Wśród polskich deskarzy olimpijską rywalizację zdominował Przemysław Miarczyński, który wziął udział w czterech ostatnich igrzyskach. W 2012 roku w Londynie reprezentant SKŻ Ergo Hestia Sopot wywalczył brązowy medal, ale przed mistrzostwami świata, które są trzecią i ostatnią krajową eliminacją do Rio de Janeiro, popularny "Pont" znajduje się z tercetu Biało-Czerwonych w najtrudniejszej sytuacji.
Miarczyński ma bowiem na koncie tylko pięć punktów, które otrzymał za 11. miejsce zajęte w maju w mistrzostwach Europy w Mondello na Sycylii. Trzy punkty więcej ma Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk), który uplasował się we Włoszech na ósmej pozycji, natomiast liderem, z dorobkiem 15 "oczek", jest mistrz Starego Kontynentu, Tarnowski.
- Nie patrzę na punkty i do Omanu pojechałem z czystą głową. Jestem sportowcem, a nie matematykiem, dlatego zamierzam skoncentrować się na dobrym pływaniu, a nie na liczeniu punktów. Chcę zrobić swoje i zaliczyć dobre regaty. Na ewentualne taktyczne zagrywki można sobie pozwolić dopiero w decydującym medalowym wyścigu, ale na pewno nie wcześniej - skomentował.
21-letni sopocianin miał jednak ostatnio spore problemy ze zdrowiem. Podczas dojazdu na trening spadł z roweru i uszkodził sobie bark. Z powodu tej kontuzji nie wystartował we wrześniu w Gdańsku w mistrzostwach Polski, podczas których miał bronić tytułu.
- Ze zdrowiem wszystko jest już w porządku. Przed wyjazdem do Omanu pływałem przez dwa tygodnie w Sopocie i Pucku. Do sezonu byłem świetnie przygotowany i mam nadzieję, że ten uraz nie będzie miał wielkiego wpływu na moją dyspozycję. Mogę oczywiście mieć pewne braki treningowe, ale start na świeżości też może okazać się udany - zauważył.
Podczas przygotowań w Trójmieście mistrz Europy pozwolił sobie na dość ekstrawagancki wyczyn i popłynął na Hel. - To już było po treningu. Fajnie wiało i postanowiłem zrobić sobie wycieczkę na półwysep. Cała eskapada zajęła mi raptem 1,5 godziny, z czego powrót do Sopotu tylko 40 minut - dodał.
Z powodu kontuzji i rehabilitacji popularny "Junior" nie wziął także udziału na przełomie września i października w zgrupowaniu przed mistrzostwami świata.
- Na Półwyspie Arabskim temperatura sięga 40 stopni, ale mam nadzieję, że uda mi się zaaklimatyzować do tych warunków. Jestem przed tymi zawodami pełen optymizmu i cieszę się, że wracam do rywalizacji z kolegami z reprezentacji, Przemkiem oraz Piotrkiem. Należę do osób, które pozytywnie podchodzą do wszystkiego. Staram się iść przez życie z uśmiechem na twarzy, bo wiem, że z takim nastawieniem więcej można zwojować. Tak samo zamierzam podejść do mistrzostw. Chcę walczyć o medale i wierzę, że będzie dobrze - stwierdził.
Rywalami Tarnowskiego będą jednak nie tylko inni deskarze i wysoka temperatura, ale także słabe wiatry. Polak podkreśla, że zdecydowanie lepiej czuje się w warunkach ślizgowych, tymczasem w Omanie bardzo słabo wieje - maksymalnie z siłą 14 węzłów.
- Należę do zawodników cięższych, zatem wolę silniejsze wiatry. Wszyscy ścigamy się jednak w tych samych warunkach, a miejsce na mecie nie zależy tylko od prędkości na starcie. Liczy się także dyspozycja fizyczna, umiejętność równego pływania, taktyka, a nawet odporność na stres, bo przecież stawka mistrzostw jest niebagatelna - ocenił.
Kontuzja barku miała również paradoksalnie swoje dobre strony. Dzięki temu 14. deskarz ostatnich mistrzostw świata w Santander mógł poświęcić się studenckim obowiązkom. - Przeszedłem na trzeci rok Politechniki Gdańskiej. Kosztowało mnie to sporo wysiłku, ale studia są dla mnie sympatyczną odskocznią od regat i treningów - podsumował Paweł Tarnowski.