Tomasz Lorek zaprasza na mecz Belle Vue Aces - Coventry Bees

Belle Vue Aces zmierzy się na swoim torze z Coventry Bees w poniedziałkowym meczu Elite League (godz. 20:30). Spotkanie pokaże na żywo Polsat Sport. Sytuację obu drużyn przybliża Tomasz Lorek, komentator Polsatu.

Zawsze był porywczy, nigdy nie rozsiewał ziarna nudy wokół siebie. Gdy wściekał się na żużlowców, potrafił rzucić kontraktem niczym bezużyteczną stertą śmieci, ale zanim rozkołysany w powietrzu papier dotarł do poziomu podłogi, złość zdążyła zelżeć. John Perrin uwielbiał huśtawkę emocjonalną. Przenigdy nie skrywał swoich intencji. Uratował klub Belle Vue od zagłady, gdy w 1987 roku Stuart Bamforth postanowił sprzedać stary, legendarny stadion Asów przy Hyde Road. Z dnia na dzień żużlowcy z Manchesteru zostali bez dachu nad głową. Tylko szaleniec pokroju Perrina mógł wyciągnąć pomocną dłoń. Przeniósł zespół na stadion znany miłośnikom psich wyścigów - Kirkmanshulme Lane. Od 1988 do 2005 roku był szefem Belle Vue Aces. Zawodnicy pamiętają, że szatnia potrafiła zmieniać kolory na ścianach kilkakrotnie w ciągu dnia. John potrafił być roztargnionym artystą, który krzyczał wniebogłosy i pomstował na zło całej kuli ziemskiej, ale kilka minut później zmieniał się w potulnego baranka łaknącego spokoju. W 1993 roku doprowadził Asy do tytułu mistrza Anglii po porywających meczach z Wolverhampton. W 2005 roku sprzedał klub biznesmenowi ze środkowej Anglii - Tony Mole. Miał coraz mniej sił, starość pukała coraz mocniej do drzwi. Zmarł 7 lipca 2010 roku. Nagła śmierć. Tragedia przypłynęła do burty Perrina tak błyskawicznie, że nawet nie można było z nią zamienić paru słów. Była szybka jak dłoń żużlowca podczas puszczania sprzęgła. - Przysięgnij się pan, że mówisz prawdę, że mój zawodnik naprawdę ma pękniętą miednicę - zwrócił się do lekarza zawodów John Perrin, gdy był w pełni sił i szalał jako promotor Belle Vue. Lekarz przytakiwał i mówił, że kość miednicy na bank pękła. Perrin nie zwalniał tempa i nacierał ze średniowiecznym taranem. - W porządku, niech zatem obieca pan, że odda mi pan swój piękny dom. Jeśli okaże się, że miednica jest nietknięta, wówczas konfiskuję pański dom! - śmiał się opętańczo John Perrin. Lekarz od razu wycofywał się ze swoich słów, bo nie smakował mu los kloszarda…

Perrin miał 68 lat, gdy wydał z siebie ostatnie tchnienie w domu, który kochał ponad życie. W Salford pożegnał się ze światem. W tym samym Salford, w którym urodził się były piłkarz reprezentacji Anglii - Paul Scholes.

Chłopcy, którzy dziś stanowią o sile Asów, mają powód, aby uczcić pamięć człowieka, który ocalił speedway w Manchesterze. Peter Karlsson doskonale pamięta Johna Perrina i przyrównuje go do braci Moranów. Bezkompromisowy, dobroduszny, bryzgający ciętym humorem. Pełna paleta barw. Peter będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony, bo bardzo przeżył fakt, że nie udało mu się wygrać choćby jednego wyścigu na starym torze Wolverhampton. Szwed przed rokiem świętował tytuł drużynowego mistrza Anglii z Wilkami, ale z powodu wysokiej średniej musiał opuścić zespół Petera Adamsa i przeniósł się do Manchesteru. Gdy 28 czerwca 2010 roku Peter Karlsson przyjechał na Monmore Green, nie mógł wyczarować choćby jednego zwycięstwa. Przegrywał z Ludvigiem Lindgrenem, Tyronem Proctorem, Adamem Skórnickim i Freddie Lindgrenem. Karlsson był zdruzgotany tą niemocą. Oczy Chrisa Mortona mówiły jedno: dlaczego staremu mistrzowi idzie jak po grudzie? A "Pikej" nie wiedział co się dzieje. Jedynie Hans Andersen potrafił dwukrotnie pocałować szachownicę. Duńczyk zadomowił się na Wyspach. Wie, że bez regularnej jazdy w Sky Sports Elite League nawet taki wyjadacz jak zwycięzca GP na Parken z 2006 roku nie ma czego szukać w rywalizacji o IMŚ. Hans Andersen wygrał 102 wyścigi w historii występów w GP, Belle Vue pasuje mu ze względu na termin rozgrywania poniedziałkowych spotkań na własnym torze, a poza tym, nie bez znaczenia jest fakt, że jeździ w najstarszym brytyjskim klubie. - Wbrew temu, co ludzie myślą o współczesnych gladiatorach, historia jest bardzo ważna. Sportowcy uwielbiają ścigać się w drużynach o bogatych tradycjach - mówi zawodnik, który w dwóch ostatnich latach awansował do ścisłego finału GP Wielkiej Brytanii w Cardiff. Hans może być dumny z formy jaką prezentuje na Wyspach, bo 5 lipca poprowadził Asy do zwycięstwa nad Poole Pirates (50:40) w Knockout Cup). Duńczyk nie miał szans zmierzyć się w tym roku z zespołem pszczół z Coventry, gdyż dwukrotnie deszcz udaremnił próbę rozegrania meczu. 29 marca i 7 czerwca niebo nad Manchesterem płakało, a w jedynym tegorocznym starciu z Coventry, Hans nie mógł wystąpić z powodu chmury pyłu wulkanicznego. 16 kwietnia Belle Vue pokonało na wyjeździe ekipę "Rosco" 48:42, ale Pszczoły zapowiadają srogi rewanż za wiosenną porażkę. Chris Morton obawia się meczu z Coventry, bo Anglik James Wright wciąż odczuwa skutki upadku w meczu I ligi pomiędzy Speedway Miszkolc a Lotosem Wybrzeże Gdańsk (4 lipca 2010 roku Węgrzy przegrali 34:55, a Wright zanotował dzwona w swoim drugim starcie i nie pojawił się już na torze). Morton dał odpocząć Wrightowi w meczu pucharowym przeciwko Poole, ale dziś potrzebuje wsparcia Jamesa.

Chris Morton załamał się po przeczytaniu listu od Szkota, Williama Lawsona. W zimie Szkot chciał udowodnić swą przydatność w Elite League, walczył, aby zostać wypożyczonym z Edinburgh Monarchs. Nagle, gdy Lawson odjechał 13 spotkań w Elite League, wyznał, że ma żal do Chrisa, bo za rzadko startuje w EL, aby związać koniec z końcem. William wyliczył Chrisowi, że w lipcu może liczyć co najwyżej na start w 15 wyścigach, więc nie podoła finansowo, dlatego chce wrócić do Premier League. Morton był zdumiony argumentacją Lawsona. - Prawda jest taka, że w 13 meczach William wystąpił w 60 wyścigach, więc w żaden sposób nie mógł zaniżyć swoich oczekiwań do 3 startów w meczu, bo średnia wynosi ponad 4 biegi na mecz. Dostał sprzęt z klubu, koledzy mu pomagali, walczył w trudnych wyścigach i przywoził ważne oczka, więc nie rozumiem jego decyzji, ale szanuję. Muszę szperać i poszukiwać nowego zawodnika w jego miejsce - rzekł Chris.

Duńczyk Ulrich Ostergaard przybył z odsieczą do Manchesteru. Wrócił do dawnej drużyny jako zawodnik wypożyczony z Peterborough. Świetnie spisuje się Josh Grajczonek, kolega Joe Screena z Glasgow Tigers. Australijczyk jest poważnym wzmocnieniem Belle Vue Aces.

Pszczoły liczą na Lewisa Bridgera, który przeprosił za zamieszanie swój macierzysty klub - Eastbourne Eagles. - Wiem, że doprowadziłem ich do zawrotu głowy, bo chciałem wrócić do Arlington po nieudanych występach w Peterborough, ale Coventry zaproponowało mi lepsze warunki. "Rosco" wyposażył mnie w nowy silnik, a moi kumple z Eastbourne nie mieli widoków na takie szastanie pieniędzmi, więc wybrałem ofertę Coventry. Jeżdżę na dużym torze w Brandon, chcę się odbudować, aby wreszcie zacząć solidnie punktować w Polsce - powiedział Lewis. W czwartek 8 lipca Bridger zaliczył solidnego dzwona na I okrążeniu w meczu z Lakeside Hammers. Wycofał się z zawodów, w głowie szumiało mu jak na dnie Pacyfiku, ale w niedzielę pojawił się w barwach Włókniarza Częstochowa podczas wyjazdowego meczu w Tarnowie.

Pszczoły pojadą w poniedziałek bez Krzysztofa Kasprzaka, który pozostał w Galicji ze względu na zaległy mecz z Unibaxem Toruń. "Rosco" wierzy jednak głęboko w sukces. Wierzy pomimo absencji Kasprzaka. Alun wie, że w piątek Josh Auty pojechał rewelacyjnie w mistrzostwach par Premier League w Somerset. Wraz z Ricky Ashworthem sięgnęli po tytuł mistrzowski dla Sheffield pokonując faworyzowany duet Birmingham Brummies: Steve Johnston - Jason Lyons. Miejsce Kasprzaka zajmie zawodnik - gość: Duńczyk Niels Kristian Iversen, który 16 kwietnia jeździł w meczu Coventry - Belle Vue w barwach Asów…

Ben Barker już rozmasował nadgarstek po morzu autografów rozdanych w Cardiff, Edward Kennett spisuje się tak jak życzy sobie tego "Rosco", a ponadto coraz pewniej na brytyjskich torach czuje się Przemek Pawlicki, więc Pszczoły są pełne optymizmu. "Rosco" w kółko powtarza, że dzisiejszy mecz musi wygrać ekipa Coventry, bo inaczej ogarnie go ocean frustracji, a wiadomo, że smutny "Rosco" to gorsza atmosfera w pubie. Asy też wiedzą, że jadą mecz o być albo nie być w play-off, więc Morton i spółka zrobią wszystko, aby ze spokojem przygotować się do organizacji memoriałowego turnieju ku czci Petera Cravena, dwukrotnego IMŚ. 2 sierpnia zbliża się milowymi krokami, a najstarszy klub na Wyspach chce, aby hołd dla Cravena był wspaniałym świętem dla kibiców…

Tomasz Lorek

Komentarze (0)