Michał Korościel: Spokojne i przewidywalne BSI

- Starszy Łaguta był moim faworytem, i dość naiwnie wierzyłem, że Rosjanin zauroczył też Paula Bellamy’ego - pisze o cyklu Grand Prix w swoim najnowszym felietonie Michał Korościel.

W tym artykule dowiesz się o:

Żużlowy sezon sygnowany logo Speedway Grand Prix wreszcie dopełzł do końca. Znamy już Mistrza Świata, terminarz na przyszły rok i nazwiska szczęśliwych posiadaczy dzikich kart. Brzmią dość swojsko: Gollob, Holder, Lindgren, Jonsson. Bez fajerwerków, bez niespodzianek, bez Griszy. Starszy Łaguta był moim faworytem, i dość naiwnie wierzyłem, że Rosjanin zauroczył też Paula Bellamy’ego. Na korzyść Łaguty przemawiało właściwie wszystko. Świetne wyniki, widowiskowy styl jazdy i przede wszystkim miejsce urodzenia. Gołym okiem widać, że Rosja to przyszłość żużla. Rynek, gdzie są kibice, jest klimat i są pieniądze. O ile można sobie wyobrazić, że BSI klimatem i kibicami gardzi, o tyle trudno uwierzyć, że Anglików nie interesują rosyjskie ruble, bo schemat ich działań każe postawić wniosek dokładnie odwrotny: złotówki, euro i funty stanowią ich cel ostateczny.

Griszę potraktowali jednak jakby był wart funta…kłaków. Z Emilem Sajfutdinowem do objazdowego cyrku Grand Prix wtargnęły rzesze rosyjskich kibiców i ich pękate portfele, można przypuszczać, że kolejna fala Swietłan i Iwanów ruszyłaby w pogoń za Łagutą, wypełniając tym samym sakwy gentlemanów z BSI. Tym bardziej trudno zrozumieć dlaczego Grisza zaproszenia nie dostał. Mam jednak trzy hipotezy. Pierwsza to dość pogardliwy stosunek Łaguty do Indywidualnych Mistrzostw Świata. Starszy z żużlowych braci był łaskaw mówić, że Grand Prix owszem go interesuje, ale nie na tyle, żeby w drodze do cyklu "wozić się" w turniejach eliminacyjnych. Rosjanin jasno dawał do zrozumienia, że może pośmigać w imprezie Bellamy’ego, ale pod warunkiem, że dostanie darmową wejściówkę. Takie podejście, ocierające się wręcz o butę, nie mogło się BSI spodobać. Dumni Anglicy chcą, żeby ich towar był traktowany jako produkt ekskluzywny, którego nie można mieć na pstryknięcie palcem, pragną, żeby o Grand Prix żużlowcy śnili, żeby cykl stanowił szczyt ich marzeń. Grisza najwyraźniej marzy o czym innym.

Druga hipoteza, przyczyn pominięcia Łaguty, szuka w wojnie BSI z firmą One Sport, która organizuje Mistrzostwa Europy. Otóż Rosjanie swoje bramy dla szefów SEC otworzyli już w pierwszym roku ich działalności, Grand Prix - mimo 19 lat doświadczeń - nad Wołgą nie było nigdy. Być może zignorowanie Łaguty miało być prztyczkiem w rosyjski nos, za to, że chętniej współpracuje z SEC niż z BSI.

I wreszcie trzecia hipoteza, najprostsza: Bellamy i jego koledzy są po prostu jak słuchacze muzyki pop. Lubią to, co znają. Nie cierpią eksperymentowania, a zabieg wpuszczania świeżej krwi do organizmu, stosują tylko w sytuacjach bez wyjścia. Dlatego w sezonie 2014 o Mistrzostwo Świata znowu będą się bić Jonsson i Lindgren. Spokojni i przewidywalni. Mimo, że Szwedzi zakończyli właśnie najgorszy sezon od czasu dynastii Wazów, wiadomo było, że jako spadkobiercy wielkości Ove Fundina i Tony’ego Rickardssona, muszą mieć swojego reprezentanta w Grand Prix. Będą miel dwóch. A Grisza musi pomyśleć o eliminacjach, no chyba, że mu się nie chce.

Michał Korościel - Dziennikarz Radia ZET i SportoweFakty.pl

Źródło artykułu: