- Mówi się trudno, mecz był wygrany. Trzeba też pamiętać, że Krystian jechał dopiero drugie zawody ligowe przed własną publicznością. Zrobił słaby wynik i trzeba pracować dalej. Ostatnio mało jeździł i brakuje mu startów - powiedział o postawie swojego syna po spotkaniu PGE Marmy Rzeszów z KMŻ Lublin, Jacek Rempała.
Krystian Rempała w niedzielnym spotkaniu zdobył jedno "oczko" w 3. startach. Ojciec zawodnika skomentował starty syna. - Warunki do jazdy nie były zbyt dobre. Szkoda pierwszego biegu Krystiana, bo stracił pewne punkty. Lublin miał w tym meczu słabych juniorów, a okazało się, że oni porobili punkty. Fajnie wystartował, wydawało się, że nasi wyjadą na 5:1. Na drugim okrążeniu wypadł gaźnik, ale jakoś udało mu się dojechać. Później wygrał start, ale na wejściu w łuk odjechał bardzo szeroko i przyjechał czwarty. W ostatnim biegu po starcie nałożył zawodnika z pierwszego pola (Arkadiusza Madeja - przyp.red.) i padł na wejściu w rynnę. Dobrze, że nic mu się nie stało - przyznał żużlowiec krośnieńskich Wilków.[ad=rectangle]
Przed spotkaniem z Koziołkami, Janusz Ślączka wypowiedział się na temat problemów Krystiana Rempały: - Ja mówię, żeby poszedł w inną stronę, tata mówi mu inaczej i są rozbieżności. Na meczu nie wygląda to najlepiej. Musimy coś zmienić - powiedział w magazynie "Bez hamulców".
Jak podkreślił Jacek Rempała, obaj wymagają od 17-latka za dużo. - Krystian miał półtora tygodnia przerwy. Ostatnio chciał pojeździć samemu, a ja chciałem, żeby trenował pod taśmą. On mówił, że motocykl nie jest dopasowany do toru i ciężko mu się jedzie. Nie chciał startować w trójkę czy czwórkę, bo wiedział, że będzie ciężko. Pod koniec treningu było już ok. Z Januszem dogadujemy się, wszystko jest w porządku. Na treningu i Janusz i ja wymagamy od niego za dużo. On musi mieć spokój. W drugiej lidze Krystian wygrywał naprawdę mocno obsadzone biegi. U Janusza i u mnie, w jego wieku była taka ikra. Krystian ma inny charakter, jest spokojniejszy. On nas słucha, ale nie lubi, gdy na niego krzyczymy - stwierdził najstarszy z klanu Rempałów.
Niedzielne spotkanie przesądziło o spadku do Polskiej 2. Ligi Żużlowej ekipy z Lublina. Zdaniem Jacka Rempały, zespół Mariana Wardzały miał problemy ze swoim owalem. - Szkoda spadku Lublina, bo w tym meczu jechali fajnie. Wydawało się, że ten zespół będzie jeździł w play-offach, bo przez pewien czas było fajnie. Nie mieli atutu własnego toru, gdzie PGE Marma ma to w tym roku i wygrywa wysoko. Oprócz tego pojedynku, choć w nim też pogoda też zrobiła swoje. W Lublinie różnie bywało. Raz był żużel przez rok, potem go nie było, potem budowano go od nowa. Życzę temu miastu szybkiego powrotu, aby przemyśleli wszystko i stworzyli mocną drużynę. Mam nadzieję, że ich pobyt w najniższej klasie rozgrywkowej będzie tylko roczny - zakończył.