Zrobiłem sobie tylko wstyd - wypowiedzi po Derbach Pomorza

GTŻ Grudziądz poległ na własnym stadionie z Polonią Bydgoszcz aż 35:55. Tuż po zakończeniu spotkania zarejestrowaliśmy rozmowy z zawodnikami obu ekip. Gospodarze zgodnie twierdzili, że Poloniści pokazali po prostu klasę.

Mariusz Puszakowski (GTŻ Grudziądz): Ciężko mi cokolwiek analizować na gorąco. Zabrakło zarówno moich punktów, jak i kolegów. Wszyscy, że tak powiem "daliśmy ciała" i tyle. Na swoim torze powinniśmy wygrywać. Wróciłem dopiero po kontuzji i w meczu z takim rywalem wydaje mi się, że jakoś to wyglądało, ale nie jestem zadowolony do końca ze swojej postawy, bo mogło być lepiej. Powiem szczerze, że nie widziałem żadnego wyścigu. Skupiam się na swoich motocyklach i ciężko wypowiadać mi się za kolegów. Każdy na pewno wie, co źle zrobił w poszczególnej fazie i trzeba jakoś rozwiązać ten problem. Myślę, że co do mojej osoby jakichś większych pretensji nie można mieć. Wróciłem po kontuzji i przyszło mi startować w 15. wyścigu, ale jak mówię to mnie nie usprawiedliwia. Staram się jeździć zawsze jak najlepiej, tego chcę i robię co tylko mogę, żeby było dobrze.

Artur Mroczka (GTŻ Grudziądz): Z początku było wydać, że zawodnicy Polonii nie są tak dobrze dopasowani, jak my i dowoziliśmy cenne punkty. W późniejszej fazie było widać klasę tych zawodników, dopasowali się i ciężko było zbierać punkty. Jeżeli dobrze ruszyło się ze startu, to jeszcze dało radę utrzymać punktowaną pozycję. Jak najbardziej jestem zadowolony ze swojej jazdy. 7 punktów nie jest złym wynikiem. Pierwszy bieg udało się zwyciężyć, później dwa punkty udało mi się dowieźć dwukrotnie, tak więc cieszę się bardzo. Ponadto udało mi się pokonać Andreasa Jonssona, więc mam dodatkową satysfakcję. Przegraliśmy z liderem, na pewno szkoda, ale myślę, że nie jest to żadna hańba. Za atak na Emilu Sajfutdinowie otrzymałem upomnienie, ale taki jest żużel. Po prostu było ślisko i jak już się wynosiło, to ciężko było zawrócić, ale na szczęście nic się nie stało, nie było upadku, więc jest dobrze.

Kamil Brzozowski (GTŻ Grudziądz): W niedzielę wróciliśmy z Gorican i tam miałem takie groźne upadki. Jestem trochę poobijany. Kręgosłup mnie boli, udo strasznie mi spuchło. Ogólnie mogłem nie wyjeżdżać na tor. Później spróbowałem i okazało się to kompletnym niewypałem. Na szybko składaliśmy jakiś motocykl, bo W sobotę się pokasowały i było jak było. Wydaje mi się, że niepotrzebnie w ogóle wyjechałem na tor, bo zrobiłem sobie tylko wstyd. Bydgoszcz ma bardzo dobrych zawodników. Każdy niemało już osiągnął, wszyscy są tam znani, aczkolwiek myśleliśmy, że powalczymy i wygramy. Nie wiem, co się dzieje. Widocznie nie idzie nam teraz.

Jacek Gollob (Polonia Bydgoszcz): Chłopaki jechali doskonale. Ja zdobyłem dwa punkty. Można powiedzieć, że tylko dwa punkty, ale w trudnych biegach z Nikasem Klingbergiem. Lepiej dopasowaliśmy się i myślę, że zespół bydgoski jest lepszy. Po prostu chłopacy jeżdżą ekstraligowo, co tu ukrywać. To niczego nie ujmuje zawodnikom z Grudziądza. Grand Prix tutaj przyjechało i wygrało. Naprawdę to są zawodnicy światowej klasy. Davidsson i Jonsson startowali w Drużynowym Pucharze Świata w Vojens. Emil Sajfutdinov jeździł w półfinale IMŚJ, tak więc nie ma się czemu dziwić. W moim wypadku to wszystko nieźle wygląda, mniej punktów jest tylko. Na pewno mnie to zraża, przede wszystkim dlatego, że zawsze jadę w stawce. Lepiej radzę sobie na torze bydgoskim, ale tylko dlatego, że tak długo nie jeździłem. Raz zostałem zmieniony, dlatego, że koledzy jechali o zwycięstwo i bardzo dobrze, że można wstawić zawodnika w tak trudnej sytuacji. Wydaje mi się, że Polonia na pewno awansuje do ekstraligi, nie wiadomo, co by musiało się stać, aby było inaczej, bo chłopacy jadą doskonale. Cały czas brakuje mi jazdy, ale jeżdżę od połowy sezonu w Polonii dlatego, żeby się rozjeździć i w przyszłym sezonie startować tu w ekstralidze.

Krzysztof Buczkowski (Polonia Bydgoszcz): Na pewno mogę być zadowolony ze swojej postawy. Chodziło nam o zwycięstwo. Jak mówiłem, nie chciałem tutaj nic nikomu udowadniać. Byliśmy drużyną i całe szczęście, bo jak wiadomo był to wyjazd. Wszystko mi pasowało i tylko moje błędy zadecydowały, że zdobyłem 11 punktów, a nie więcej. Cieszmy się z tego, co jest.

Źródło artykułu: