Jarosław Handke: W tym tygodniu zadebiutowałeś w lidze ukraińskiej. Jak oceniasz swój występ w Równem?
Wiktor Gołubowskij: Na początku meczu wszystko mi pasowało, z biegiem czasu jednak było już gorzej. W środkowej fazie zawodów nie mogłem się odnaleźć. Nie wiedziałem, jakie dobrać przełożenia. Pogubiłem się w tej części meczu. Po pierwszych biegach tor się trochę zmienił. Potrzeba mi więcej jazdy i doświadczenia, które bezpośrednio z tym się wiąże.
Miałeś okazję w tych zawodach rywalizować z Piotrem Dymem i Jackiem Rempałą, którzy w Polsce jeżdżą dla Orła Łódź. Z drużyną tą zmierzysz się wraz z kolegami już w niedzielę. Jak oceniasz jazdę tych zawodników oraz wasze szanse w tym meczu?
- To, że na przykład ci zawodnicy wraz z klubem ze Lwowa wygrali z klubem z Równego, w którego składzie ja byłem, nie oznacza, że podobnie będzie w lidze polskiej. To jest sportu, bywa tutaj bardzo różnie. Pojadę do Łodzi, by walczyć tam do końca. Będę się starał zrobić wszystko, byśmy wygrali. A jak będzie w rzeczywistości, to przekonamy się w niedzielę.
Mecz w Równem obserwowało duże grono kibiców. Jak oceniasz atmosferę panującą na trybunach podczas tych zawodów?
- Bardzo fajna. Pamiętam czasy, gdy jeździłem w lidze rosyjskiej i przyjeżdżałem na mecze na ten stadion. Zawsze było tam dużo kibiców. W środę startowałem jako zawodnik ich klubu i chciałbym im bardzo podziękować za doping. Naprawdę bardzo mi się tam podobało.
Jak to się stało, że zadebiutowałeś w lidze ukraińskiej?
- Zaprosił mnie Włodimir Trofimow. Znam go już od dawna. Byłem tam przez kilka dni w kwietniu, rozmawialiśmy już wtedy na ten temat. Wtedy nic pewnego jeszcze jednak nie było, ten mój start, można powiedzieć, "wisiał w powietrzu". Ostatecznie jednak okazało się, że skontaktowaliśmy się i w efekcie tego przyjechałem na te zawody.
Jak oceniasz poziom ligi ukraińskiej?
- Jeździli w tym meczu zawodnicy z ligi polskiej, z którymi w Polsce też się spotykam. Można powiedzieć, że nie ma różnicy między tymi ligami, jest w nich praktycznie ten sam poziom. Juniorzy na Ukrainie są troszeczkę słabsi, ale są to młodziutcy chłopacy, którzy na żużlu stawiają dopiero pierwsze kroki. Kiedyś muszą jednak zaczynać karierę i zdobywać cenne doświadczenie.
Czy w kolejnych meczach Huraganu również będziesz jeździł?
- Na razie nie wiem. W najbliższym czasie pojedzie prawdopodobnie w moje miejsce Grzegorz Stróżyk. On też ma tam podpisany kontrakt. Mamy taką umowę, że w kolejnych zawodach wystąpi Grzegorz.
Mówiłeś, że musiałeś odrzucić ofertę jazdy w lidze duńskiej ze względu na to, że nie masz swego busa. Jak więc dostałeś się na Ukrainę?
- Akurat z Grzegorzem Stróżykiem pojechałem na Ukrainę. Można więc powiedzieć, że była to okazja. Gdyby nie Grzegorz, to nie byłbym w stanie tam pojechać.
Jak wygląda sprawa z twoimi startami w lidze rosyjskiej w Saławacie?
- Na razie nic nie wiem. Czekam na sygnał od działaczy z Saławatu. Ostatnio, gdy z nimi rozmawiałem, powiedzieli mi, że gdy tylko będą mieli mi coś do przekazania w tej sprawie, od razu się ze mną skontaktują. Jesteśmy w kontakcie
Jak możesz podsumować dotychczasowych sześć meczów w barwach Kolejarza w swoim wykonaniu?
- Oczywiście, że jestem zadowolony. Więcej mi wychodzi, niż nie wychodzi. Ale zdarzają się też takie biegi czy zawody, które nie układają się po mojej myśli. Taki jest sport, raz się wygrywa, raz się przegrywa. Nic na to się nie poradzi.
Czy w dwumeczu z Orłem macie szanse na bonus?
- Dlaczego mamy nie mieć szans? One są zawsze. Będziemy walczyć o zwycięstwo nawet w Łodzi. Nie mogę odpowiedzieć teraz, jaki będzie wynik tych meczów, ale na pewno będziemy walczyć i to jest pewne.