Ekstraliga? Nie spieszymy się z tym - rozmowa z Piotrem Pawlickim

Piotr Pawlicki, dawny zawodnik Unii Leszno, stale trzyma rękę na pulsie w żużlowym świecie synów Przemysława i Piotra. Jeszcze niedawno drżał czy starszy podczas egzaminu na licencję Ż nie zaliczy taśmy. Teraz zastanawia się czy młodszy syn, czekając trzy lata nie zniechęci się do żużla.

Joanna Wojtko: Przemek miał w ostatnich dniach dużo startów, jak je podsumuje ojciec zawodnika?

Piotr Pawlicki: Jestem zadowolony, zawsze się cieszę jak wracamy cało. Od razu Mistrzem Świata nikt nie został, a widzę, że z meczu na mecz jest coraz lepiej. Trafiliśmy chyba też ze sprzętem.

Po ZLM w Lesznie nie kończyły się gratulacje, fantastyczna dyspozycja syna, ciekawa akcja z Piaszczyńskim.

- Dobrze, że jedzie z głową. Wyciąga wnioski, z tego co mu przekazuję. Dojeżdża do startu, wraca, dopytuje. Cieszę się, bo coś z tego jest. Dobrze, że nie robi "po swojemu", słucha i wyciąga wnioski.

Również młodszy syn, Piotr prezentuje się na torze imponująco, zwłaszcza gdy wiemy, że jest taki młody.

- Mały ma jeszcze trzy lata do licencji. Jeśli mu się to nie znudzi to musi być dobrze.

Krążą zapowiedzi, czasem i plotki o starcie Przemka w dorosłej lidze.

- Ekstraliga? Nie spieszymy się z tym. Oczywiście nie ja o tym decyduję, to zależy od decyzji trenera. Nie powiem: Nie. Ale może warto odczekać. Na pewno byłoby dobrze. Najważniejsze jest objeżdżenie, stała jazda. Wiadomo, że treningi nie dają wiele, chłopcy ścigają się tylko ze sobą. Lepiej pojechać w młodzieżówkach, czy treningach sparingowych. Zawodnicy są psychicznie inaczej nastawieni.

Jednak rywalizacja ze starszymi i najlepszymi już była w Daugavpils - start z Adamsem, Pedersenem.

- Tak, w sobotnim półfinale Klubowego Pucharu Europy w Daugavpils. To był trudny mecz, każdy bieg praktycznie z super dobrymi zawodnikami. Jednak sądzę, że Przemek radził sobie bardzo dobrze, Przywiózł pięć punktów, jedno wykluczenie – na drugiej pozycji spowodował upadek.

Na torze widać bardzo dobre przygotowanie sprzętowe – różnica prawie całej prostej, to jest coś.

- Co chwilę mam pytania, gdzie robimy sprzęt, jak przełożenia. Nie ukrywam, że... to jest moja tajemnica. I jest dobrze. Choć w niektórych sytuacjach bardzo mnie to zaskakuje, co bym nie podłożył pod siebie, to Przemek na wszystkim jedzie. Nieraz mam dylemat komu dać silnik, co jeszcze przerobić. Teraz, po ZLM jestem zadowolony, bo trafiliśmy - a to był silnik, z którym nie mogłem dać sobie rady.

Słowem tajemnica, bo we wszystkim macza palce tato.

- Jakieś poprawki wnoszę, mimo, że przynoszę od mechaników. Mam też sprzęt robiony przez Kazimierza Juskowiaka, inne silniki gdzie indziej. Ale nie będę zdradzał całej tajemnicy.

Komentarze (0)