Od przyszłego sezonu kluby I ligi na podpisy pod kontraktami i punktówkę będą mogły wydać maksymalnie 1,5 miliona złotych, kluby II ligi milion. Przekroczenie tego limitu ma skutkować obowiązkiem przeznaczenia określonych środków na szkolenie młodzieżowców. Zdaniem prezesa Startu Gniezno dopiero praktyka pokaże czy ten pomysł pomoże ustabilizować sytuację finansową pierwszoligowych klubów. - Rozwiązania dotyczące kwestii finansowych są dość dyskusyjne. Odpowiedniej rozmowy zabrakło podczas spotkania w Warszawie. Byłem jedną z osób, które tworzyły regulamin finansowy, który funkcjonował od marca tego roku w pierwszej i drugiej lidze. Czas pokazał, że ta forma obostrzeń finansowych się nie sprawdziła. Wariant, który zaakceptował GKSŻ jest formą pośrednią. To rozwiązanie może się sprawdzić, ale to zweryfikuje praktyka. Generalnie jednak uważam, że ograniczenia wydatków w pierwszej lidze to słuszna idea - powiedział dla SportoweFakty.pl Arkadiusz Rusiecki.
Prezes gnieźnieńskiego klubu nie jest entuzjastą nowej formuły rozgrywania play-offów w pierwszej lidze. W przyszłym sezonie ta faza rozgrywek miałaby odbywać się według podobnego schematu jak w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Regulamin jako taki jeszcze nie powstał. Mogę ustosunkować się zatem wyłącznie do treści, które według mojej wiedzy mają się w nim znaleźć. Dla naszego klubu trudna do zaakceptowania będzie kwestia rozgrywania spotkań fazy play-off. Jazda w play-off dla zespołów, które zajmą piąte czy szóste miejsce w tabeli może być korzystna. Teoretycznie jednak taki układ nie jest korzystny dla zespołów ze ścisłej pierwszoligowej czołówki. Dla nich cały handicap może sprowadzić się raptem do 4 punktów biegowych w pojedynku ćwierćfinałowym. Może zatem dojść do sytuacji w której najlepsza drużyna rundy zasadniczej z powodu niekorzystnych okoliczności odpadnie. Te kwestie powodują pewien dyskomfort i nasze wątpliwości. Bogaci sobie z tym radzą w najwyższej klasie rozgrywkowej, my też będziemy musieli się z tym zmierzyć - powiedział Arkadiusz Rusiecki.
W przyszłym roku przed spotkaniami pierwszej i drugiej ligi ma odbywać się próba toru. Arkadiusz Rusiecki jest sceptycznie nastawiony do tej idei. - Nie widzę racjonalnych przesłanek, które legły u podstaw powrotu do próby toru. Z tego co słyszałem na spotkaniu w Warszawie ma to się odbywać w taki sposób, że drużyna będzie miała minutę na próbę toru. Myślę, że w takim wydaniu próba toru niewiele by wniosła.