Inauguracyjny pojedynek w Opolu okrzyknięto hitem pierwszej kolejki drugiej ligi. Naprzeciw siebie stanęły bowiem dwa zespoły, które nie ukrywają wysokich aspiracji sięgających awansu na zaplecze Enea Ekstraligi. Już od pierwszego biegu warunki dyktowali jednak opolanie, którzy po dwóch wyścigach prowadzili 10:2. Szybko wypracowana przewaga ustawiła w dużym stopniu obraz całego pojedynku. - Nie tak miało być. Nie będę ukrywał, że przyjeżdżaliśmy tutaj z nastawieniem na wygraną. Cały czas musieliśmy gonić wynik. W pewnym momencie zbliżyliśmy się do opolan. Natomiast gospodarze potwierdzili swoje pierwszoligowe aspiracje. Musimy dokonać zmian w składzie, bo nie może być tak, że juniorzy zdobywają nam tylko jeden punkt przez cały mecz. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Musimy na spokojnie usiąść, porozmawiać i zobaczyć. To dopiero pierwszy mecz. Do końca rundy zasadniczej jeszcze długa droga, więc nie ma co wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Na pewno będą zmiany w składzie na drugi mecz z Krakowem, ale jakie, to jeszcze nie wiem. Musimy przede wszystkim poznać przyczyny słabej postawy niektórych zawodników - zauważa menadżer rybnickiego zespołu, Maciej Simionkowski.
Bardzo dobrze dysponowanym gospodarzom skuteczny opór postawili jedynie Oliver Allen oraz Roman Chromik. Anglikowi tylko w ostatnim biegu, gdy losy spotkania były już rozstrzygnięte, powinęła się noga. - Oli i Roman potwierdzili, że będą stanowić o sile tej drużyny. Oczywiście im również zdarzały się drobne wpadki, ale to jest sport. Były luki w składzie - ubolewa menadżer. - Proszę spojrzeć na punkty Kolejarza. Tam wszyscy punktowali. Poza Tomkiem Rempałą każdy dołożył cenne punkty do ich dorobku i mecz wygrali zdecydowanie. Szkoda dwóch ostatnich wyścigów, bo nie ukrywajmy, że ciężko będzie odrobić te straty u nas w Rybniku. Niemniej osiemnaście punktów nie są jakaś zaporową stratą. Do meczu rewanżowego z Opolem jeszcze dużo czasu. Na razie musimy się skoncentrować na tych najbliższych pojedynkach, a więc u nas z Krakowem i wyjeździe do Piły. Trzeba punktować.
W awizowanym składzie Rekinów na poniedziałkowe spotkanie znalazł się Kenni Larsen. Duńczyka na opolskim torze jednak zabrakło. - Przyczyna jest taka, że Kenni na motocyklach, które ma w Danii, jeszcze nie trenował. Bardzo nalegałem, żeby przyjechał do nas na trening punktowany, ale tego nie zrobił. Tłumaczył się występami w lidze angielskiej. Skoro dla Olivera Allena nie stanowiło problemu przyjechać na takie zawody, a dla Larsena tak, to postanowiłem dać szansę Bartkowi Szymurze, który punktował solidnie podczas sparingów. Możemy teraz gdybać, co by się stało, jakby jechał Larsen, Thornblom lub Mikkel B. Jensen za Randrupa. Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Teraz wiemy zdecydowanie więcej, ale nikt nie jest wróżką - uważa Simionkowski.
Straty z pierwszej serii spotkań rybniczanie będą chcieli odrobić w meczu ze Speedway Wandą Kraków. Ekipa spod Wawela nie jest jednak chłopcem do bicia i rybniczan czeka kolejny trudny pojedynek. - Wyniki pokazują, że każdy będzie groźny. Będzie groźna Piła, czy Krosno, co potwierdziło się w Krakowie. Na każdego rywala trzeba będzie się maksymalnie spinać i koncentrować. Nie ma słabeuszy w tej lidze - kończy Maciej Simionkowski.
Hey!
Rybniks team manager didn't mean I were ready enough for him!
to odpowiedz Mikkela Jensena na pytanie czemu nie jeździł w Opolu oszczędzaj Momot dalej ! lepiej opłacać Czytaj całość