- Myślę, że dla nas to jest korzystny wynik. Punkt bonusowy bowiem wraca z nami do Leszna. Cieszę się, iż w końcowym rozrachunku to jedno oczko udało się zdobyć. Jeśli zaś chodzi o moją postawę, to było raczej kiepsko. Mogłem naprawdę mieć dużo więcej punktów, a przez głupie błędy popełniane na pierwszym łuku bardzo wiele straciłem i jestem za to zły na siebie - powiedział Tobiasz Musielak w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
19-letni żużlowiec udanie rozpoczął niedzielne zawody, ale później było już nieco gorzej. Skąd taka tendencja? - Odczuwam jeszcze trochę skutki upadku sprzed tygodnia. Nie chcę co prawda się tutaj tym akurat tłumaczyć, bo jest również sporo mojej winy. Ale szczególnie po odjechaniu tych dwóch wyścigów poczułem zmęczenie, także psychiczne. Do tego również kondycyjnie nie było najlepiej, bo pięć dni nic nie robiłem, jedynie leżałem w łóżku. Robiłem wszystko, by być przygotowanym na piątkowy trening. Wówczas dopiero rozstrzygnęła się kwestia mojego startu w Bydgoszczy. Na tak wymagającym torze było to maksimum moich możliwości w niedzielę.
Dla młodszego z braci Musielaków był to dopiero drugi w życiu występ w grodzie nad Brdą. - Po raz pierwszy jeździłem w tym mieście w zeszłym roku. Nawierzchnia była bardzo podobna do tej niedzielnej. Tor bydgoski jest naprawdę bardzo specyficzny. Powiedziałbym wręcz, że pierwszy łuk jest kwadratowy. Trzeba wiedzieć, jak w niego wjechać, żeby coś osiągnąć. Należy trochę w Bydgoszczy pojeździć, by myśleć o dobrym wyniku.
pozostań przy swojej wyimaginowanej wersji "klasycznych nożyc":)