Najlepiej ze wszystkich wychowanków pilskiego klubu w działaniach Victorii zorientowany jest Mariusz Franków. Od kilku tygodni przygląda się dokładnie wszystkiemu co jest związane z przyszłością pilskiego żużla i dziwi go decyzja PZMot-u. - Od jakiegoś czasu przyglądam się sytuacji klubu i myślę, że środowa decyzja jest co najmniej dziwna. Były już w polskim żużlu podobne sytuacje i w drodze wyjątku decyzje zazwyczaj były pomyślne dla klubów. W Pile jest ogromne zainteresowanie żużlem i kibice udzielają się nie tylko na stadionie, ale organizują wiele akcji. Widocznie to jeszcze zbyt mało.
Popularny "Franek", podobnie jak inni zawodnicy, nie jest w stanie zrozumieć jak można było doprowadzić do obecnej sytuacji. - Victoria była w stanie zgodzić się praktycznie na wszystko. Wiem jakie były podejmowane działania przez tych ludzi, którzy przecież nie są powiązani z poprzednim klubem. Ta decyzja nie dotyczy poprzednich działaczy, ale uderza w nowych ludzi, a przede wszystkim w kibiców i zawodników. Nie mogę zrozumieć jak można po takim sezonie, awansie i wielkich fetach doprowadzić do tego, że w Pile nie będzie żużla!
Według Frankowa decydującym argumentem jest deklaracja działaczy Victorii dotycząca spłaty zawodników z sezonu 2011. Uważa, że powinno to zostać wzięte pod uwagę. - Klub chce działać dla dobra zawodników. Chce umożliwić im odzyskanie pieniędzy, których w inny sposób pewnie nigdy nie dostaną. PZMot powinien wspierać takie działania, a dodatkowo powinien starać się wyciągać żużel z kryzysu. Ta decyzja powoduje, że znów w Polsce mamy jeden klub mniej i niczemu dobremu to nie służy. Piła ma ogromne tradycje i to też powinno być brane pod uwagę. Przeczekanie roku może się nie udać. Wracając do zawodników - zawsze dążono uregulowania długów. Kiedy ja jeździłem na Ukrainie miałem zaległości i nie otrzymałem ich do dziś. Minął rok i klub bez spłaty zawodników znów jedzie. Tutaj chce się zawodników spłacić, ale bez ligi jest to niemożliwe.
Z niepokojem doniesienia z Piły śledzi także wychowany przy Bydgoskiej Tomasz Gapiński. Obecny kapitan Polonii Bydgoszcz doskonale widział odradzającą się popularność żużla w rodzinnym mieście. - Mieszkam w okolicach Piły, jestem wychowankiem Polonii i sprawy pilskiego żużla nigdy nie były mi obojętne. Teraz widzimy jak trudna jest obecna sytuacja. Po takim sezonie nie spodziewałem się, że może dojść do takich problemów. Świetnie oglądało się pełen stadion i było widać, że całe miasto tak jak w latach 90-tych znów tym sportem żyje. Wiem jaka jest sytuacja, ale mam nadzieję, że mimo wszystko w sezonie 2012 klubu z Piły nie zabraknie w polskiej lidze. Oczywiście ważne jest zrealizowanie deklaracji o spłacie zawodników i uważam to za podstawę dalszych działań.
Mimo wielu nowych obowiązków informacje o problemach pilskiego żużla doszły także do jednego z najpopularniejszych wychowanków Polonii - Rafała Dobruckiego. Trener Falubazu wie, że sytuacja jest trudna, jednak ma nadzieję, że uda się ją szybko poprawić. - Oczywiście zależy mi na tym, aby polski żużel się rozszerzał, a nie kurczył. Wiele lat swojej kariery spędziłem w Pile i chciałbym, aby ten ośrodek przetrwał. Mam nadzieję, że mimo wszystko klubowi z Piły uda się wystartować w rozgrywkach ligowych w sezonie 2012, jednak zaznaczam, że działacze nowego klubu powinni dopiąć wszystkie sprawy formalne. Zdaję sobie sprawę ze skali trudności tego przedsięwzięcia, ale życzę pilskim działaczom powodzenia.
Dobrucki, Franków i Gapiński o Pile
Przez wiele lat Piła słynęła w żużlowym światku ze znakomitych wychowanków. W trudnych chwilach pilskiego żużla byli zawodnicy Polonii nie zamierzają odcinać się od swoich korzeni i kibicują walce o przetrwanie czarnego sportu w mieście nad Gwdą.
Źródło artykułu: