Oceniając Tomasza Golloba prawdopodobnie z każdej perspektywy i każdego punktu widzenia należy niewątpliwie przyznać, iż jest on jednym z integralnych i bardziej widowiskowych, w szczególności dla nas - Polaków, elementów cyklu Grand Prix, począwszy od początków serii w roku 1995. Wszak to właśnie Gollob wygrał inauguracyjne zawody Grand Prix we Wrocławiu. Dodając do tego choćby tylko kilka z licznych osiągnięć pana Tomasza - 2 srebrne medale oraz 4 brązowe IMŚ, 4 złote i 4 srebrne medale mistrzostw świata w drużynie, 7 zwycięstw w zawodach Grand Prix w Bydgoszczy, to mimo brakującego tytułu mistrza świata, wyłania się nam obraz najlepszego żużlowca w Polsce. Dlaczego w końcu nie miałby nadejść czas na upragniony tytuł? Tomasz Gollob jest dziś, jak kiedyś Roman Jankowski - jak wino, im starszy, tym lepszy.
Początki w Grand Prix były jednak dla Golloba trudne. W pierwszym sezonie startów wypracował sobie opinię ostro i często brutalnie jeżdżącego zawodnika. Warto przypomnieć sytuację z GP Wielkiej Brytanii w 1995 roku, kiedy to swoich nerwów na wodzy nie utrzymał Craig Boyce i na murawie stadionu potężnym prawym prostym znokautował Golloba (Do zobaczenia na youtube). Australijczyk uznał, iż Gollob spowodował jego upadek chwilę wcześniej.
Australijczyk otrzymał za to zachowanie karę pieniężną, na którą złożyli się inni zawodnicy GP, którym nie podobały się poczynania Polaka na torze. Gollob z czasem stracił swój wizerunek czarnego charakteru, a już całkowicie jego wyczyny zostały przyćmione z chwilą pojawienia się w cyklu Nickiego Pedersena, który przebojem wdarł się na żużlową scenę i wywindował ostrą jazdę na zupełnie inny poziom.
Gollob jest jednym z tych zawodników serii GP, który w swój dzień potrafi odjechać niesamowite zawody i pokazać na torze te umiejętności, które powodują, że my kibice tak bardzo fascynujemy się żużlem. Przypomnijmy sobie GP Polski we Wrocławiu w 1999 roku i kapitalny bieg z udziałem Tomasza Golloba, Tonyego Rickardssona, Jimmyego Nilsena oraz Stefana Danno. Przepiękna pogoń Polaka za Nilsenem i rewelacyjny manewr na ostatnim wirażu...
Tomaszowi Gollobowi przytrafiały się i lepsze i gorsze dni. Obok wielkich imprez z Polakiem w roli głównej, pamiętam też takie, gdy aktualny zawodnik Stali Gorzów jechał na końcu stawki, spoglądał nerwowo na swoją maszynę, nie szarpał za wszelką cenę do przodu.
Jeżeli popatrzymy przez chwilę na cykl Grand Prix z szerszej perspektywy, to oczywiste wydaje się, iż dla dobra tego sportu jak najbardziej pożądane jest odnoszenie sukcesów przez jak największą liczbę jeźdźców z Polski. W dzisiejszych czasach wydaje się, że już bezpowrotnie to właśnie kraj nad Wisłą przejął od Wielkiej Brytanii miano ojczyzny żużla. W nowym roku w Polsce odbędą się 3 turnieje cyklu, w tym jeden na najnowocześniejszym żużlowym obiekcie na świecie w Toruniu. Każdy ze stadionów polskich gospodarzy z pewnością będzie odwiedzony przez ogromne rzesze kibiców, a atmosfera na "polskich GP" jak zwykle będzie wyśmienita. Wszyscy polscy sympatycy żużla znów będą ściskać kciuki za "naszych" i czekać na upragnione złoto...
Tomasz Gollob ma statut gwiazdy w polskim sporcie. W roku 1999 został wybrany najlepszym sportowcem Polski w Plebiscycie Przeglądu Sportowego. Ma w swoim dorobku 8 tytułów Indywidualnego Mistrza Polski. Jest tym, na którego w Grand Prix stawiamy od wielu lat. Z każdym jednak rokiem wszyscy zastanawiamy się co się stanie, gdy Gollob zakończy karierę (oby trwała jak najdłużej!)? Jeżeli nie Tomasz Gollob, to kto ma sięgnąć po tytuł IMŚ dla Polski?
Tu na dzień dzisiejszy jawi mi się tylko jedno nazwisko - Hampel. Jarosław Hampel w minionym sezonie pokazał nam, iż jest w stanie wygrywać z najlepszymi. Do historii DPŚ w 2009 roku przejdzie ostatni bieg w wykonaniu Tomasza Golloba. To, że przejechany na motocyklu Krzysztofa Kasprzaka odejdzie pewnie kiedyś w zapomnienie. Nie można jednak zapomnieć faktu, iż to właśnie Jarosław Hampel był ojcem sukcesu polskich żużlowców, zdobywając w finale w Lesznie aż 18 pkt.
Jeżeli jakikolwiek naród na świecie zasługuje na Indywidualnego Mistrza Świata, to z pewnością jest to Polska. Cierpliwie czekamy już od 1973 roku i nie zapomnianego złota Jerzego Szczakiela. Gollob ocierał się już tyle razy o złoto, iż trudno uwierzyć, że jeszcze nie udało mu się go zdobyć. Wydaje się, że jest już tak doświadczonym zawodnikiem, a do tego tak poukładanym i pewnym swego, że możemy z optymizmem wyczekiwać kolejnego sezonu. Do tego mamy wspomnianego wyżej "Małego". Hampel to zawodnik, który jest już w pełni ukształtowany. Zna smak rywalizacji w elicie. Na niejednym torze dane mu było się ścigać. Jest zdeterminowany, szybki na dystansie, dysponuje świetnym wyjściem spod taśmy. Jeżeli ominą go kontuzje, to wierzę, że obok Tomasza Golloba będzie dostarczał nam kibicom jeszcze wiele radości długo po tym, jak Gollob zakończy zawodowe ściganie. Jak to będzie jednak w rzeczywistości? Przekonamy się już na wiosnę przyszłego roku…