Aleks Jovičić: Częstochowscy kibice w swoich komentarzach wciąż wydają się być bardziej skupieni na wydarzeniach z pojedynku z Unibaksem Toruń niż na nadchodzącej walce o brązowy medal. Czy również wśród zawodników emocje już opadły?
Grzegorz Dzikowski: Trudno stwierdzić, że emocje po tym wszystkim całkiem już opadły. Po części na pewno tak. Na pewno zawodnikom w głowie jeszcze siedzi to, że mogliśmy wygrać i byliśmy bardzo blisko tego. Mogliśmy walczyć o złoto, a pozostała nam "tylko" walka o brąz. Wciąż trwają dyskusje nad dwoma sytuacjami, czyli czerwoną kartką dla Rafała Szombierskiego i prawem startu Artura Czai w przedostatnim wyścigu. To były dwie sytuacje sporne, a do reszty nie można mieć większych pretensji. Nie ma co ukrywać, że jednak byliśmy faworytami.
Co powiedziałby pan tym wszystkim rozżalonym fanom?
- Nie dziwię się naszym kibicom, że są zdenerwowani. To, co zobaczyliśmy w niedzielę na trybunach było niesamowite. To dzięki fanom u nas były jedne z ciekawszych meczy. Nie dziwię się tak żywiołowym kibicom, że są rozżaleni. Również my działacze nie możemy się pogodzić z tym, że byliśmy tak blisko finału, a jednak nas tam zabraknie. Jednak wszystko, co teraz zrobimy nic nam nie da.
Przed fazą play-off Krzysztof Cegielski stwierdził, że Unia Tarnów może być najmniej wygodnym rywalem. Jak się pan do tego odniesie?
- Zgadzam się z Krzysztofem. Mimo wszystko w każdej regule jest wyjątek. Cofnę się do naszego dwumeczu z Unią Tarnów w rundzie zasadniczej. Wtedy to tylko przypadek, a raczej pech, sprawił że zostaliśmy bez bonusa. Gdyby nie defekt "Griszy" na starcie w czternastym wyścigu i kłopoty sprzętowe Emila, to my byśmy okazali się lepsi w dwumeczu.
Pojawiają się również obawy o to, że trener Marek Cieślak będzie dla Włókniarza twardym orzechem do zgryzienia.
- Ja lubię rywalizować z Markiem. Pojedynki z nim są dla mnie zawsze pełne emocji i ciekawe. On zawsze w pełni wykorzystuje swoją wiedzę, zdobywaną przez lata, za
co należy mu się szacunek. Nie oznacza to jednak, że my się go boimy. Nigdy nie bałem się pojedynków z Marka drużynami, choć jego obecność zawsze wyzwala emocje. Szacunek dla niego, ale my tanio skóry nie sprzedamy.
Czy brązowy medal będzie dla pana i dla drużyny sukcesem?
- Najpierw musimy zdobyć ten medal. Potem przyjdzie czas na podsumowania i oceny czy sezon dla zespołu zakończył się sukcesem.
Wielu fanów zastanawia się nad pana przyszłością we Włókniarzu. Zarząd klubu podobno jest bardzo zadowolony z pana pracy i decyzję o pozostaniu w Częstochowie oddaje panu.
- Również jestem zadowolony ze współpracy z zarządem, jak i z całym klubem i z ludźmi, którzy w nim są. Jednak nie zamierzam wypowiadać się co do mojej przyszłości. Mój kontrakt z Włókniarzem jest ważny do końca października. Dopiero gdy opadną emocje po sezonie, usiądę do rozmów z zarządem. Wtedy wszystko na spokojnie przemyślę i podejmę odpowiednią decyzję.
Po półfinałach ENEA Ekstraligi znów rozgorzała dyskusja na temat regulaminu rozgrywek i sposobie zarządzania. Zdaniem wielu regulamin jest po prostu nieżyciowy. Co pan sądzi o ciągłych zmianach zasad?
- Nie będę się rozwodził nad regulaminem, na który nie mam wpływu. Jeszcze się nie urodził taki, który dogodziłby wszystkim. Zamiast myśleć o tym, co jest złe w rozgrywkach i ich regulaminie, wolę skupić się na tym, jak przygotować moją drużynę do panujących warunków. Moje komentarze odnośnie zasad zbyt wiele nie dadzą, a wolę skoncentrować się na tym jak dopasować do nich zespół. Jedynym szczególnie istotnym dla mnie aspektem jest KSM. Nie jestem zwolennikiem zniesienia tego limitu. Ciągle zastanawiamy się nad zminimalizowaniem kosztów, a nie wiem czy zniesienie KSM to odpowiedni ruch w tym kierunku. To jest dobra regulacja poziomu drużyn oraz wydatków. Ogólnie rzecz biorąc, skupiam się na tym jak przygotować zespół zgodnie z regulaminem, a nie jak z nim walczyć.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Toruń - Zielona Góra 51:39
Tarnów - Częstochowa 55:35
Ps.Jedno jest pewne!
Toruń ma mistrza w kieszeni ,tak jak i Unia brąz:):)