Dyrektor żużlowego cyklu Grand Prix został… dyrektorem generalnym w lidze

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Phil Morris
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Phil Morris

Phil Morris, który od blisko dekady jest jednym z najważniejszych ludzi w cyklu Grand Prix, został oficjalnie powołany na stanowisko dyrektora generalnego Premiership. Walijczyk obie kierownicze funkcje będzie łączyć.

W tym artykule dowiesz się o:

Głównym zadaniem 47-latka w strukturach najstarszej żużlowej ligi świata ma być nadzór nad jej wszystkimi aspektami działalności. Phil Morris ma czuwać nad interpretacją przepisów i organizacją imprez oraz być aktywnie zaangażowanym co do transmisji telewizyjnych ze spotkań Premiership.

- Premiership CEO to nowa rola, która wszyscy się zgodziliśmy, że jest potrzebna. Myślę, że jest to odpowiedni czas na nią zwłaszcza, jeśli zobaczymy, co dzieje się obecnie w świecie żużla - przyznał cytowany przez stronę britishspeedway.co.uk Chris Louis, promotor startującego w najwyższej lidze na Wyspach zespołu Ipswich Witches.

W Wielkiej Brytanii w ostatnich sezonach doszli do wniosku, że aby speedway mógł być silniejszą niż dotąd i przy tym bardziej zauważalną dyscypliną na krajowym rynku, a liga i zawodnicy bardziej konkurencyjni, niż było to w poprzednich wielu latach, należy dążyć do zdecydowanej profesjonalizacji ligi i nie tylko.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała

- Chcemy zwiększyć profesjonalizm i integralność ligi, a także uczynić ją prostą, przejrzystą i zabawną dla kibiców. Tak, aby oglądać, rozumieć i rozwijać cały produkt i by przywrócić brytyjski żużel z powrotem na szczyt, gdzie był niegdyś przez wiele lat - dodał Louis.

Brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata z 1993 roku wysoko ceni Morrisa i liczy na to, że jego doświadczenie i pomysły przysłużą się rozwojowi flagowego projektu na Wyspach Brytyjskich. - Phil jest bezsprzecznie właściwym człowiekiem na to stanowisko. Kocha brytyjski speedway, a poza tym zajmuje jedno z czołowych stanowisk w światowych strukturach, co uczyniło go idealnym kandydatem na bycie dyrektorem generalnym - powiedział szef Wiedźm.

Dla Morrisa to kolejne wyzwanie w sporcie żużlowym. Przed laty był zawodnikiem, następnie menadżerem, a od 2015 roku jest dyrektorem wyścigów FIM, gdzie jego głównym zadaniem jest, w skrócie, trzymać w ryzach imprezy Speedway Grand Prix, Speedway of Nations czy Speedway World Cup. Walijczyk odpowiada w ogromnej mierze m.in. za szeroko pojętą organizację kolejnych turniejów najwyższej rangi oraz przygotowanie torów.

- Są trzy słowa związane z tą rolą: uczciwość, przejrzystość i postrzeganie. Wszystkie są dla mnie ważne i które czuję, że należy poprawić. Nie jestem tutaj, aby kogokolwiek okłamywać i jasno powiedziałem, że widziałem niektóre wydarzenia lub incydenty przez ostatnie kilka lat, które moim zdaniem musimy poprawić. Chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby podnieść poziom Premiership w kilku aspektach, począwszy od zarządzania klubami, poprzez przepisy i wizualność wydarzeń, które organizujemy - przyznał sam Morris.

Premiership coraz śmielej walczy o odzyskanie należnego jej prestiżu. Najstarsza i przez wiele lat najlepsza liga żużlowa świata chce rosnąć w siłę pod każdym względem, co w dłuższej perspektywie ma także przełożyć się na wzrost siły całego brytyjskiego "czarnego sportu".

Problemem jest jednak to, że obecnie nie startuje w niej tak wiele drużyn, jak było to jeszcze dziesięć lub więcej lat temu. W 2023 roku wystąpi ich bowiem tylko siedem. Dobrą informacją dla kibiców w Wielkiej Brytanii jest natomiast to, że znów chętniej spoglądają na ich ligę uznani na rynku zawodnicy. W najbliższej kampanii mają wystartować w niej m.in. takie tuzy jak: Jason Doyle, Nicki Pedersen, Emil Sajfutdinow, Max Fricke, Jack Holder, Krzysztof Kasprzak, Niels Kristian Iversen, Jaimon Lidsey czy Daniel Bewley.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Znane nazwiska, ale w Ekstralidze błyszczały rzadko. Stać je było tylko na jeden taki sezon
W GP niełatwo o narodową dominację. Ostatnio Polacy po latach znów dokonali takiej sztuki

Źródło artykułu: WP SportoweFakty