Jeśli przyjrzymy się miastom, które odegrały rolę w życiu Andrzeja Pogorzelskiego, można stwierdzić, że był on skazany na żużel. Urodził się 12 października 1938 roku w Lesznie, a później jego losy zaprowadziły go do Gniezna. Tam trafił do... seminarium duchownego, ponieważ rodzice widzieli w nim idealnego kandydata na księdza.
Nie chciał zostać księdzem
Problem polegał na tym, że Andrzej Pogorzelski miał inne plany na życie. Pewnego wieczoru wybrał się do miasta i został przyłapany w kawiarni z grupą dziewczyn, co zakończyło się jego wyrzuceniem z seminarium. W ten sposób otworzyła się przed nim droga do uprawiania sportu żużlowego.
Pogorzelski, który urodził się w Lesznie, miejscu dominującym w rozgrywkach o Drużynowe Mistrzostwo Polski na początku lat 50., obawiał się wracać do rodzinnego miasta po incydentach z seminarium. Dlatego zamieszkał u starszego brata, Teodora, mechanika żużlowców Startu Gniezno.
ZOBACZ WIDEO: Woźniak o swoim udziale w walkowerze. Stanowcza reakcja zawodnika
Brat zachęcił Andrzeja do treningów, jednak pojawiły się nowe trudności. Nie miał ani ukończonych 18 lat, ani prawa jazdy, co wówczas było wymagane do uprawiania żużla. Władze klubu postanowiły, że Pogorzelski będzie startował jako... Władysław Ryczkowski, żużlowiec, który był w kadrze Startu, ale nie mógł wystartować z powodu kontuzji. Dzięki temu małemu oszustwu, Pogorzelski mógł rozwijać swoje umiejętności.
Choć Andrzej Pogorzelski nigdy wcześniej nie jeździł na motocyklu, szybko zyskał talent do żużla. Kłopot pojawił się, gdy pewnego dnia do Gniezna przyjechał jego ojciec. Oczekiwał, że zobaczy Teodora jako mechanika, a tymczasem ujrzał drugiego syna na torze.
W wieku 18 lat Pogorzelski wrócił do Leszna i zdobył żużlowe licencje. Swoją karierę w lidze rozpoczął w 1957 roku w barwach Startu Gniezno, gdzie zyskał pseudonim "Puzon".
Kupiony za kilka sztuk motorów
W pierwszej stolicy Polski spędził pięć lat, po czym przeniósł się do gorzowskiej Stali, gdzie stał się nie tylko legendą klubu, ale również całego polskiego żużla. Transfer Pogorzelskiego kosztował... pięć motocykli.
W Gorzowie Pogorzelski rozwinął skrzydła, zdobywając z drużyną wymarzone Drużynowe Mistrzostwo Polski w 1969 roku oraz pięć srebrnych medali (1964, 1965, 1966, 1968, 1971). - Nigdy nie żałowałem tej decyzji - mówił pod koniec 2015 roku, gdy odsłonięto jego tablicę w Alei Sław Stali Gorzów.
Cieszę się, że czujesz się dobrze w Gorzowie, bo po tym, co dla nas, dla Stali zrobiłeś, to tak, jakbyś naprawdę był gorzowianinem. Nie ma znaczenia, skąd pochodzisz, bo tu dla nas jesteś gorzowianinem. To tutaj przeżyliśmy nasze najlepsze lata - i my, i ty. Dziękujemy ci serdecznie, bo byłeś i jesteś najlepszym trenerem na świecie - komplementował wtedy Pogorzelskiego Bogusław Nowak, kolejna legenda gorzowskiej Stali.
Pogorzelski podczas uroczystości na stadionie w Gorzowie był wyraźnie zawstydzony. Nie spodziewał się, że po latach spotka go taka przyjemność. Inaczej wyglądało to w trakcie jego kariery, kiedy reprezentował Polskę w Drużynowych Mistrzostwach Świata. Z Biało-Czerwonymi zdobył trzy złote medale (1965, 1966, 1969).
Po zdobyciu pierwszego złota w DMŚ w niemieckim Kempten udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że cieszy się z brązowego medalu Brytyjczyków. Problem w tym, że Wyspiarze zdobyli go kosztem ZSRR. Efektem tego było to, że po powrocie do kraju musiał tłumaczyć się przed Służbą Bezpieczeństwa.
Na ostatnim etapie swojej kariery Pogorzelski wrócił do Leszna. Startował w ekipie "Byków" w latach 1973-1976, po czym zdecydował, że czas na koniec kariery.
Łowca talentów
Po zakończeniu kariery zawodniczej Andrzej Pogorzelski nie zrezygnował z żużla. Wrócił do środowiska jako trener, wychowując m.in. Marka Towalskiego, Bogusława Nowaka czy Jerzego Rembasa.
Chciałbym podziękować od nas wszystkich - tych, których miał pod swoją opieką. Był naszym idolem, naszym wychowawcą, naszym liderem i zawsze mogliśmy na niego liczyć. Andrzej Pogorzelski to nazwisko, które w całej Polsce ma duże znaczenie. Jesteśmy dumni, że wyszliśmy spod jego skrzydeł - powiedział Nowak o swoim dawnym trenerze.
Pogorzelski po latach w nSport+ opowiedział o tym, jak dobierał zawodników do swojej złotej drużyny w Gorzowie. - Każdego łapałem za rękę i sprawdzałem, czy się trzęsie, czy się denerwuje - powiedział.
Z uśmiechem wspominał też początki w szkółce Jerzego Rembasa, którego na pierwszy trening przywiózł ojciec milicjant i kazał mu "zostać i jeździć". - Został, bo się bałem - wyznał Pogorzelski, który dobrze pamiętał swoje doświadczenia z Służbą Bezpieczeństwa.
Jako trener pracował również w Lesznie, Toruniu i Gnieźnie, a z jego rąk wyszli tacy zawodnicy jak Roman Jankowski czy Mariusz Okoniewski. W ostatnich latach życia Pogorzelski mieszkał w Lesznie. Zmarł 16 października 2020 roku wieku 82 lat.
Łukasz Witczyk, dziennikarz WP SportoweFakty