Przypomnijmy, że do GP 2010 awansowała czołowa ósemka tegorocznych zmagań o tytuł IMŚ oraz trzech jeźdźców z GP Challenge. Za rok w Grand Prix zobaczymy zatem Jasona Crumpa, Tomasza Golloba, Emila Sajfutdinova, Grega Hancocka, Andreasa Jonssona, Nickiego Pedersena, Rune Holtę, Kennetha Bjerre (utrzymali się w cyklu) oraz Magnusa Zetterstroema, Chrisa Holdera i Jarosława Hampela z GP Challenge. Nad dalszą jazdą w GP myśli Holta, ale zapewne nie po to tak zaciekle walczył w ostatnich turniejach, by teraz oddać miejsce komuś innemu.
Do obsadzenia zostają cztery miejsca, czyli tzw. dzikie karty na cały sezon. Kto tym razem zyska uznanie w oczach firmy BSI? Najczęściej "DK" przypadają zawodnikom, którym zabrakło niewiele do utrzymania się w elicie. Do tego miana kandydują z pewnością Fredrik Lindgren i Hans Andersen. Szwed do ósmego Bjerre stracił tylko cztery "oczka", zaś Duńczyk siedem punktów. Andersen miał słabszy sezon nie tylko w Grand Prix, ale także i ligach. W kuluarach mówi się, że to właśnie "Brzydkie Kaczątko" ma największe szanse na otrzymanie stałej dzikiej karty.
Fredrik Lindgren po raz drugi z rzędu nie utrzymał się w Grand Prix, ale teraz zabrakło mu naprawdę niewiele. Za kandydaturą Szweda będzie zapewne przemawiało też czwarte miejsce w GP Challenge w Coventry. Czy jednak BSI zdecyduje się na trzecią z rzędu dziką kartę dla tego zawodnika? Brytyjska firma, która organizuje cykl, zapewne zwróci także uwagę na starty Szweda w Elite League, a tam jeździł on kapitalnie, zdobywając mistrzostwo z Wolverhampton Wolves.
Lindgren i Andersen to najpoważniejsze kandydatury do dzikiej karty. Kto jeszcze znajdzie uznanie w oczach organizatora? W elicie nie może zabraknąć Brytyjczyka. Scott Nicholls ogłosił już, że nie jest zainteresowany jazdą w GP. Wydaje się, że firma BSI będzie wybierać pomiędzy Chrisem Harrisem, Taiem Woffindenem i Lee Richardsonem. Trudno w tym przypadku stwierdzić, kto ma największe szanse. Za Harrisem przemawia doświadczenie w GP, Woffinden mógłby wprowadzić "coś nowego" do elity, Richardson jeździł w tym roku solidnie w ligach, ale nie pokazał nic nadzwyczajnego.
Są małe szanse, aby dzika karta powędrowała do Danii (druga, po Andersenie) lub Polski. Niels Kristian Iversen mimo kilku niezłych występów w tym roku w GP, nie prezentował wielkiej formy ani w Polsce, ani w Szwecji. Bjarne Pedersen wypadł z Grand Prix rok temu i tak naprawdę nie zrobił nic, by urzec czymś organizatora cyklu. W Polsce także ciężko znaleźć jest odpowiedniego kandydata do dzikiej karty. Najgłośniej mówi się o Adrianie Miedzińskim, ale nie pokazał on nic specjalnego zarówno w GP Challenge, jak i sobotniej GP Polski w Bydgoszczy. Z Grand Prix pożegnali się Sebastian Ułamek i Grzegorz Walasek. Znakomicie w lidze jeździ w tym roku Piotr Protasiewicz. W Grand Prix Challenge awans odebrał mu tylko upadek na prowadzeniu. Czy BSI rozważa jednak w ogóle powrót "PePe" do elity?
Do Grand Prix wrócić chciałby Antonio Lindbaeck. Jeżdżąc w tym roku z dziką kartę "Toninho" pokazał wielką klasę zdobywając aż 27 punktów w dwóch turniejach. Jeśli Lindbaeck i Lindgren otrzymaliby dzikie karty, w GP mielibyśmy aż czterech Szwedów.
Firmę BSI czekają trudne decyzje. Być może Brytyjczycy postanowią pójść inną drogą i dać szanse nowym, młodym zawodnikom, jak Jurica Pavlic, Patrick Hougaard czy wspomniany wcześniej Woffinden. Najbliższe tygodnie zadecydują o wszystkim, na razie pozostają tylko spekulacje.