Podczas pierwszego dnia Ice Speedway Sanok Cup, który był turniejem eliminacyjnym do drugiego dnia zawodów Mirosław Daniszewski z trzema punktami zajął 10. miejsce. Zawodnikowi nie można jednak odmówić chęci. - Trochę walki było, bo w pierwszym swoim biegu jechałem nawet drugi. Najpierw mnie minął jeden, a potem drugi przez to, że jechałem niepoprawnie - wspominał reprezentant Polski.
Powód tej niezbyt dobrej dyspozycji jest prosty, a najwięcej do powiedzenia ma pogoda, która spowodowała, że wiele innych zawodów zostało odwołanych. - To był pierwszy kontakt z lodem i motocyklem. Pojechaliśmy tam bez żadnego treningu. Ogólnie było kiepsko - podsumował Daniszewski.
Na torze lodowym Błonie w Sanoku stawiła się czołówka światowego ice racingu. Brakowało jedynie mistrza świata Daniła Iwanowa, a pojawili się tacy jeźdźcy jak 66-letni Per Olof Serenius czy Igor Kononov, z którymi Daniszewski ścigał się w pierwszym dniu. Triumfatorem eliminacji był lider polskiej reprezentacji Grzegorz Knapp, który następnego dnia rywalizację w głównym turnieju zakończył na 7. miejscu. Obaj żużlowcy 8 i 9 lutego wystąpią w Togliatti. Na Stadionie im. Anatolija Stiepanowa odbędą się finały Drużynowych Mistrzostw Świata. Daniszewski wraz z synem Patrykiem trenowali na Kanale Ulgi w Gorzowie. - Za tydzień poważna impreza w Togliatti. Na tyle, ile możemy próbujemy wykorzystać nasz kanał i ten mróz, żeby nakręcić tych kółek. Ma być lepiej niż w Sanoku - przyznaje były żużlowiec Stali Gorzów.
Plany treningowe są ambitne, ale we wszystkich przeszkodzić może pogoda. - Po raz pierwszy udało nam się tutaj potrenować w czwartek. Był to krótki trening. W piątek cały nasz team odśnieżał ręcznie ten tor. Co będzie dalej? Wszystko zależy, jak ten lód będzie się zachowywał. Mamy już plusowe temperatury i w pewnych miejscach zaczyna być niebezpiecznie. Jeżeli warunki nam pozwolą to potrenujemy jeszcze w niedzielę, ale nie zamierzamy ryzykować - wyjaśnia 48-latek.
Niestety już teraz warunki do trenowania nie są łatwe. Jak zostało wyżej wspomniane, przygotowanie lodu do jeżdżenia na Kanale Ulgi wymaga sporo pracy, a do tego szybko się zużywa. - Robi się ślisko. Po tych okrążeniach, które wykonaliśmy, ten skruszony lód powinien być zgarnięty, ale nie mamy czym tego robić. Na razie jeździmy po tej luźnej nawierzchni. Może następnym razem będziemy bardziej zorganizowani i chociaż jakiegoś quada z pługiem przywieziemy, żeby nam się lepiej trenowało - mówił Daniszewski po piątym zjeździe. Początkowo zawodnik jeździł po torze razem z synem, a potem już wystarczać musiały jazdy indywidualne.
Patryk Daniszewski, syn Mirosława, nie jeździ z ojcem dla zabawy. 21-latek także zaliczył dopiero swoje pierwsze jazdy, dlatego robił jak najwięcej kółek. - Zaczyna coraz więcej trenować i poważnie do tego podchodzić. W tamtym roku raz spróbował. W tym roku pojeździł w Sanoku i kolejne poważniejsze treningi miał tutaj, więc za dużo tej jazdy nie było. Mam nadzieję, że dalej będzie miał taki zapał i coś się z tego urodzi - zakończył Mirosław Daniszewski.
W finałach DMŚ Polacy zmierzą się z Czechami, Austriakami, Niemcami, Szwedami, Finami oraz obrońcami tytułu, Rosjanami.