W zeszły piątek Tauron Włókniarz Częstochowa spokojnie prowadził z ebut.pl Stalą Gorzów już różnicą dziesięciu punktów na trzy wyścigi przed końcem meczu i wydawało się, że zwycięstwo gospodarze mają w kieszeni. Tymczasem goście zerwali się do odrabiania strat i ostatecznie padł remis 45:45.
Po meczu na jaw wyszedł fakt, że w trakcie zawodów pokłócili się liderzy Lwów - Leon Madsen i Mikkel Michelsen. Na jednej z odpraw nie przebierali w słowach.
- Nieważne, co powiemy, to i tak się nie liczy - mówił Mikkel Michelsen. - Oczywiście, że się liczy - odpowiedział mu Leon Madsen. - Nie! Nieważne, co się tutaj mówi. Nie jest wysłuchiwane, bo nieważne co powiesz... - kontynuował Michelsen, ale przerwał mu Madsen: - Ok, to k**** nie lejcie wody, a potem niech sobie mówi, że jest za twardo. Ch** mnie to obchodzi, nawet nie próbujesz się ścigać zespołowo! W ogóle się nie możesz zgrać, więc pewnie nawet k**** nie chcesz być w drużynie. J**** to, idę! - rzucił kapitan Włókniarza, po czym odszedł. Wszystko to ujrzeliśmy w "Kuchni meczu", którą przygotowała stacja Canal+.
ZOBACZ WIDEO: Co ze zdrowiem Fredrika Lindgrena? "To jest męczące dla mnie i innych ludzi"
Po tygodniu od tej sytuacji wiemy co do powiedzenia w tym temacie ma trener Włókniarza, Lech Kędziora. - Doszło do ostrej wymiany zdań i nieporozumienia, jeśli chodzi o przygotowanie toru przed wyścigiem. Damy sobie z tym radę. Dla nas wszystkich dziwne było, że doszło do takiej wymiany między Duńczykami. Zdarzyło się i naszym zadaniem jest to wyjaśnić oraz zagasić pożar, który wybuchł w czasie tego meczu - stwierdził w rozmowie z Michałem Mitrutem dla magazynu Speedway+, który również emituje Canal+.
Szkoleniowiec biało-zielonych wyjaśnił, że zaraz po meczu doszło do spotkania w biurze prezesa Michała Świącika. Tam miały zapaść wiążące ustalenia. O tym, jak ma przebiegać kosmetyka toru ma decydować Lech Kędziora, a nie zawodnicy. - Nie będziemy drążyć, bo nie może być więcej takich sytuacji jaka miała miejsce, bo to nie wpływa dobrze na klimat w drużynie i koncentrację przed kolejnymi wyścigami. Mieliśmy dużą przewagę, była szansa wygrać te zawody, a w końcówce zabrakło nam powietrza - wyjaśnił trener Włókniarza.
We wspomnianej "Kuchni meczu" zobaczyliśmy też, jak później sytuację starał się załagodzić Maksym Drabik. Wyglądało to tak, jakby wystąpił w roli mediatora. To o tyle ciekawe, że przy okazji jego transferu do Włókniarza sugerowano, iż jego obecność nie wpłynie pozytywnie na atmosferę w zespole. Tymczasem kulisy spotkań ukazują zupełnie inny obraz zawodnika od tego, który on sam kreuje w trakcie rozmów z dziennikarzami.
- Trzeba to uszanować, że taki jest jego wizerunek - skomentował Lech Kędziora. - Jest to super gość, komunikatywny, lubi żartować, jest uśmiech na twarzy tego zawodnika. Nie chcemy mu przeszkadzać w jego życiu. Po prostu wzajemnie się rozumiemy. Myślę, że odwdzięczy się wynikami na torze - dodał. Jak na razie Włókniarz z Drabika może być zadowolony, bo we wszystkich trzech spotkaniach spełniał stawiane przed nim oczekiwania.
Teraz przed Włókniarzem arcytrudne zadanie, bowiem w niedzielę zespół Lecha Kędziory czeka wyprawa na mecz do Wrocławia z bardzo silną w tym sezonie Betard Spartą. Częstochowianie w ostatnich sezonach pokazywali jednak, że na Stadionie Olimpijskim dobrze się odnajdują. Trener Lwów zdaje sobie sprawę z potencjału przeciwnika, ale nie traci nadziei nawet na wywiezienie zwycięstwa.
Czytaj również:
- Dwa samce alfa w Tauron Włókniarzu. Test dla prezesa i trenera
- Stanowcze słowa Leona Madsena