Klątwa Pedersena?
Aby ukazać jak z jednego z najbogatszych klubów żużlowych Włókniarz stał się najbiedniejszy w Ekstralidze, należy zagłębić się nieco w niedaleką przeszłość. Rok 2007 został uznany w Częstochowie za porażkę (Włókniarz zajął 5 miejsce w Ekstralidze). Stąd żywiołowa reakcja właścicieli klubu, firmy Złomrex, którzy zdecydowali się na zakontraktowanie ówczesnego mistrza świata Nickiego Pedersena. Ten manewr do tanich nie należał. Wielu sceptyków wróżyło klubowi spod Jasnej Góry rychłe bankructwo i problemy z pieniędzmi. Rzeczywistość pokazała, że do zapaści finansowej częstochowski klub dzieliła bardzo cienka granica.
Kłopoty zaczęły się tak naprawdę w trakcie sezonu 2008. Już wtedy w kuluarach mówiło się, że jeśli Włókniarz nie wywalczy DMP to jego przyszłość może być zagrożona. Kryzys gospodarczy, który szczególnie dotknął branżę hutniczą (dział funkcjonowania firmy Złomrex), zaczął "dobijać" głównego sponsora "Lwów". Mimo to do rozgrywek w roku 2009 częstochowianie przystąpili w niemalże niezmienionym składzie (odszedł jedynie Sebastian Ułamek - dop.). Ostatecznie bogaty sponsor nie wytrzymał i nie udźwignął finansowania zespołu z Nicki Pedersenem i Gregiem Hancockiem w składzie.
Sezon 2009 w Częstochowie zwieńczono zdobyciem brązowego medalu DMP. To największy sukces Włókniarza w przeciągu dwóch lat startów duńskiego czempiona. Aspiracje sięgały zdecydowanie wyżej. Z perspektywy czasu prezes Marian Maślanka opowiedział jak wyglądały kulisy angażu Pedersena. - Sporo kibiców zarzuca mi, że zła sytuacja klubu to moja wina, bo zatrudniłem Pedersena. Proszę mi wierzyć, że decyzja o zatrudnieniu Nickiego była wspólnym pomysłem z firmą Złomrex, która po kilku latach wspierania częstochowskiego żużla chciała w końcu zdobyć złote medale DMP. To Złomrex wziął na siebie finansowanie kontraktu Duńczyka - stwierdził prezes. Nie miał on łatwego zadania po rozgrywkach w 2009. Z własnej kieszeni pokrył długi klubu, aby ten mógł otrzymać licencję na starty w roku 2010.
Budowanie drużyny na sezon 2010, która miała skutecznie walczyć o utrzymanie, Włókniarz rozpoczął od powrotu Rune Holty. Później podpisy pod kontraktami z częstochowskim klubem składali zawodnicy niechciani bądź wyśmiewani w innych ośrodkach. Peter Karlsson, który przejadł się w Gorzowie, najsłabszy zawodnik Ekstraligi roku 2009 Jonas Davidsson, weteran żużlowych torów Sławomir Drabik, Krzysztof Słaboń pozyskany z pierwszoligowego Startu Gniezno oraz dwójka brytyjskich młodzieżowców Tai Woffinden i Lewis Bridger. Wymienieni zawodnicy mieli stanowić o sile biało-zielonych w minionym roku. Skazani na sromotne pożarcie, napsuli krwi niejednej drużynie.
Obrona Jasnej Góry
Mecze w Częstochowie w tym sezonie niejednokrotnie przypominały rozpaczliwą obronę Jasnej Góry przed najazdem Szwedów w roku 1655. Podkreślić jednak należy, że spotkania przy Olsztyńskiej były niezwykle ciekawe i pasjonujące. Niekiedy emocje sięgały zenitu, a ostateczne rezultaty rozstrzygane były dopiero w ostatnich gonitwach. Najlepszy przykład to inauguracyjny pojedynek z Polonią Bydgoszcz, kiedy to Włókniarz w kuriozalnych okolicznościach wygrał 44:43 i wprawił w entuzjastyczną radość blisko 10 tysięczną publiczność. Takich spotkań było kilka, zakończonych z różnym skutkiem dla częstochowian.
Kto zapewnił kibicom tak niezapomniane emocje? Między innymi żużlowcy wspomniani wyżej. Paradoksalnie spotkania z ich udziałem oglądało się z większą pasją niż mecze, do których Włókniarz przystępował z uznanymi nazwiskami w składzie. Gołym okiem można było dostrzec niezwykłą determinację, ambicję oraz wolę walki. Te cechy nie wystarczyły jednak biało-zielonym w pokonaniu ekip z Gorzowa, Leszna, Torunia oraz Zielonej Góry. - Po prostu drużyny, które wygrywały u nas w Częstochowie były ekipami lepszymi. Warte podkreślenie jest też to, że nie robimy toru takiego, który powoduje upadki. Trzeba przyznać, że jest on do ścigania i mecze są ciekawe. Najlepszy przykład to ostatni pojedynek z Zieloną Górą, kiedy wyścigi były naprawdę interesujące - mówił jeszcze w trakcie trwania rozgrywek menadżer zespołu, Jarosław Dymek.
"Szu Szu Szumina!"
Włókniarz Częstochowa wykonał podstawowe zadanie na ten rok, czyli utrzymał się w Speedway Ekstralidze. Tej sztuki Lwy nie dokonałyby jednak, gdyby nie jeden człowiek, który powrócił do żużla niczym upadła sportowa gwiazda w hollywoodzkiej produkcji. Rafał Szombierski, bo o nim mowa, dokonywał w tym sezonie rzeczy wydaje się niemożliwych. Jego "come back" był niesamowity. Zawodnik, który miał kilkuletnią przerwę w ściganiu na najwyższym poziomie stał się jednym z liderów zespołu, ulubieńcem kibiców za otwarte do nich podejście, żywiołową i pełną radości jazdę oraz zyskał miano bezsprzecznego objawienia. Sam o sobie mówił skromnie: - Nie wierzyłem w siebie, ale powiedziałem sobie, że nie mam nic do stracenia i jak się przyłożę do treningów to musi być tylko dobrze.
Sympatyczny "Szumina" pamięta, kto dał mu szansę powrotu. - Chciałbym zostać w Częstochowie, bo gdyby nie ten klub to dalej pracowałbym w Niemczech. Radości z faktu udanego sezonu w wykonaniu Szombierskiego nie krył także Marian Maślanka, który nie ryzykował wiele dając okazję do zaprezentowania się Rafałowi. - Wspaniała postawa, wspaniała jazda. Naprawdę, wielki powrót. Nawet ja się nie spodziewałem, że będzie aż tak wspaniale. Jednak bardzo mocno wierzyłem w tego chłopaka i nadal wierzę. Oby tak dalej. W tym miejscu ukłony dla Krzysztofa Mrozka z Rybnika, który z inicjatywą zaangażowania Rafała Szombierskiego wystąpił, zaraził mnie tym pomysłem bardzo skutecznie i w związku z tym mamy te wspaniałe efekty - komentował prezes.
"Słaby" za słaby
Krzysztof Słaboń miał być polskim liderem w szeregach Jana Krzystyniaka. Prezes Maślanka liczył na to, że zastąpi on skutecznie Tomasza Gapińskiego. Sam zawodnik założył sobie, że uzyska średnią biegową sięgającą… 2 punktów na bieg. Urodzony w Kanadzie żużlowiec nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. W barwach Włókniarza pojechał zaledwie w dwóch meczach, w których nie pokazał się z najlepszej strony. Skutecznie jego rolę przejął wspomniany Rafał Szombierski. Nie najlepszy sezon ma za sobą także Tai Woffinden, który dopiero po rewolucji w swoim teamie zaczął odnotowywać lepsze wyniki. Końcówkę rozgrywek ligowych na ogromny plus zapisze również Sławomir Drabik, jeden z bohaterów barażu z Lotosem Wybrzeże Gdańsk.
Wbrew pozorom nie najgorzej prezentuje się też średnia frekwencja na stadionie w Częstochowie. Ilość widzów podczas zmagań ligowych na trybunach Areny Częstochowa waha się w granicy 6-7 tysięcy (Włókniarz jechał na swoim torze 9 spotkań). Na tle pozostałych ekstraligowych ekip, dodatkowo biorąc pod uwagę siłę rażenia częstochowskiej drużyny, wynik ten nie jest aż tak kiepski.
Cisza przed burzą?
Póki co Włókniarz jest bierny w sezonie ogórkowym. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie, gdyż wokół tej drużyny słychać jedynie medialną nagonkę stworzoną przez grupę sponsorów, tzw. "reformatorów", niezadowolonych z funkcjonowania klubu. Pomimo wszelakich zawirowań od prezesa Mariana Maślanki bije stoicki, wręcz dziwny spokój. W przeciwieństwie do roku ubiegłego, jest on przekonany, że wszystkie zaległości zostaną spłacone w terminie i Włókniarz bez problemów otrzyma licencję na starty w Ekstralidze. Ponadto, Maślanka uspokaja w kwestii składu. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że bliski opuszczenia drużyny jest Rune Holta. Wiking z krainy Fiordów negocjuje samodzielnie z kilkoma klubami, w tym z Włókniarzem. Jego decyzję powinniśmy poznać w połowie listopada.
Marian Maślanka chce pozostawić w swoim zespole zawodników, którzy pomogą wypełnić minimalny KSM. Jedni z pierwszych do parafowania umów są Jonas Davidsson i Rafał Szombierski, którzy deklarowali chęć pozostania w Częstochowie. Do niedawna głośno było też w kwestii obsady stanowiska trenera. Rzesza kibiców liczy na powrót Marka Cieślaka. W przypadku odejścia Rune Holty Włókniarz będzie miał spory ból głowy, aby znaleźć zawodnika z równie wysokim KSM-em. W kuluarach coraz częściej pada nazwisko Andreasa Jonssona, choć działacze Włókniarza niechętnie wypowiadają się na ten temat. Sam zainteresowany potwierdził jednak, że prowadzi rozmowy z Częstochową.
Wielu sympatyków częstochowskiej drużyny ma nadzieję, że po tak trudnym sezonie zakończonym pozytywnie, może być tylko lepiej. Czy faktycznie Włókniarz przetrwał najcięższy okres? Optymiści wieszczą o bardzo dobrych informacjach w najbliższym czasie. Włodarze klubu są jednak powściągliwi w swych wypowiedziach, jakby dmuchali na zimne. Sceptycy także mają swoją teorię, która głosi wybuch istnej bomby mającej ostatecznie pogrążyć klub. Jedno jest pewne - panująca cisza zapowiada nadchodzącą burzę.
Włókniarz Częstochowa w statystyce:
Liczba meczów: 18
Zwycięstw: 5 (wszystkie u siebie)
Remisów: 0
Porażek: 13 (w tym 4 u siebie)
Zdobyte punkty: 728 (średnio 40,4)
Stracone punkty: 865 (średnio 48,05)
Najwyższa średnia biegowa w zespole: Rune Holta - 2,179
Najwyższa średnia biegowa u siebie: Rune Holta - 2,224
Najwyższa średnia biegowa na wyjeździe: Rune Holta - 2,130
Najwięcej punktów: Rune Holta - 198
Najwięcej bonusów: Rafał Szombierski, Tai Woffinden - 10
Najwięcej biegów: Rune Holta - 95
Najwięcej zwycięstw biegowych: Rune Holta - 39
Najwięcej 2. miejsc: Rune Holta - 35
Najwięcej 3. miejsc: Lewis Bridger, Tai Woffinden - 22
Najwięcej 4. miejsc: Rafał Szombierski, Tai Woffinden - 21
Najwięcej defektów: Borys Miturski, Rafał Szombierski, Sławomir Drabik - 2
Najwięcej upadków: Lewis Bridger, Peter Karlsson - 1
Najwięcej wykluczeń: Rune Holta - 5
Najwięcej taśm: Lewis Bridger - 1