[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Metalika Recycling Kolejarz długo nie składał broni, stawiając w półfinale trudniejsze warunki SpecHouse PSŻ-owi Poznań niż opolanie w dwumeczu finałowym. Ostatecznie awansować się nie udało. Widzi pan jakąś konkretną przyczynę?[/b]
Damian Dróżdż, żużlowiec Metalika Recycling Kolejarza Rawicz: Nie lubię szukać winnych, jeżeli sam nie zrobiłem tego, co do mnie należało. Nie jestem zadowolony ze swojej jazdy w tym sezonie, który nie potoczył się w ogóle po mojej myśli. Przyznaję, że w półfinale z PSŻ-em zabrakło przede wszystkim moich punktów.
To dosyć dosadna i surowa opinia.
Surowa? Jestem po po prostu szczery. Niestety oczekiwania względem mojej osoby były w klubie dużo większe. Trzeba podkreślić, że przede wszystkim ja sam liczyłem na więcej. Trudno mówić o jakiejkolwiek satysfakcji. Ten rok po prostu jest do zapomnienia.
Co zawiodło?
Szczerze mówiąc nie chciałbym za bardzo zagłębiać się w szczegóły, bo te wchodzą w moją prywatność i dlatego wolałbym nie podawać ich do opinii publicznej. Za to swoich kibiców mogę zapewnić - wiem, co poszło nie tak. Niestety zorientowałem się zbyt późno. Natomiast trudno teraz popadać w depresję, muszę szukać pozytywów. To, co się już stało, przecież się nie odstanie. Dlatego najważniejsze, że wiem, co trzeba zrobić, skorygować. Bez wątpienia za rok będę lepszą wersją samego siebie i w ogóle nie zakładam innej opcji.
ZOBACZ WIDEO Skąd załamanie formy u Patryka Dudka? Robert Sawina rzuca nowe światło
Osoby związane ze środowiskiem żużlowym często podkreślają, że jak zawodnikowi nie idzie, to wpada w bardzo negatywny ciąg przyczynowo-skutkowy. Pojawia się frustracja.
To na pewno nie pomaga. W moim przypadku nie było inaczej. Rzeczywiście jest tak, jak pan mówi, bo jeżeli nie idzie, trudno zachować czystą głowę. Z jednej strony bardzo chcesz, z drugiej same chęci to za mało. A konkurencja nie śpi, bo wygrywać chce każdy. Najdrobniejsze słabości zostaną wykorzystane przez rywali. Przepisem na sukces jest przecież czerpanie radości z jazdy. Im większa presja, napięcie, tym mniej luzu i gorsze wyniki. Tak bym to ujął.
Niektórzy zwracają uwagę, że gdy sezon nie układa się po myśli zawodnika, intensywnie szuka on zmian w sprzęcie, żeby poprawić jazdę. To potrafi odbić się czkawką i efekt bywa zupełnie odwrotny. Jak było w pana przypadku?
Paradoksalnie muszę powiedzieć, że było zupełnie odwrotnie. Chyba zbyt długo szukałem winy w sobie i analizowałem nie te segmenty, co trzeba. Po czasie jestem pewien, że powinienem był jednak dokonać zmian w motocyklach. Mniemam, że wtedy mogłoby mi to wyjść na dobre. Ale ja nie lubię gdybania. Nie wyszło i czasu nie cofniemy.
Przed startem rozgrywek było jasne, że liga będzie bardzo mocna. To potwierdziło się na torze. Jak można określić zakończenie tegorocznej jazdy rawiczan na półfinale? Sukcesem czy jednak rozczarowaniem?
Zdecydowanie rozczarowaniem, gdyż aspiracje były wyższe. Zdawaliśmy sobie sprawę, że z takim składem stać nas na awans do wyższej klasy rozgrywkowej i wierzyliśmy, że zdołamy tego dokonać. Zresztą, jak mogłoby być inaczej. Bez wiary w sukces nie ma sensu w ogóle wyjeżdżać na tor. Ostatecznie odpadliśmy w półfinale. Niektórzy powiedzą, że to niezły wynik, ale z perspektywy żużlowców wygląda to nieco inaczej. Jesteśmy rozczarowani, czujemy niedosyt.
Rozgrywki z każdym rokiem zdają się być silniejsze. Czuć to na torze?
O tak. Żużel idzie do przodu. Poziom sportowy drugiej ligi z każdym rokiem wzrasta. Czuję to na własnej skórze. Jest trudniej niż kiedyś, a punkty przychodzą ze znacznie większym trudem.
Co się w praktyce zmieniło?
Dyscyplina idzie do przodu. Rozgrywki zasiliło wielu renomowanych zawodników. Jeszcze parę lat temu na tym szczeblu było tak, że wystarczyło mieć dobrze dopasowany, a przy tym szybki sprzęt z wysokiej półki i można było liczyć na dwucyfrówki. Teraz same maszyny nie gwarantują sukcesu, można tylko o tym pomarzyć, bo inni też mają na czym jechać. Zresztą ja nigdy nie należałem do żużlowców oszczędnych, skąpiących na silniki. W tym roku także wydałem niemało, a jednak się nie udało odjechać sezonu, z którego byłbym zadowolony.
Co dalej? Gdzie możemy spodziewać się pana za rok?
Okienko zaczyna się dopiero pierwszego listopada. Powiem szczerze, nie mogę narzekać na brak ofert, jest ich całkiem sporo. Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, gdzie będę startował.
W takim razie inaczej. Gdzie pan się widzi za rok?
Zależy o co pan pyta. Wiele mnie łączy z żużlowcami ekstraligowymi. Na przykład oni i ja mamy te same ambicje. Parę szlifów w trakcie zimy i będę gotowy, już mało brakuje (śmiech). Oczywiście żartuję, bądźmy realistami. Mierzę bardzo wysoko i nie jestem z tych, których łatwo zadowolić, ale miniony sezon był dla mnie słaby. Rynek w wyższych klasach rozgrywkowych jest prawie domknięty.
Więc raczej druga liga.
Jak już mówiłem, to trudne pytanie, ale wszystko na to wskazuje.
Czas na przeprowadzkę czy projekt "Niedźwiadek Dróżdż" potrwa dłużej? Podjął pan już decyzję co do swojej przyszłości?
Powiem inaczej. Mam już wstępną koncepcję, przejrzałem oferty i naturalnie nie przysypiam. Wyszedłem z założenia, że jedna opcja będzie dla mnie najlepsza. Zresztą jestem autentyczny, w przeszłości już mówiłem o swoich preferencjach. Ci bardziej uważni kibice zapewne będą wiedzieli, o co mi chodzi i jakaś lampka im się zapali, ale na konkrety jeszcze nie czas.
A sam Rawicz. To ośrodek, w którym czuje się pan komfortowo?
Naturalnie. Mogę powiedzieć, że warunki tu panujące są idealne. Zarząd trzyma rękę na pulsie. Przytrafił mi się słabszy sezon, ale wyciągnięto pomocną dłoń i starano się pomóc. Klub po prostu tak postępuje. To dobre miejsce do rozwoju.
Zapowiada się, że liga za rok będzie jeszcze mocniejsza. Z pana doświadczeniem, Kolejarz znów włączyłby się do walki o awans?
Z całą pewnością znów będzie silniejsza, a co do samego Kolejarza, to nie czuję się kompetentną osobą w zakresie zdradzania polityki klubu. Mogę powiedzieć, że aspiracje prezesa są wysokie, jesteśmy w tym bardzo podobni. Ale o szczegóły należy pytać wyłącznie jego. Moją pracą jest zdobywanie trójek, których za rok spodziewam się dużo więcej.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Bartosz Zmarzlik może poprawić tylko jeden element. "Jeżeli mu się uda, to nie zazdroszczę rywalom"
- Dominik Kubera jeszcze nie jest w czołówce światowej? "To jeden z najlepszych Polaków, ale..."