Żużel. Zapoczątkował erę sukcesów duńskiego żużla. Kiedyś Polacy go znienawidzili

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Ole Olsen na PGE Narodowym
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Ole Olsen na PGE Narodowym

Ole Olsen całe życie poświęcił żużlowi. To on zapoczątkował erę duńskich sukcesów w światowym speedwayu. Gdy zakończył karierę, szukał sposobów na rozwój dyscypliny. Po pierwszym Grand Prix na PGE Narodowym znienawidziła go cała Polska.

W tym artykule dowiesz się o:

Śmiało można zaryzykować tezę, że gdyby nie wizjonerstwo Ole Olsena, to żużel nie wyglądałby tak profesjonalnie jak obecnie. Duńczyk miał wiele pomysłów na to, jak rozwinąć światowy speedway. Część z nich była udana, o innych chciałby jak najszybciej zapomnieć. Jest jedną z najwybitniejszych postaci żużla w historii. 16 listopada obchodzi 76. urodziny.

Olsen urodził się 16 listopada 1946 roku w Haderslev. Jako dzieciak zakochał się w motocyklach. Rozpoczął żużlowe treningi i wierzył w to, że kiedyś wejdzie na sam szczyt. To był jego cel, do którego dążył za wszelką cenę. Miał niewątpliwie wielki talent do startów na żużlu.

Rozpoczął duńską erę

Trzykrotnie był Indywidualnym Mistrzem Świata. W finale zadebiutował w 1970 roku w Chorzowie, gdzie był dziesiąty. Rok później to on był na szczycie. Na legendarnym Ullevi w Goeteborgu nie miał sobie równych. Wygrał wszystkie pięć biegów i zdobył upragniony tytuł z kompletem punktów. To był początek duńskiej ery sukcesów na arenie międzynarodowej.

ZOBACZ Magazyn PGE Ekstraligi. Staszewski, Cegielski i Świsłowski gośćmi Musiała

Wcześniej na najwyższym stopniu podium IMŚ stawali tylko zawodnicy z Nowej Zelandii, Australii, Wielkiej Brytanii, USA i Szwecji. Żaden Duńczyk nawet nie był blisko tego, by cieszyć się ze złota. Olsen to zmienił. Dał impuls swoim rodakom, że i oni mogą zawojować świat.

W finałach IMŚ Olsen startował dwanaście razy. Po mistrzostwo sięgał jeszcze dwa razy. W 1975 i 1978 roku na Wembley, które wtedy było najważniejszym żużlowym stadionem na świecie. Sukcesy odnosił także w Mistrzostwach Świata Par i Drużynowych Mistrzostwach Świata. Jest jednym z najbardziej utytułowanych żużlowców w historii.

Duński dominator

Dominacja Olsena najbardziej widoczna była na krajowym podwórku. Aż trzynaście razy był Indywidualnym Mistrzem Danii i do dziś jest to rekord nie do pobicia. W jego przypadku premierowy a ostatni tytuł dzieli okres 15 lat. Pierwsza globalna gwiazda żużla w Danii miała 21 lat, gdy w 1967 roku wygrywała swój pierwszy finał. Na podium stał już zresztą dwa lata szybciej, jako nastolatek, gdy zdobył jedyny... "niezłoty" medal w karierze.

Olsen był zdecydowanie najlepszy w ojczyźnie przez długie lata, a jego blask świecił przecież też na arenie światowej, gdzie zdobył m.in. trzy tytuły w IMŚ. W latach 1967-1973 wygrywał duńskie mistrzostwa seryjnie, chwaląc się przez kilka dekad rekordem. Wyrównał go dopiero Niels Kristian Iversen.

Po nieobecności w 1974 później wygrał kolejne trzy razy, aż w 1978 musiał uznać wyższość Hansa Nielsena. Choć jego młodsi rodacy zaczęli mocno napierać, na początku lat 80. ponownie pokazał klasę.

Wizjoner

Jeszcze w trakcie żużlowej kariery Olsen myślał o tym, co będzie robił po jej zakończeniu. Został przy ukochanej dyscyplinie i myślał o tym, co zrobić, by ją rozwijać. Pierwszym zadaniem, które zrealizował było wybudowanie toru w Vojens. Zrobił to w 1975 roku, gdy zdobywał drugi złoty medal IMŚ.

Obiektem zarządzał przez ponad 40 lat. Dopiero nie tak dawno oddał władze nad torem swojemu synowi Jacobowi, który również próbował startować na żużlu, ale do sukcesów ojca nigdy nawet nie nawiązał. - Jestem przekonany, że Jacob jest odpowiednią osobą, by kontynuować moją pracę. Nie tylko dlatego, że to mój syn. Jest po prostu odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu - mówił Olsen.

To był pierwszy krok do tego, by spopularyzować żużel. Później chciał ubarwić rywalizację o tytuł IMŚ i wymyślił cykl Grand Prix. W 1995 roku został jego dyrektorem. Po latach Andrzej Rusko powiedział, że GP to było dziecko Olsena.

- On wymyślił, że cykl turniejów zastąpi jednodniowe finały. Pierwsze zawody robił we Wrocławiu. Pamiętam, że przyjeżdżał do nas z Anglikami, którzy kupili od FIM prawo do organizacji Grand Prix - mówił Rusko.

Napędzał cykl swoimi pomysłami: zmiana systemów rozgrywek, wprowadzenie słynnego knock-out, czyli eliminacji po dwóch słabych biegach. Formuły Olsena były opatentowane i nikt inny nie mógł kopiować jego pomysłów.

Polacy go znienawidzili

Jego pomysłem było też przeniesienie rund Grand Prix na wielkie stadiony. Mowa o Parken w Kopenhadze, Ullevi w Goeteborgu czy Stadionie Olimpijskim w Sydney. Do tego dochodzą rundy w Warszawie czy Cardiff. I właśnie po pierwszej w historii rundzie w stolicy Polski kibice w naszym kraju go znienawidzili.

Zagraniczne media wydarzenia ze Stadionie Narodowym w Warszawie określiły mianem największego skandalu w historii Grand Prix. Niestety, trudno z tym polemizować. Były większe lub mniejsze skandale. To co stało się na naszym narodowym obiekcie w Warszawie przebiło wszystko. Kibice byli zbulwersowani tym, że święto żużla zostało zamienione w jego karykaturę.

Ponad 50 tysięcy kibiców zamiast normalnych zawodów Grand Prix, obejrzało ich parodię. W końcu ogłoszono decyzję o przerwaniu zawodów i zaliczeniu wyników po trzech seriach, co 50 tysięcy widzów skwitowało przeraźliwymi gwizdami. Zamiast godnego pożegnania wielkiego mistrza, Tomasza Golloba, tylko garstka najwierniejszych fanów speedwaya pozostała na stadionie. Reszta zbulwersowana opuściła obiekt. Zamiast wielkiej promocji sportu żużlowego mieliśmy niewyobrażalnych rozmiarów antyreklamę.

I to był kubeł zimnej wody na głowę Olsena, który przez lata był monopolistą w temacie budowy torów jednodniowych. Teraz władze Discovery szukają już jego następców. Jest szansa, że będą to Polacy.

Czytaj także:
W trzy sezony zjechał z PGE Ekstraligi na najniższy szczebel. Na tym się skupi w przyszłym roku
Znany tuner krytykuje Piotra Pawlickiego. Mówi wprost o jego problemach

Źródło artykułu: