- Rywale nam uciekali, może nie na starcie, lecz na trasie. Czuli się, jakby jechali na swoim torze. Jechali tam, gdzie chcieli i - nie ukrywajmy - mijali nas jak tyczki treningowe. Liczyliśmy na wygraną i to dosyć wysoką, a nie zdobywamy nawet punktu bonusowego. Szkoda tego spotkania - rozpoczął swoją wypowiedź Marcin Bubel, junior Orła Łódź. - Czuliśmy się zbyt pewnie. Myśleliśmy, że przyjadą i spokojnie damy im radę - dodał.
Wychowanek Włókniarza Częstochowa wystartował w trzech biegach piątkowego spotkania, podczas których zdobył dwa punkty z bonusem. - Mogłem zdobyć więcej punktów, ale po takich "dzwonach", jakie miałem w ostatnim czasie, nie jest to zły wynik. Jeszcze nie czuję się pewnie na motocyklu i wiadomo, że nie wygląda to najlepiej. Na dodatek mam jeszcze sztywną rękę, co nie ułatwia mi ścigania. Na dodatek wszystko mnie jeszcze boli i muszę jeszcze trochę odpocząć - powiedział.
20-letni zawodnik odczuwa jeszcze skutki upadku, do którego doszło podczas jednego z biegów w półfinale Srebrnego Kasku, który odbył się na torze w Lublinie. - Poza Lublinem poobijałem się też na meczu w Rawiczu. Podczas półfinału Srebrnego Kasku tor był jaki był, ale jednakowy dla wszystkich i mogło obyć się bez upadku. Ale całe zawody padał deszcz, wpadłem w dziurę i pociągnęło mnie. Nie mogłem nic zrobić i zaliczyłem drugi "dzwon". Dlatego uważam, że moja jazda w meczu z Lokomotivem Daugavpils nie była zła, kiedy w niedalekim czasie zaliczyłem takie upadki. Ale wiadomo, że zawsze może być lepiej. Muszę więcej jeździć na tym torze, bo na razie jest lipa. Trenujemy na krótko przed meczem i nie czuję jeszcze tego toru. Myślę, że jeszcze kilka treningów i będzie okay - przyznał.
Decyzja odnośnie startu w zaległym spotkaniu z Lokomotivem Daugavpils była podjęta przez samego zawodnika, czy też nalegał na to trener Janusz Ślączka? - Sam chciałem jechać. Trener powiedział mi, że jak czuję się na siłach, to mogę startować. Jeśli nie, to są inni zawodnicy i któryś z nich otrzyma szansę. Chciałem jechać, bo siedzenie w domu i dołowanie się na pewno by mi nie pomogło. Jak to mówią, jeździec jak spada z konia to wstaje i jedzie dalej. Chciałem to zrobić. Pomogłem trochę drużynie i nie było źle. Musimy teraz patrzeć przed siebie i ciężko trenować, aby odnieść zwycięstwo w kolejny meczu - powiedział
W następnej kolejce Orzeł Łódź zmierzy się przed własną publicznością z ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovią. Przed tym spotkaniem zawodnicy łódzkiego zespołu mają nad czym myśleć, a ich trener zapowiada zmiany w składzie. - Jest nad czym myśleć, bo nie zdobyliśmy punktu bonusowego, a mieliśmy go zdobyć. Sztab szkoleniowy ma do myślenia i będą zmiany. Przed tym meczem będzie napięta atmosfera, bo musimy go wygrać. Ale jestem pewien, że będzie dobrze. Potrenujemy ciężko przed tym meczem, a także ze sobą porozmawiamy. Dobra atmosfera jest podstawą do osiągania dobrych wyników. Jak nie ma atmosfery, to nie ma też wyników. Wiem, jak to było u nas w Częstochowie - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!