Kilka pierwszych biegów meczu Speedway Polonii Piła z Kolejarzem Rawicz, nie zapowiadało ostatecznego zwycięstwa gości. Mimo wszystko podopieczni Henryka Jaska w odpowiednim momencie się zmobilizowali i według szkoleniowca odpowiednio dopasowali do toru, co było kluczem do sukcesu. - Skończyło się dobrze dla nas, bo z początku były małe problemy. Wiadomo, że to jest inny tor, bo prawie czarny i trzeba do niego odpowiednio motory dopasować. Jest dużo bardziej śliski od naszego, ale powoli się zawodnicy dopasowali, wiedzieli w którą stronę trzeba iść z przełożeniami i końcówka była dla nas. Wiedziałem, że gospodarze mimo kłopotów podejdą bardzo ambicjonalnie i będą chcieli udowodnić, że stać ich na czwórkę i postawili nam trudne warunki. Taką postawą udowodnili, że warto, aby ich ktoś tutaj zauważył. Cieszę się, że wygraliśmy i jedziemy dalej bez specjalnego obciążenia.
Trener Henryk Jasek ma małe zastrzeżenia co do stanu pilskiej nawierzchni, na której z każdym kolejnym biegiem pojawiało się coraz więcej dziur. Według szkoleniowca gospodarze mogą przygotować tor w dowolny sposób, jednak dziury w nawierzchni są niedopuszczalne. - Było sporo dziur i powiem tak: dziur na torze nie powinno być. Tor może być przyczepny, albo śliski, ale bez dziur. Stwarzają one niebezpieczeństwo dla zawodników. Może tak to teraz wyszło, że gospodarze na tym więcej stracili, bo ogromnie chcieli dobrze się pokazać. Na dziurach ktoś kto nawet nie chce nikomu zrobić krzywdy, może to uczynić przypadkowo. Cyprian Szymko wpadł na koleinę, nie opanował motoru, ale całe szczęście, że się tak skończyło i jest cały, bo to młody chłopak i przez głupotę mógł nie jechać dalej.
W ekipie Kolejarza nie było w niedzielę słabego punktu. Każdy z zawodników dołożył ważną cegiełkę do końcowego zwycięstwa. - Każdy punkt się liczył i każdy był bardzo ważny, dlatego tym bardziej się cieszę, że nikt z mojej drużyny nie odpuścił i starał się wypaść jak najlepiej.
W piątek Kolejarz wysoko przegrał na własnym torze z ekipą KMŻ Lublin. Wówczas zawiódł m.in. lider rawickiej ekipy - Sebastian Alden. Henryk Jasek nie obawiał się jednak, że Szwed może w Pile pojechać równie słabo. - Z Lublinem nam nim nic nie wychodziło. Nie mogliśmy się spasować i to goście czuli się lepiej niż my na własnym torze. Tak wyszło, ale myślę, że już się to nie powtórzy. Wiedziałem, że Alden jest startowcem i w meczu z Lublinem motor mu nie pasował. W Pile jak jechał kiedyś to wiedział jak się spasować i po dwóch zerach miał same trójki, dlatego byłem pewien, że pojedzie tutaj dobrze.
Awans do rundy finałowej oznacza dla Kolejarza sześć kolejnych meczów w sezonie 2010, jednak rawicka ekipa przystąpi do drugiej części rozgrywek ze sporą stratą do drużyn z Łodzi, czy Lublina. Jakie są w takim razie cele na drugą część sezonu? - Nie ma takiej presji, że musimy. Jeżeli nie awansujemy to nikt się od nas nie odwróci. Po prostu chcemy wypaść ja najlepiej. Nie zadowoli mnie czwarta pozycja i myślę, że będzie dużo lepiej, ale nie chcę zapeszać. Jedziemy o jak najlepszy wynik.