[tag=6480]
Matija Duh[/tag] urodził się 3 kwietnia 1989 roku w miejscowości Novo Mesto, w południowo-wschodniej części Słowenii. Od początku swojej przygody z czarnym sportem uchodził za zawodnika ze sporym potencjałem. Już jako 18-latek sięgnął po tytuł mistrza Słowenii do 21. roku życia, a dwa lata później dorzucił drugi tytuł. Oprócz tego wygrywał również łączony czempionat Słowenii, Chorwacji i Węgier.
Lubił międzynarodowe wyzwania. Przez kilka sezonów szukał swojego szczęścia w polskiej lidze, ale mimo wielu kontraktów w różnych klubach w kraju nad Wisłą wystartował w zaledwie 17 wyścigach ligowych. Zdobył 12 punktów i 12 bonusy - po cztery oczka dla zespołów z Krosna, Łodzi i Ostrowa Wielkopolskiego.
To miała być przygoda
W okresie zimowym tętni życiem sezon żużlowy w Australii, Argentynie oraz w Nowej Zelandii. Szczególnie dużym zainteresowaniem cieszą się mistrzostwa w Ameryce Południowej, gdzie praktycznie co roku udają się obcokrajowcy, a wśród nich również i Polacy. Tak też było w sezonie 2012/2013, kiedy to do Argentyny polecieli m.in. Mariusz Fierlej, Guglielmo Franchetti, Matej Kus czy właśnie Matija Duh.
W trakcie jednej z rund doszło do koszmarnego wypadku z udziałem Matiji Duha oraz Guglielmo Franchettiego. - Wypadek wyglądał koszmarnie. Zahaczył o motocykl kolegi i wjechał z całym impetem w bandę zbudowaną z opon, które w środku były wypełnione betonem. Zderzył się jak ze ścianą - powiedział Fierlej w rozmowie z WP SportoweFakty.
23-letni Słoweniec odniósł skomplikowane urazy neurologiczne - śródczaszkowego krwotoku, złamań czaszki i kości udowej. Funkcje krążeniowe były zachowane. Jeszcze tego samego wieczoru lekarz miał stwierdzić śmierć mózgu, choć niektórzy te informacje dementowali i przekazywali, że Duha czeka skomplikowana operacja.
Zawodnik został podłączony do respiratora, a jego sytuacja przez kilkanaście godzin nie ulegała zmianie. Przekazano, że to rodzina ma zadecydować o ewentualnym zabiegu żużlowca.
"Zmarł mi na rękach"
Niestety, ale do operacji ostatecznie nie doszło. W niedzielę 3 lutego napłynął komunikat, którego wszyscy się obawiali - Matija Duh zmarł w szpitalu. - Wylaliśmy tam morze łez. Nic to nie dało... Nie zapomnę wyników badań komputerowych zaraz po wypadku. One w zasadzie nie pozostawiały nam złudzeń. Mózg Matiji był tak uszkodzony, że nie funkcjonował. Przy życiu podtrzymywały go tylko maszyny - mówił Fierlej.
- On praktycznie umarł mi na rękach na torze. Mam to do dzisiaj przed oczami. Pamiętam ze szczegółami tą tragedię - dodawał Fierlej.
Polak oddał hołd swojemu koledze z toru. Na jego kevlarze pojawił się charakterystyczny duszek, który był symbolem teamu Matija Duha. Fierlej przyznał, że szybko znalazł w Słoweńcu swoją bratnią duszę. Nic dziwnego, że tak bardzo przeżył jego śmierć.
- Przez kilka dni po wypadku mieszkałem w szpitalu. Spałem na korytarzu, bo w Argentynie te placówki są, jakie są. Oczywiście przy Matiji nie czuwałem tylko ja, ale także inni zawodnicy - mówił leszczynianin w wywiadzie z Maciejem Kmiecikiem.
Pamięć wiecznie żywa. Ma swój memoriał
W 2022 roku działacze klubu, który reprezentował Matija Duh - AMD Krsko zdecydowali na organizację wydarzenia ku pamięci swojego byłego zawodnika. W zawodach ku pamięci słoweńskiego jeźdźca uczestniczy młodzież ścigająca się w klasie 250cc, a obie dotychczasowe edycje zakończyły się zwycięstwami największej słoweńskiej nadziei Svena Cerjaka.
Przynajmniej na razie nie wiadomo, kiedy w tym roku zawodnicy spotkają się na torze, by rywalizować o Puchar AMD Krsko i w memoriale Matiji Duha. Spodziewać się jednak można, że podobnie jak w ostatnim czasie będzie to impreza kończąca sezon żużlowy nad Morzem Adriatyckim.
Czytaj także:
1. Wkrótce może zostać jedynym żużlowcem w kraju
2. Co dalej z karierą, która znalazła się na zakręcie?