Na torze zostawili to co najcenniejsze - sylwetki Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego

Bronisław Idzikowski i Marek Czerny to dwaj byli zawodnicy Włókniarza. To jednak nie jedyny związek między tymi żużlowcami. Otóż obaj na torze zostawili to co najcenniejsze, czyli własne życie. Od wielu lat w Częstochowie organizowane są turnieje memoriałowe poświęcone tym dwóm tragicznie zmarłym żużlowcom. Tegoroczna edycja odbędzie się natomiast 11 października, a jej początek zaplanowano punktualnie na godzinę 15:00.

Bronisław Idzikowski urodził się 19 lutego 1936 roku. W latach młodzieńczych imał się różnych sportów. Początkowo z dosyć dużym powodzeniem uprawiał boks w barwach TKSZ "Ogniowo" w Częstochowie. Odniósł już spore sukcesy w tej dyscyplinie, jednak ostatecznie wybrał speedway. W 1954 roku po raz pierwszy dosiadł maszyny żużlowej, a jego pierwszym trenerem był Jerzy Brendler. To właśnie u jego boku poznał tajniki tego sportu. W 1955 roku awansował do podstawowego składu częstochowskiego klubu, a tok później pomógł "Lwom" w awansie do pierwszej ligi. W 1959 roku jego drużyna, Włókniarz Częstochowa zdobyła natomiast historyczne, bo pierwsze Drużynowe Mistrzostwo Polski. Duży wkład w ten sukces miał właśnie Idzikowski, który w decydującym o złocie meczu na torze w Lesznie zdobył sześć "oczek". Dobra dyspozycja zawodnika została dostrzeżona przez Główną Komisję Sportu Żużlowego i w 1960 roku trafił do Kadry Narodowej. W czeskim Libercu reprezentując barwy Polski w eliminacjach IMŚ wygrał zdecydowanie, zwracając tym samym uwagę fachowców żużlowych. W 1961 roku został wytypowany do wyjazdu na cykl imprez, które odbyły się w Związku Radzieckim. Bronisław Idzikowski był najlepszym zawodnikiem w drużynie Polski. Niedługo po powrocie ze wschodu wystartował w meczu ligowym z Polonią Bydgoszcz na torze w Częstochowie. Spotkanie to odbyło się 10 września 1961 roku. Jak się okazało był to jego ostatni start na torze, gdyż w czwartym biegu dnia zaliczył fatalny upadek, po którym od razu trafił do szpitala. Mimo olbrzymich starań lekarzy odszedł z tego świata 5 dni później. Pamięć o Idzikowskim zapewne pod Jasną Górą nigdy nie zginie. Oprócz corocznego Memoriału poświęconego jego osobie, w ubiegłym roku przez kilka miesięcy w Muzeum Częstochowskim zwiedzać można było bowiem wystawę "Bronka Idzikowskiego przerwany wyścig", której pomysłodawcą był Marek Soczyk. Dodatkowo również w 2008 roku powstała książeczka poświęcona tragicznie zmarłemu zawodnikowi. Cześć Jego pamięci!

Marek Czerny urodził się 21 sierpnia 1951 roku w Częstochowie. Od najmłodszych lat interesował się motoryzacją. W wieku 12 lat pierwszy raz zetknął się z motocyklem. Coraz częściej zaczął zaglądać na Stadion Miejski w Częstochowie, aż w 1970 roku trafił do szkółki Włókniarza. Pod okiem trenera Stefana Kwoczały czynił systematyczne postępy i 23 sierpnia na torze w Częstochowie przed meczem ze Stalą Rzeszów zdał egzamin na licencję "Ż". Razem z Czernym żużlową "maturę" pozytywnie przebrnęła jeszcze trójka "biało-zielonych": Czesław Goszczyński, Jerzy Bożyk i Jerzy Kowalczyk. Marek dzięki swojej ambicji i zadziorności już w następnym sezonie trafił do podstawowego składu Włókniarza i znacznie przyczynił się do awansu swojej drużyny do pierwszej ligi. W 1972 roku Czerny brał udział w turniejach finałowych o Srebrny Kask. Dzień 31 sierpnia okazał się dla niego ostatnim wyjazdem na żużlowy owal. Pierwszy raz na rzeszowskim torze, który tego popołudnia był areną zmagań o wspomniany Srebrny Kask, Marek pojawił się w trzecim biegu. Mimo fatalnego stanu nawierzchni po wcześniejszych opadach deszczu, zdecydowanie wygrał start i pomknął do przodu. Na szczycie pierwszego łuku wjechał jednak w kałużę i w efekcie jego motocykl z całym impetem uderzył w bramę wjazdową do parku maszyn, która dodatkowo się otworzyła. Następnie wpadł w nią Marek, po czym stracił przytomność. Od razu po tym wydarzeniu przewieziono go do szpitala. Jednak mimo usilnych starań lekarzy Czerny zmarł 26 września. Jego śmierć spowodowała wielką żałobę w Częstochowie, a oprócz rodziny i znajomych żegnały go tłumy kibiców Włókniarza. Cześć Jego pamięci!

Komentarze (0)