu tego interesu jest strona moralna i dobro dyscypliny. Liczą się przede wszystkim finanse.

Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że tarnowianie wyrównali swoim ostatnim ruchem układ sił w Ekstralidze. Nie ma drużyny, która odstaje. Unia pozyskała rzutem na taśmę wartościowego żużlowca, który dobrze czuł się na jej torze. Zobaczymy w sezonie, czy nie zapomniał, jak się tam jeździ. Jaskółki dołączyły do grona ekip, które u siebie powinny być bardzo mocne.

Wierzę, że relacje na linii Grudziądz - Tarnów będą mimo wszystko poprawne. Chodzi mi tu zwłaszcza o kibiców. Czas goi rany i oby wraz z początkiem sezonu liczyła się sportowa rywalizacja. Żużel powinien łączyć, a nie dzielić i tego życzę wszystkim fanom tej dyscypliny w 2015 roku. Wesołych Świąt!

Marian Maślanka

Źródło artykułu: