Długo nic nie wskazywało, że Jacek Rempała znajdzie się w gronie siedmiu zawodników, którzy wystąpią w półfinałach. Po trzech seriach startów zawodnik łódzkiego klubu miał na swoim koncie zaledwie trzy oczka. - Nie było łatwo. Jadąc tutaj chciałem awansować, tym bardziej, że półfinał jest w Łodzi i nie dopuszczałem do siebie myśli, aby nie znaleźć się w siódemce. Ten tor troszeczkę się zmienił. Dawno tutaj nie jeździłem i szczególnie po opadach źle dobrałem przełożenia na początku zawodów. Później niepotrzebna taśma i było trochę nerwowej atmosfery. Po trzech startach miałem trzy punkty i sytuacja była bardzo trudna, ale bardzo chciałem awansować. Zostały mi dwa bardzo ciężkie biegi, ale bardzo wierzyłem w awans. Postanowiłem sobie, że te dwa wyścigi jestem w stanie wygrać i przypomniały mi się gonitwy na szczycie z Ekstraligi, kiedy decydowałem o rozstrzygnięciu meczu. Najważniejszy jest awans do półfinału, tym bardziej, że rozegrany zostanie w Łodzi - zaznacza Rempała.
39-latek staje przed ogromną szansą udziału w kolejnym w swojej bogatej karierze finale Indywidualnych Mistrzostw Polski. Półfinał zostanie bowiem rozegrany na torze w Łodzi, na którym, jak sam twierdzi czuje się coraz lepiej. - Bardzo dobrze czuje się na tamtejszym torze. Wszystko ze sprzętem gra. Uważam, że nie jest źle. Jadę coraz lepiej, już zapomniałem o problemach z początku sezonu. Z meczu na mecz staje się coraz silniejszym punktem zespołu i tym występem to potwierdziłem. Najważniejszy tak jak mówię jest awans do półfinału i to, że cały czas czerpię radość z jazdy - podkreśla.
Przez znaczną część czwartkowych ćwierćfinałów rozgrywanych w Opolu karty rozdawał padający deszcz. W trudnych warunkach kluczowe znaczenie odgrywały pola startowe. - W połowie zawodów ten tor się zmieniał. Zrobiła się maź i wszystko było uzależnione od pól startowych w tych warunkach. Najlepsze było pierwsze pole. Tor był śliski. Ciesze się z awansu tym bardziej, że rok temu nie awansowałem do półfinału. Miałem trochę problemów wówczas. Teraz jestem w półfinale i chciałbym awansować do kolejnego finału Mistrzostw Polski. Już nie wiem nawet, który to dokładnie będzie. Bodajże osiemnasty, lub dziewiętnasty. Przez całą swą karierę byłem w finale i czołówce krajowej. Myślę, że w tym roku jest szansa, aby znaleźć się ponownie w finale - mówi Rempała.
W niedzielę rozpocznie się już runda rewanżowa II ligi. Łodzianie rozegrali dotąd pięć spotkań i z dorobkiem ośmiu punktów są liderem tabeli. Podopiecznym trenera Zdzisława Ruteckiego tylko raz podwinęła się noga w Pile, gdzie wypuścili z rąk wydawałoby się w pewnym momencie pewną wygraną. Rempała wierzy jednak, że był to jedynie wypadek przy pracy i jego zdaniem wszystko zmierza w określonym kierunku, jakim dla Orła jest awans na zaplecze Ekstraligi . - W pierwszym meczu w Krakowie nie pojechałem. Może i dobrze, bo miałem trochę problemów. Nie byłem poukładany sprzętowo. Silniki nie grały tak, jakbym chciał. Może za dużo nowych części próbowałem od razu i wszystko poszło w inną stronę. Potem wysokie zwycięstwo z Opolem i nieszczęsny wyjazd do Piły. Nie powinniśmy tego meczu przegrać. Zdecydowanie prowadziliśmy dziesięcioma punktami po sześciu, czy siedmiu biegach i wydawało się, że wszystko jest dobrze. Jednak warunki się zmieniły, a zawodnicy nie chcieli zmieniać zbytnio swoich przełożeń, czy robić jakiś korekt. Dlatego gospodarze odjechali nam trzy biegi po 5:1 i w efekcie przegraliśmy mecz. To już jednak za nami. Ważne, że zawodnicy rozkręcają się. Łukasz Jankowski słabo pojechał w Pile, a dwa tygodnie później jedzie tam na eliminacje Mistrzostw Polski Par klubowych i robi piętnaście punktów z ekstraligowcami. Jest naprawdę dobrze. Mamy zarówno dobrych juniorów, jak i seniorów, wobec czego jest ostra rywalizacja. Tym bardziej, że depczą nam po piętach obcokrajowcy, a sam prezes jest za nimi. To jest dla nas taki bat, aczkolwiek to dobrze. Każdy musi się liczyć, że jak raz nie pojedzie dobrze, to w następnym meczu może już nie wystąpić. To jednak podnosi nasz poziom i oto chodzi. Wiadomo, jaki jest cel. Jest nim awans do I ligi i nie wyobrażam sobie, abyśmy w tym roku nie awansowali - uważa najstarszy z klanu Rempałów.
Dla 39-latka obecny sezon jest pierwszym w barwach ekipy z miasta Włókniarzy. Podobnie, jak w przypadku wcześniejszych zmian barw klubowych, także i tym razem Rempała nie żałuję podjętej decyzji. - Nigdy nie żałowałem swoich decyzji o przenosinach do innego klubu. Na dzień dzisiejszy także niczego nie żałuję. Jestem w dobrze poukładanym klubie. Chciałbym być do końca liderem tej drużyny i aby cały zespół na czele z prezesem i działaczami był zadowolony po zakończeniu sezonu. Chciałbym abyśmy świętowali awans. Poziom drugoligowych rozgrywek jest znacznie wyższy, niż rok temu. Pod względem sprzętowym to nie jest już ta druga liga, co kiedyś. Jeśli się nie zainwestuję w konkretne motocykle, to jednak tych punktów nie ma. Wiadomo potem robi się problem, zwłaszcza, że naciskają obcokrajowcy, a sami działacze często nalegają, aby postawić na innych zawodników. Cały czas trzeba być skoncentrowanym i do każdego meczu przygotowywać się z osobna - kończy Jacek Rempała.