Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: Jak bardzo zamieszanie w Krajowej Lidze Żużlowej wpływa na przygotowanie do sezonu Ultrapur Startu?
Paweł Siwiński, prezes klubu z Gniezna: Istotne jest, że pierwsza kolejka odbędzie się bez zmian. Co będzie później, to zobaczymy. Na spotkaniu w Warszawie ustaliliśmy, że bez względu na liczbę drużyn, inauguracja ma odbyć się w pierwotnym terminie. To było ważne w kontekście promocji wydarzenia. Reszta kalendarza została ułożona rozsądnie i rozgrywki kończą się w połowie września. Trzeba się pochylić nad tym, co się zdarzyło i przejść do porządku dziennego.
Brak Krakowa w lidze ułatwia stworzenie budżetu?
Oczywiście, to jest w jakiś sposób ulga dla niego. Jeśli drużyna z Małopolski miałaby wystartować słabym składem, to szacunek za to, że podjęli decyzję, żeby nie jechać, bo to by też wypaczyło rywalizację sportową. Dodatkowo na takie mecze nie przychodzą kibice. Poza tym zawsze byłem przeciwnikiem sześciozespołowych play-offów i ostatecznie ich nie będzie.
Czy w obliczu problemów Unii Tarnów Start stał się głównym faworytem KLŻ?
Nie mnie to oceniać. Wiele było już takich ekip. Bez względu na wszystko, naszym celem jest walka o awans do Metalkas 2. Ekstraligi i tutaj nic się nie zmiana.
ZOBACZ WIDEO: Wywiesili transparent dotyczący Tomasza Dryły. Pojawiły się konsekwencje?
Co ze współpracą z Michałem Kołodziejczakiem?
Jak widać, jest on najbardziej zapracowanym członkiem polskiego rządu. Osobiście nie mam odwagi i sumienia, żeby się z nim kontaktować, ponieważ jest zajęty od rana do wieczora. Zaproszenie na pierwszym mecz dostał i zobaczymy, czy w swoim grafiku znajdzie czas na odwiedzenie nas.
Jednakże z dniem wyborów nie zapomniał, co to jest Start Gniezno?
Oczywiście, że nie. Aczkolwiek nie liczymy, że pan Kołodziejczak nagle przywiezie do nas na taczkach miliony złotych. To, co się działo w zeszłym roku w klubach żużlowych, to była patologia. Mistrz Polski na zamówienie polityczne. Takie rzeczy nie mogą się zdarzać.
Jak pan reaguje na komentarze, że w Krajowej Lidze Żużlowej nie będzie walki sportowej a na budżety? Czyli ten, który nie będzie miał z nim problemów, awansuje.
Niestety prawda jest taka, że druga liga to takie trochę niechciane dziecko, które żyje na podtrzymaniu i nigdy nie wiadomo, który i kiedy pacjent umrze.
Ma pan na myśli związek?
Akurat działania Ireneusza Igielskiego są pozytywne. Natomiast po tych wszystkich perturbacjach związanych z przejęciem pierwszej ligi przez Speedway Ekstraligę, ten najniższym poziom stał się taką sierotą. Jest to zlepek zespołów z Polski i spoza tego kraju. Na pewno jakiś pomysł na te rozgrywki trzeba znaleźć. Osobiście życzyłbym sobie, aby ta liga odjechała cały sezon w takim składzie, w jakim wystartuje. A co będzie później, to musimy pomyśleć razem z działaczami, bo uważam, że to jest pora, żeby słuchać też ludzi z wewnątrz klubów.
Byłby pan za połączeniem dwóch najniższych szczebli, gdyby kolejnych zespołów zabrakło?
Jeśli spadnie nam ich liczba do pięciu, to trudno nazwać to poważną ligą. Wówczas trzeba byłoby zastanowić się nad połączeniem lub jakimś podzieleniem Metalkas 2. Ekstraligi na sześciozespołowe grupy. Wtedy najlepsze dwa zespoły z każdej z nich walczyłyby jazdę w play-offach. Na pewno byłby jakiś problem, bo w cztery czy pięć drużyn najniższa liga nie może się odbywać. Miejmy jednak nadzieję, że Kraków w przyszłym roku się pojawi. Wspomina się również o Świętochłowicach.
Dosyć głośno mówiłem o zaangażowaniu pieniędzy z kontraktu telewizyjnego w rozbudowę infrastruktury szeroko rozumianego sportu żużlowego. Naprawdę nie zrobi różnicy czołowym zawodnikom czy dostaną 10, czy 11 tysięcy złotych za punkt. Natomiast zniknięcie z mapy kolejnych ośrodków będzie zauważalne. Konieczna jest pomoc ze strony Speedway Ekstraligi. Ona sama sobie istnieć nie może. Nie ma drapaczy chmur bez fundamentów.
Czyli pana zdaniem pieniądze z kontraktu telewizyjnego powinny być przeznaczane także na zawody młodzieżowe i sprzęt dla najmłodszych?
Dla mnie to jest oczywiste. Nie można zmuszać ledwo dyszących klubów do utrzymywania zespołów juniorskich pod groźbą kar. Po prostu to jest nierealne. Szkolenie musi być finansowane z tej umowy. Wtedy miałoby sens istnienie klubów drugoligowych. We wszystkich zdrowych i normalnych sportach ośrodki z niższym klas rozgrywkowych żyją i zarabiają dzięki wychowywaniu zawodników. Dla przykładu nie zmuszajmy Andrzeja Rusko do szkolenia. Być może we wrocławskich warunkach nie da się zaprosić 20 chłopaków do szkółki. Po prostu te pieniądze powinny być przekazane tam, gdzie jest chęć wychowywania i zapotrzebowanie na to. Wtedy klub z PGE Ekstraligi musi zapłacić za wypożyczenia lub wykup takie żużlowca z innych ekip.
Według pana powinno się wycofać karanie, a wprowadzić nagradzanie?
Oczywiście, że tak. Z jednej strony tworzymy sztuczny twór w postaci U-24 Ekstraligi, a z drugiej zastanawiamy się, kto sfinansuje zawody Zaplecza Kadry Juniorów, bo na to pieniędzy nie ma. Są pewne rzeczy, które nie mi się nie łączą ze sobą. Polski Związek Motorowy chyba jakiś głos w tym ma. Musi on zrozumieć, że krokiem Rawicza pójdą kolejne zespoły i ten sport stanie się jeszcze śmieszniejszy, bo są to w pewnym sensie takie słabsze skoki narciarskie. One istnieją w kilku krajach, ale poza nimi niewiele osób słyszało o tej dyscyplinie. Tak samo jest z żużlem, który jest totalnie niszowy, a w umysłach ludzi w Polsce urósł do rangi sportu numer dwa. Aczkolwiek poza granicami naszego kraju słowa "speedway" nikt nie kojarzy z zawodami żużlowymi.
Tylko wcześniej wspomniany Andrzej Rusko czy Jakub Kępa mogą powiedzieć, że ich drugoligowe kluby nie obchodzą.
Doskonale to rozumiem, lecz wszelkie ustalenia muszą powstawać z trzyletnim wyprzedzeniem. Wówczas prezes Betard Sparty Wrocław też nie będzie miał świadomości, czy nagle nie przyjdzie do niego 15 chłopaków, z których będzie miał trzech świetnych wychowanków. Wtedy podniesie rękę za tym, co jest dobre dla żużla, a nie jego drużyny. Nie wszystko, co jest właściwie dla danego ośrodka, musi być od razu przegłosowane na tak. Zadaniem każdego związku sportowego jest dbanie o dyscyplinę, za którą jest odpowiedzialny, a nie interesy poszczególnych zespołów.
Zostając przy szkoleniu młodzieży. Start nie ma też po prostu skąd brać pieniędzy na większe wsparcie swoich młodzieżowców?
Zdobycie czterech milionów złotych naprawdę nie jest takie proste, jak się wszystkim wokół wydaje. Zresztą mieliśmy świetny przykład Unii Tarnów, której z budżetu zniknęło 3,5 miliona. Staramy się pomagać naszym juniorom na tyle, ile możemy. Nie jesteśmy w stanie dać więcej, niż posiadamy.
Start otrzymał 500 tysięcy złotych dotacji miejskiej. Jest pan zadowolony z tej wartości?
Nie ukrywam, że to nas trochę zabolało, ponieważ otrzymaliśmy mniej pieniędzy, w porównaniu do ubiegłego roku, a koszty prowadzenia klubu się zwiększyły. To na pewno w jakiś sposób wpłynie na to, że będziemy musieli poszukać tych środków w innych miejscach. Jednakże nie narzekamy, a bierzemy się za robotę.
Przy okazji waszego niedoszłego sparingu z Energa Wybrzeżem zrobiło się małe zamieszanie, nawet można powiedzieć, że lekka przepychanka.
Nie jestem żużlowcem, więc trudno mi ocenić stan toru. Chłopaki potem sami trenowali. Decyzja została podjęta przez zawodników z Gdańska i ja tego nie oceniam. Opady były i można było powiedzieć wcześniej, że drużyna nie pojedzie, ale stało się, jak się stało i nie mam żadnych pretensji do nikogo. To był wyłącznie mecz testowy, więc nic takiego się nie stało i nie jest to powód do jakiegoś pogorszenia relacji pomiędzy nami.
Teraz raczej pogoda już powinna dopisywać?
Z prognoz na to wynika. Ziściło się marzenie Ireneusza Igielskiego, że na przełomie marca i kwietnia będą piękne warunki.
Pan nie do końca był za tym terminem?
To prawda, ale skoro już coś ustalono, to nie będziemy tego zmieniać. Doszliśmy do wniosku, że jako kluby, zaczniemy częściej spotykać się z przewodniczącym i dyskutować o różnych sprawach. Myślę, że pan Igielski ma świadomość, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Nie można sobie nawzajem udowadniać, że ktoś wie lepiej, tylko rozmawiać i szukać kompromisów.
Czytaj także:
- Żużel. Świetne wieści z pierwszego egzaminu. Mamy dwunastu nowych żużlowców
- Żużel. Jest zadowolony z jego postawy. "Zaczyna się dziać coś interesującego"