Żużel. Plusy i minusy. Stadion godny finału i nieziemski Sajfutdinow. Tylko kontuzji szkoda

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: kibice Betard Sparty Wrocław
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: kibice Betard Sparty Wrocław

Dziennikarze WP SportoweFakty, Łukasz Kuczera i Mateusz Puka, oceniają wydarzenia minionego weekendu. Stadion Olimpijski dowiódł w niedzielę, że jest najlepszą areną żużlową w kraju. Szkoda tylko, że kontuzje zabiły emocje w finale PGE Ekstraligi.

[b]

Plusy według Łukasza Kuczery:[/b]

Stadion Olimpijski we Wrocławiu. Platinum Motor Lublin zasłużenie wygrał PGE Ekstraligę. Nawet jeśli Betard Sparta Wrocław przystępowała do meczu w osłabieniu, to należy docenić to, że w szeregach "Koziołków" praktycznie wszyscy zawodnicy w decydującym momencie sezonu prezentowali odpowiednią formę. We wrocławskich szeregach tak nie było, bo chociażby Maciej Janowski zawodził przed kontuzją.

Tak jak należy oddać zasługi Platinum Motorowi, tak należy się cieszyć, że rewanż rozgrywano na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Obiekt w Lublinie trąci myszką i raczej nie gwarantuje takiego komfortu jak ten w stolicy Dolnego Śląska. Cała ceremonia po zakończeniu finału, wraz z wygaszeniem reflektorów, zaplanowanym pokazem świetlnym i fajerwerkami, była godna najlepszej ligi świata.

Kibice Betard Sparty Wrocław. Stadion Olimpijski we Wrocławiu sam w sobie byłby tylko masą betonu i żelastwa, gdyby nie atmosfera zapewniana przez kibiców. Fani z Dolnego Śląska znów stanęli na wysokości zadania. Mimo wysokiej porażki w pierwszym meczu i plagi kontuzji w zespole, obiekt był wypełniony po brzegi.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Zmarzlik został ofiarą walki działaczy. "Oni dostali małpiego rozumu"

Nawet jeśli kibice Betard Sparty kojarzą się głównie ze zwykłym i prostym "WTS, WTS", to jednak potrafili znieść z godnością to, że Platinum Motor od pierwszego wyścigu jechał po złoto. Był szacunek dla rywala, o czym najlepiej świadczą pełne trybuny w momencie, gdy "Koziołki" wchodziły na pierwszy stopień podium.

Emil Sajfutdinow. Mecze o brązowy medal pokazały, ile Rosjanin z polskim paszportem znaczy dla For Nature Solutions KS Apatora Toruń. Były też świetnym podsumowaniem całego sezonu w wykonaniu doświadczonego żużlowca, który w rozgrywkach PGE Ekstraligi był gorszy jedynie od Bartosza Zmarzlika, a to jest wystarczająco wymowne. Bez Sajfutdinowa torunianie mogliby tylko pomarzyć o wdrapaniu się na podium najlepszej ligi świata.

Jarosław Hampel. Można odnieść wrażenie, że wychowanek pilskiej Polonii jest niczym wino - im starszy, tym lepszy. Ile razy już stawiano krzyżyk na Hampelu, a ten ciągle wraca na wysoki poziom. Czy ktoś w roku 2020, gdy doświadczony żużlowiec nie miał miejsca w Lesznie, pomyślałby, że lada moment sięgnie on po dwa tytuły mistrzowskie z Motorem? Prezes Jakub Kępa żałuje, iż regulamin zmusił go do skreślenia jednego z seniorów przed sezonem 2024 i że wybór padł właśnie na 41-latka urodzonego w Łodzi. Gdyby decyzja była podejmowana teraz, najpewniej Hampel szykowałby się do kolejnej kampanii spędzonej na wschodzie Polski.

Minusy według Mateusza Puki:

Kacper Woryna. Wydawało się, że w tym sezonie nic w Tauron Włókniarzu Częstochowa nie jest w stanie nas zaskoczyć. Woryna w dwóch ostatnich meczach pojechał jednak katastrofalnie i to głównie przez niego częstochowianie nie byli w stanie podjąć walki o brązowy medal. W niedzielę żużlowiec co chwilę zmieniał motocykle, ale można było odnieść wrażenie, że z każdą zmianą jest coraz gorzej. W jednym z biegów znacznie lepiej od niego zaprezentował się nawet junior Kajetan Kupiec.

Emocje w finale PGE Ekstraligi. Trzeba powiedzieć wprost - finał rozgrywek pod względem poziomu sportowego i emocji był gigantycznym rozczarowaniem. Żużel to nie piłka nożna, ryzyko kontuzji jest tu znacznie wyższe, a liczba zawodników na najwyższym poziomie znikoma. Na przyszłość władze PGE Ekstraligi powinny pomyśleć nad rozwiązaniem, które zabezpieczy nas przed oglądaniem najważniejszych meczów rozgrywanych w kadłubowych składach.

Tai Woffinden i Artiom Łaguta - jak sami przyznali - nie powinni wystartować w niedzielnym finale, a gdyby tak się stało, to następni w kolejce do jazdy byli Thorst Ludvigsen Rune i Marius Nielsen. W takim składzie - teoretycznie - Sparta miałaby kłopot, by nawiązać walkę w finale... II ligi. Planowany przepis o zastępstwie zawodnika nie rozwiąże wszystkich problemów.

Pożegnanie Lecha Kędziory. Choć w niedzielę ze swoimi dotychczasowymi miejscami pracy pożegnali się Jarosław Hampel i Lech Kędziora, to jednak atmosfera i styl w obu przypadkach były zupełnie inne. Kędziora swoje odejście ogłosił w przedmeczowym wywiadzie, a po zawodach zaskoczenie udawał prezes klubu Michał Świącik. Sternik klubu nie potwierdził tej informacji, bo... porozmawiać z trenerem na ten temat chciał dopiero po zakończeniu sezonu. Można odnieść wrażenie, że Kędziora - mimo braku medalu - zasługiwał na lepsze pożegnanie z Włókniarzem.

Czytaj także:
- Czy były naciski na występ Woffindena? Trener Betard Sparty zabrał głos
- Szczere wyznanie Bartosza Zmarzlika. "Odechciało mi się żużla"

Komentarze (5)
avatar
Spartan23
26.09.2023
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Muchomorek jak zwykle próbuje rozsiewać tu swąd zgniłego grzyba 
avatar
Möchomorek 
26.09.2023
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
A co z zakazem wniesienia kibicom Lublina sektorówki? Tak sie traktuje gości?