Dino Kovacic dołączył do zespołu Startu po bardzo udanym występie w półfinale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, który został rozegrany na torze w Gnieźnie. - Nierówną formą dysponuje aktualnie Simon Gustafsson, dlatego szukaliśmy dodatkowego zawodnika, który byłby dla niego alternatywą - tłumaczył kilka dni temu Arkadiusz Rusiecki, prezes klubu. - Wybór padł na Dino, któremu od pewnego czasu się przyglądaliśmy i którego występ na naszym torze pokazał, że to utalentowany i perspektywiczny zawodnik. Sztab szkoleniowy Startu prawdopodobnie da mu szansę w kilku meczach ligowych bieżącego sezonu.
Siedemnastolatek wówczas w Gnieźnie zaprezentował się bardzo poprawnie i bez żadnych problemów uzyskał przepustkę do finału. Dość powiedzieć, że za swoimi plecami przywiózł dużo bardziej doświadczonych zawodników (m.in. Linus Sundstroem, Mikael B. Jensen i Ludvig Lindgren). Daleko za Chorwatem był ponadto Andrzej Lebiediew, który w półfinale IMŚJ zdobył tylko jeden punkt (15 miejsce), a w niedzielę był najbarwniejszą postacią w zespole Lokomotivu w potyczce ze Startem (10+2).
Dla odmiany tym razem na torze w Gnieźnie zupełnie nie radził sobie Kovacic, który w trzech startach za każdym razem mijał linię mety na ostatnim miejscu. - Prawda jest taka, że punkt bonusowy nie był naszym głównym założeniem. Przede wszystkim chcieliśmy porządnie potrenować przed bardzo ważnym dla nas meczem z Wybrzeżem Gdańsk - mówił Rafael Wojciechowski, kierownik drużyny gospodarzy. - Drugim celem na dziś było wypróbowanie Dino Kovacicia, który niestety zaprezentował się bardzo słabo.
Dodajmy jednak, że dla Chorwata był to debiut w lidze polskiej, a dodatkowo jego przedpołudniowy trening (jedyny) został odwołany z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych (ulewne deszcze).
Dino Kovacic (CZ) podczas gnieźnieńskiego półfinału IMŚJ