Inaczej przygotowaliśmy tor - rozmowa z Pawłem Mizgalskim, prezesem Dospel Włókniarza Częstochowa

Dospel Włókniarz w niedzielę wysoko wygrał z Lotosem Wybrzeże (61:29). Nawet Nicki Pedersen czterokrotnie doznał goryczy porażki. Po zawodach czas na rozmowę poświęcił nam prezes Lwów Paweł Mizgalski.

Warto wcześniej przypomnieć kilka istotnych faktów. Na półtorej godziny przed spotkaniem Lwów z gdańskim Wybrzeżem nad stadionem przeszła ulewa. Od razu zabrano się do pracy przy owalu. Wtedy nadciągnęła kolejna burzowa chmura, która jeszcze mocniej zbombardowała tor. Ten pozostał jednak w dobrym stanie i po ściągnięciu z niego wody, po lekkim opóźnieniu, zawody rozegrano. I to sprawnie, bez żadnych przeszkód. Zawodnicy płynnie pokonywali wiraże i żaden z nich nie zapoznał się bliżej z torem.

W rozmowie z Pawłem Mizgalskim nie skupialiśmy się na wysokiej wygranej Lwów. Więcej było na temat wspomnianego toru, Grzegorza Zengoty, Chrisa Harrisa i najbliższej przyszłości.

Mateusz Makuch: Chyba w końcu o to chodziło?

Paweł Mizgalski: Zdecydowanie tak (śmiech).

Abstrahując od wyniku. Dwie przedmeczowe ulewy pomogły Włókniarzowi, czy przeszkodziły?

- Tor swoją drogą był przygotowany trochę inaczej, niż wcześniej…

A możemy powiedzieć otwarcie, kto go przygotowywał tym razem?

- Tak, był to Andrzej Puczyński. Postawiliśmy na tor, który ma sprzyjać walce i widowisku. Przede wszystkim chcieliśmy, żeby w końcu ta szeroka chodziła. Po ostatniej porażce na własnym torze z Rzeszowem wyciągaliśmy wnioski, dużo rozmawialiśmy, dyskutowaliśmy. Nie tylko między sobą i naszymi zawodnikami, ale miałem też pewne rady od zaprzyjaźnionych klubów ekstraligowych. Tor trzeba przygotowywać pod swoich zawodników, a nie przeciwko drużynie przeciwnej. Na Rzeszów zrobiliśmy taki, a nie inny tor, bo Walasek lubi jeździć po szerokiej, bo Crump lubi jeździć po szerokiej, dlatego ta szeroka nie chodziła.

W takim razie można powiedzieć, że strzelono sobie w kolano.

- Takie były ustalenia sztabu szkoleniowego i technicznego. Okazuje się, że jednak najlepszą metodą jest robić tor pod siebie.

Kto w takim razie zadecydował o tej zmianie przed meczem z Lotosem Wybrzeże?

- Była to decyzja sztabu szkoleniowego. Stwierdzono, że spróbujemy z Andrzejem Puczyńskim. Przemawiał za nim sposób przygotowania owalu na treningach. Zawodnikom taki tor bardzo odpowiadał. Był to strzał w dziesiątkę.

Zostawmy już temat toru. Świetna postawa Kennetha Bjerre w tym meczu. Duńczyk był bardzo szybki. Natomiast po sobotnim GP w Gorican pojawiły się głosy, że może lepszy byłby Harris, który w Chorwacji był piąty. Z tego co wiem, to rozdział Harrisa we Włókniarzu jest definitywnie zamknięty.

- Nie ująłbym tego w takich słowach, ale Chris Harris nie ma naszego zaufania. Jego zachowanie, postawa na torze pozostawiają wiele do życzenia. Chociażby to, jak rozstaliśmy się po meczu we Wrocławiu. Nie będę zdradzał szczegółów, ale nie była to sympatyczna rozmowa i to nie ja byłem tą osobą, która zachowała się niesympatycznie. Jednak przed nikim nie zamykamy drogi. Grzegorz Zengota jest bardzo dobrym jeźdźcem z olbrzymim potencjałem i też wypadałoby mu dać szansę.

Musi po prostu pokazać, że chce i na nią zasługuje?

- Dokładnie, musi to udowodnić. Nie było go u nas w sobotę na treningu, jechał w zawodach indywidualnych. Nie walczył o miejsce w składzie. Grzegorz nie jest jednak definitywnie odstawiony od składu. Pojechał on przecież wyśmienicie w Złotym Kasku na torze w Gorzowie, do którego teraz się udajemy. Też można się zastanawiać, czy wstawić Grzesia do składu na ten mecz.

Grzegorz Zengota w ogóle dobrze radzi sobie na gorzowskim torze. Niegdyś pobił tam nawet rekord toru. To była dość głośna sprawa.

- Musi przekonać nas swoimi startami w tym tygodniu, a przede wszystkim treningami w Częstochowie.

Może jakaś poważna rozmowa z Grzegorzem Zengotą by się przydała?

- Takie rozmowy miały już miejsce. Trzeba po prostu jazdy i udowodnienia na torze, że potrafi walczyć.

Ambicji?

- Nie, to nie chodzi o ambicję, bo tej mu nie odmawiam. Chodzi o jakąś taką blokadę psychiczną, którą Grzesiu miał, bo sprzętowo jest chyba najlepiej przygotowany ze wszystkich zawodników Włókniarza w tym sezonie. Tak jak już powiedziałem, przed nikim nie zamykamy drzwi. Na razie fantastycznie pojechał Kenneth Bjerre i Rafał Szombierski, który znów jest starym dobrze nam znanym Rafałem…

Który dodatkowo przyciąga kibiców na trybuny.

- I który zdobywa bardzo cenne punkty. Kenneth Bjerre się obudził i mam nadzieję, że tak zostanie do końca sezonu. Mecz z Lotosem Wybrzeże pokazał, że ósme miejsce dla nas nie jest jeszcze stracone. W takiej dyspozycji, w jakiej byliśmy dzisiaj, jesteśmy w stanie wygrać i z Tarnowem, i z Lesznem, oba za trzy punkty. Przepraszam, być może teraz wyjdę na ignoranta, który się nie zna na żużlu, ale w takiej formie naszych zawodników, czemu nie?

Sztab szkoleniowy jeszcze mówi o bonusie w Bydgoszczy.
- (śmiech) Tak jak wspomniałem, w takiej dyspozycji sądzę, że jest to możliwe.

Źródło artykułu: