Maciej Kmiecik: Zdradzi pan swoją receptę na to, jak podnosić się z kolan? Kilka razy przecież wygrywał pan z reprezentacją Polski Drużynowy Puchar Świata, kiedy pewnie już niewielu wierzyło w szczęśliwy finał?
- Faktycznie, tak się kilka razy zdarzyło, że podnosiliśmy się z kolan czy... błota. Trochę nam szczęście dopisało, ot, cała tajemnica (śmiech).
Szczęście, szczęście, ale gdzieś tam na pewno w tych sukcesach była ręka trenera, co podkreślali wielokrotnie sami zawodnicy...
- Na pewno trzeba mieć intuicję. Wielu rzeczy nie da się przewidzieć, ale trzeba mieć wyobraźnię. W coś trzeba wierzyć, mieć jakiś plan. Nie można się poddawać. Dopóki jest szansa na zwycięstwo, czy to w meczu ligowym, czy też rywalizacji o Puchar Świata, trzeba walczyć. Poddać się można po zawodach. W czasie zawodów nigdy.
Pamiętam, jak rozmawialiśmy przed rokiem podczas podobnej gali i mówił pan wówczas, że w sezonie 2011 mierzy pan w cztery złote medale. Dwa z nich na pewno udało się osiągnąć. Co zatem planuje pan na sezon 2012?
- Plan jest prosty: 5-10-15.
Co to oznacza?
- Chcę zdobyć piętnasty medal Drużynowych Mistrzostw Polski z Unią Tarnów, dziesiąty medal Drużynowego Pucharu Świata i piąty medal Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów.
A propos Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów, chyba najwyższa pora powrócić na mistrzowski tron?
- Za mojej kadencji mieliśmy już trzy złote medale. Ostatnie te dwa sezony nam nie wyszły, ale za to mieliśmy mistrza i wicemistrza świata juniorów indywidualnie, a wcześniej indywidualnie było nieco gorzej. W poprzednim sezonie w drużynówce zanotowaliśmy wypadek przy pracy. W tym roku chcemy znów zdobyć tytuł Drużynowych Mistrzów Świata Juniorów.
Zapytam jeszcze o Drużynowy Puchar Świata, który będzie rozgrywany według nieco innych reguł. Selekcjonować będzie pan już tylko czterech żużlowców do drużyny. Będzie trudniej?
- Zdecydowanie tak. Nie wolno się absolutnie pomylić. Kiedy wybierało się pięciu zawodników do kadry był jeszcze delikatny margines błędu. Teraz nie mowy o pomyłce.
Myśli pan już powoli o tym, jak zmieni się rozgrywanie zawodów przy czterech żużlowcach, a nie pięciu jak było dotychczas?
- Na razie za wcześnie, by cokolwiek przewidywać. Zobaczymy, w jakiej formie będą nasi zawodnicy. Na pewno zamierzam się wybrać kilka razy na zawody Elitserien, by zobaczyć jak nasi kadrowicze radzą sobie na szwedzkich torach. Powinno dać to lepsze wyobrażenie. Cała nasza czołówka ściga się w Szwecji, więc tory nie powinny być dla nich zaskoczeniem.
Jakiś czas temu wspominał pan o odmłodzeniu kadry na Drużynowy Puchar Świata, nawet kosztem nie zdobycia złotego medalu. Nadal jest to aktualne?
- Było to bardzo aktualne przy poprzednim systemie rozgrywania Drużynowego Pucharu Świata, kiedy mogło startować pięciu żużlowców w każdej ekipie. Na skutek zmiany przepisów, nie będę się upierał na siłę przy odmładzaniu kadry. Mam jednak nadzieję, że młodzi swoją dobrą jazdą sami sobie załatwią miejsce w kadrze seniorów.