Zawsze był porywczy, nigdy nie rozsiewał ziarna nudy wokół siebie. Gdy wściekał się na żużlowców, potrafił rzucić kontraktem niczym bezużyteczną stertą śmieci, ale zanim rozkołysany w powietrzu papier dotarł do poziomu podłogi, złość zdążyła zelżeć. John Perrin uwielbiał huśtawkę emocjonalną. Przenigdy nie skrywał swoich intencji. Uratował klub Belle Vue od zagłady, gdy w 1987 roku Stuart Bamforth postanowił sprzedać stary, legendarny stadion Asów przy Hyde Road. Z dnia na dzień żużlowcy z Manchesteru zostali bez dachu nad głową. Tylko szaleniec pokroju Perrina mógł wyciągnąć pomocną dłoń. Przeniósł zespół na stadion znany miłośnikom psich wyścigów - Kirkmanshulme Lane. Od 1988 do 2005 roku był szefem Belle Vue Aces. Zawodnicy pamiętają, że szatnia potrafiła zmieniać kolory na ścianach kilkakrotnie w ciągu dnia. John potrafił być roztargnionym artystą, który krzyczał wniebogłosy i pomstował na zło całej kuli ziemskiej, ale kilka minut później zmieniał się w potulnego baranka łaknącego spokoju. W 1993 roku doprowadził Asy do tytułu mistrza Anglii po porywających meczach z Wolverhampton. W 2005 roku sprzedał klub biznesmenowi ze środkowej Anglii - Tony Mole. Miał coraz mniej sił, starość pukała coraz mocniej do drzwi. Zmarł 7 lipca 2010 roku. Nagła śmierć. Tragedia przypłynęła do burty Perrina tak błyskawicznie, że nawet nie można było z nią zamienić paru słów. Była szybka jak dłoń żużlowca podczas puszczania sprzęgła. - Przysięgnij się pan, że mówisz prawdę, że mój zawodnik naprawdę ma pękniętą miednicę - zwrócił się do lekarza zawodów John Perrin, gdy był w pełni sił i szalał jako promotor Belle Vue. Lekarz przytakiwał i mówił, że kość miednicy na bank pękła. Perrin nie zwalniał tempa i nacierał ze średniowiecznym taranem. - W porządku, niech zatem obieca pan, że odda mi pan swój piękny dom. Jeśli okaże się, że miednica jest nietknięta, wówczas konfiskuję pański dom! - śmiał się opętańczo John Perrin. Lekarz od razu wycofywał się ze swoich słów, bo nie smakował mu los kloszarda…
Perrin miał 68 lat, gdy wydał z siebie ostatnie tchnienie w domu, który kochał ponad życie. W Salford pożegnał się ze światem. W tym samym Salford, w którym urodził się były piłkarz reprezentacji Anglii - Paul Scholes.
Chłopcy, którzy dziś stanowią o sile Asów, mają powód, aby uczcić pamięć człowieka, który ocalił speedway w Manchesterze. Peter Karlsson doskonale pamięta Johna Perrina i przyrównuje go do braci Moranów. Bezkompromisowy, dobroduszny, bryzgający ciętym humorem. Pełna paleta barw. Peter będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony, bo bardzo przeżył fakt, że nie udało mu się wygrać choćby jednego wyścigu na starym torze Wolverhampton. Szwed przed rokiem świętował tytuł drużynowego mistrza Anglii z Wilkami, ale z powodu wysokiej średniej musiał opuścić zespół Petera Adamsa i przeniósł się do Manchesteru. Gdy 28 czerwca 2010 roku Peter Karlsson przyjechał na Monmore Green, nie mógł wyczarować choćby jednego zwycięstwa. Przegrywał z Ludvigiem Lindgrenem, Tyronem Proctorem, Adamem Skórnickim i Freddie Lindgrenem. Karlsson był zdruzgotany tą niemocą. Oczy Chrisa Mortona mówiły jedno: dlaczego staremu mistrzowi idzie jak po grudzie? A "Pikej" nie wiedział co się dzieje. Jedynie Hans Andersen potrafił dwukrotnie pocałować szachownicę. Duńczyk zadomowił się na Wyspach. Wie, że bez regularnej jazdy w Sky Sports Elite League nawet taki wyjadacz jak zwycięzca GP na Parken z 2006 roku nie ma czego szukać w rywalizacji o IMŚ. Hans Andersen wygrał 102 wyścigi w historii występów w GP, Belle Vue pasuje mu ze względu na termin rozgrywania poniedziałkowych spotkań na własnym torze, a poza tym, nie bez znaczenia jest fakt, że jeździ w najstarszym brytyjskim klubie. - Wbrew temu, co ludzie myślą o współczesnych gladiatorach, historia jest bardzo ważna. Sportowcy uwielbiają ścigać się w drużynach o bogatych tradycjach - mówi zawodnik, który w dwóch ostatnich latach awansował do ścisłego finału GP Wielkiej Brytanii w Cardiff. Hans może być dumny z formy jaką prezentuje na Wyspach, bo 5 lipca poprowadził Asy do zwycięstwa nad Poole Pirates (50:40) w Knockout Cup). Duńczyk nie miał szans zmierzyć się w tym roku z zespołem pszczół z Coventry, gdyż dwukrotnie deszcz udaremnił próbę rozegrania meczu. 29 marca i 7 czerwca niebo nad Manchesterem płakało, a w jedynym tegorocznym starciu z Coventry, Hans nie mógł wystąpić z powodu chmury pyłu wulkanicznego. 16 kwietnia Belle Vue pokonało na wyjeździe ekipę "Rosco" 48:42, ale Pszczoły zapowiadają srogi rewanż za wiosenną porażkę. Chris Morton obawia się meczu z Coventry, bo Anglik James Wright wciąż odczuwa skutki upadku w meczu I ligi pomiędzy Speedway Miszkolc a Lotosem Wybrzeże Gdańsk (4 lipca 2010 roku Węgrzy przegrali 34:55, a Wright zanotował dzwona w swoim drugim starcie i nie pojawił się już na torze). Morton dał odpocząć Wrightowi w meczu pucharowym przeciwko Poole, ale dziś potrzebuje wsparcia Jamesa.
Chris Morton załamał się po przeczytaniu listu od Szkota, Williama Lawsona. W zimie Szkot chciał udowodnić swą przydatność w Elite League, walczył, aby zostać wypożyczonym z Edinburgh Monarchs. Nagle, gdy Lawson odjechał 13 spotkań w Elite League, wyznał, że ma żal do Chrisa, bo za rzadko startuje w EL, aby związać koniec z końcem. William wyliczył Chrisowi, że w lipcu może liczyć co najwyżej na start w 15 wyścigach, więc nie podoła finansowo, dlatego chce wrócić do Premier League. Morton był zdumiony argumentacją Lawsona. - Prawda jest taka, że w 13 meczach William wystąpił w 60 wyścigach, więc w żaden sposób nie mógł zaniżyć swoich oczekiwań do 3 startów w meczu, bo średnia wynosi ponad 4 biegi na mecz. Dostał sprzęt z klubu, koledzy mu pomagali, walczył w trudnych wyścigach i przywoził ważne oczka, więc nie rozumiem jego decyzji, ale szanuję. Muszę szperać i poszukiwać nowego zawodnika w jego miejsce - rzekł Chris.
Duńczyk Ulrich Ostergaard przybył z odsieczą do Manchesteru. Wrócił do dawnej drużyny jako zawodnik wypożyczony z Peterborough. Świetnie spisuje się Josh Grajczonek, kolega Joe Screena z Glasgow Tigers. Australijczyk jest poważnym wzmocnieniem Belle Vue Aces.
Pszczoły liczą na Lewisa Bridgera, który przeprosił za zamieszanie swój macierzysty klub - Eastbourne Eagles. - Wiem, że doprowadziłem ich do zawrotu głowy, bo chciałem wrócić do Arlington po nieudanych występach w Peterborough, ale Coventry zaproponowało mi lepsze warunki. "Rosco" wyposażył mnie w nowy silnik, a moi kumple z Eastbourne nie mieli widoków na takie szastanie pieniędzmi, więc wybrałem ofertę Coventry. Jeżdżę na dużym torze w Brandon, chcę się odbudować, aby wreszcie zacząć solidnie punktować w Polsce - powiedział Lewis. W czwartek 8 lipca Bridger zaliczył solidnego dzwona na I okrążeniu w meczu z Lakeside Hammers. Wycofał się z zawodów, w głowie szumiało mu jak na dnie Pacyfiku, ale w niedzielę pojawił się w barwach Włókniarza Częstochowa podczas wyjazdowego meczu w Tarnowie.
Pszczoły pojadą w poniedziałek bez Krzysztofa Kasprzaka, który pozostał w Galicji ze względu na zaległy mecz z Unibaxem Toruń. "Rosco" wierzy jednak głęboko w sukces. Wierzy pomimo absencji Kasprzaka. Alun wie, że w piątek Josh Auty pojechał rewelacyjnie w mistrzostwach par Premier League w Somerset. Wraz z Ricky Ashworthem sięgnęli po tytuł mistrzowski dla Sheffield pokonując faworyzowany duet Birmingham Brummies: Steve Johnston - Jason Lyons. Miejsce Kasprzaka zajmie zawodnik - gość: Duńczyk Niels Kristian Iversen, który 16 kwietnia jeździł w meczu Coventry - Belle Vue w barwach Asów…
Ben Barker już rozmasował nadgarstek po morzu autografów rozdanych w Cardiff, Edward Kennett spisuje się tak jak życzy sobie tego "Rosco", a ponadto coraz pewniej na brytyjskich torach czuje się Przemek Pawlicki, więc Pszczoły są pełne optymizmu. "Rosco" w kółko powtarza, że dzisiejszy mecz musi wygrać ekipa Coventry, bo inaczej ogarnie go ocean frustracji, a wiadomo, że smutny "Rosco" to gorsza atmosfera w pubie. Asy też wiedzą, że jadą mecz o być albo nie być w play-off, więc Morton i spółka zrobią wszystko, aby ze spokojem przygotować się do organizacji memoriałowego turnieju ku czci Petera Cravena, dwukrotnego IMŚ. 2 sierpnia zbliża się milowymi krokami, a najstarszy klub na Wyspach chce, aby hołd dla Cravena był wspaniałym świętem dla kibiców…
Tomasz Lorek