Podopieczni Marka Cieślaka bez większych problemów z dorobkiem 48 punktów wygrali częstochowski półfinał. Krzysztof Cegielski, który bacznie śledził przebieg niedzielnego turnieju zwrócił jednak uwagę na to, że rywale biało-czerwonych nie byli zbyt wymagający, a zawodników startujących na co dzień w Enea Ekstralidze można było policzyć dosłownie na palcach jednej ręki. Zgodnie z przewidywaniami, najwięcej krwi gospodarzom napsuli Australijczycy, ale i Łotysze potrafili namieszać w stawce. - Nie spodziewałem się, że Polacy wygrają nagle wszystkie wyścigi w cuglach. Startowali przecież zawodnicy, którzy w przeszłości wygrywali z każdym. Przed szereg wybija się Darcy Ward. Łotysze w tym roku nie spisują się doskonale, ale są to zawodnicy doświadczeni i obyci w rywalizacji. Może nie na ekstraligowych torach, bo takowych naliczyliśmy w stawce tego turnieju aż trzech oprócz oczywiście naszych reprezentantów. To czynniki, które nakazują nam pewną ostrożność, ale tylko nam obserwującym. Zawodnicy powinni być pewni swoich możliwości. Są w dobrej formie i żaden z nich nie zawiódł. Patryk Dudek, gdyby nie defekt na prowadzeniu też zdobyłby dwucyfrówkę. Każdy pojechał ambitnie i przed finałem zawodnicy powinni być pewni swego sprzętu i aktualnej dyspozycji. Tak, jak można się było tego spodziewać, to były dla nas pozytywne zawody - podsumowuje niedzielne zawody ekspert portalu SportoweFakty.pl.
Ze względu na problemy zdrowotne do dyspozycji Marka Cieślaka nie był kapitan, Tomasz Gollob. Jego miejsce w narodowych barwach z powodzeniem zajął jednak Patryk Dudek. Cegielski liczy na obecność Golloba w składzie naszej reprezentacji w sobotnim finale w Pradze. - To są już decyzje wewnętrzne. Chyba sam Marek Cieślak na obecną chwilę nie jest pewien, czy Tomek wystartuje. Osobiście chętnie bym go zobaczył, choć żal któregoś z zawodników, który by nie wystartował. To jest ikona polskiego żużla. Praktycznie zawsze ratował nasza sytuację w finałach Pucharu Świata i byłoby dobrze, gdyby wystartował w finale i znów poprowadził nas po złoto - dodaje Cegielski.
Choć Polacy zwyciężyli w niedzielnych zawodach z przewagą czternastu oczek nad Australijczykami, to Kangury w pewnym momencie zbliżyły się na odległość dwóch punktów. Przełomowym momentem okazał się dwunasty wyścig, gdy na czwartej pozycji startując, jako joker przyjechał Darcy Ward. - Gdyby wygrał, a nasz reprezentant przyjechał na trzeciej lub czwartej pozycji, to byłoby gorąco. Australijczycy mieli szanse, by przy tych dwóch punktach straty pociągnąć i nas wyprzedzić. W roli jokera Ward zaliczył kompletnie nieudany występ. Mogliśmy wtedy powoli odetchnąć z ulgą i było widać wśród naszych reprezentantów większą swobodę i wręcz zabawę na torze - mówi ekspert naszego portalu.
Mimo zwycięstwa w częstochowskim półfinale trudno jednoznacznie ocenić siłę rażenia naszych reprezentantów. Jeszcze do niedawna wydawało się, że zawody w Częstochowie mogą zweryfikować nasze możliwości. Brak braci Łagutów i Emila Sajfutdinowa w szeregach rosyjskiej ekipy oraz kontuzja Chrisa Holdera sprawiły, że podopieczni Marka Cieślaka byli wręcz skazani na zwycięstwo. W finale w Pradze poprzeczka zawieszona zostanie już zdecydowanie wyżej. Cegielski największego zagrożenia obawia się ze strony Duńczyków. - Wydawało się, że turniej w Częstochowie będzie najtrudniejszą przeprawą. Rosjanie z braćmi Łagutami i Emilem Sajfutdinowem byliby bardzo groźni. Do tego startowaliby praktycznie na własnym torze. Australijczycy z Chrisem Holderem też wyglądaliby mocniej. Półfinał przeszedł nam gładko. Duńczycy wyrastają obecnie na drużynę, która jest najbardziej wyrównana. Myślę, że między nami i Duńczykami rozstrzygnie się ten finał. Potencjał mamy podobny. Sprawa będzie otwarta - uważa Krzysztof Cegielski.
Biało-czerwoni mogą zatem ze spokojem obserwować przebieg zarówno poniedziałkowego półfinału w King's Lynn, jak i czwartkowego turnieju barażowego w Pradze. One wyłonią naszych rywali w finale. - Dla nas najlepszym scenariuszem byłaby wygrana Anglików w King's Lynn. Oni nie będą tak groźni, jak Australia, czy przede wszystkim Dania w finale. Jeśli Anglicy wygraliby, to ktoś z tej dwójki musiałby odpaść z rywalizacji. To w pewnym sensie ułatwiłoby nam zadanie. Oczekujmy na spokojnie półfinału w King's Lynn i finału, który będzie już trudniejszy. Czesi może nie są potęgą, ale będą u siebie. W niektórych wyścigach na pewno będą mocno przeszkadzać. Myślę, że będziemy walczyć o złoto, a czy to się uda, to zobaczymy. Myślę, że stać nas na to. Mamy wyrównaną drużynę, ktokolwiek by w niej nie wystartował - puentuje Krzysztof Cegielski.
[b]Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
[/b]