Sześć sekund od medalu - podsumowanie olimpijskiego poniedziałku

Sześć kompletów olimpijskich medali rozdano w poniedziałek w Vancouver. Na trasach biegowych po raz pierwszy w trakcie tych igrzysk pojawiła się Justyna Kowalczyk. Polka zaprezentowała się dobrze, jednak na podium nie stanęła zajmując ostatecznie piątą pozycję. Pozostali nasi reprezentanci wypadli znacznie gorzej.

Bieg na 10 kilometrów stylem dowolnym rozpoczął trzeci dzień igrzysk. Justyna Kowalczyk w obecnym sezonie w Pucharze Świata miała okazję trzykrotnie rywalizować w tej konkurencji i tylko raz stała na podium. Sztuki tej nie udało się jej powtórzyć na płaskiej trasie w Whistler, choć do końca walczyła o miejsce w czołowej trójce. Wygrała Charlotte Kalla ze Szwecji, która uchodziła za główną faworytkę na tym dystansie. Znacznie gorzej niż Kowalczyk w biegu mężczyzn wypadł Maciej Kreczmer, który był dopiero sześćdziesiąty szósty z dużą stratą do zwycięzcy. Dario Cologna, który sięgnął po złoto, to młody Szwajcar, który do czołówki światowej dostał się dopiero w ubiegłym sezonie. W Whistler nie miał sobie równych wygrywając z dużą przewagą nad rywalami. Zupełnie zawiedli Norwegowie - najlepszy z nich był na końcu trzeciej dziesiątki.

Wielkie emocje wzbudził zjazd alpejczyków. Różnice w czołówce były minimalne i najlepszą trójkę dzieliła jedna dziesiąta sekundy. Wygrał Didier Defago, który ma niezły sezon, jednak nie rewelacyjny. Szwajcar był w szerokim gronie kandydatów do medalu, choć raczej mało kto byłby skłonny typować go jako nowego mistrza olimpijskiego. A jednak, Defago pojechał znakomicie i pokonał słynnych rywali. Srebro wywalczył Aksel Lund Svindal, a brąz Bode Miller. Gospodarze mieli narciarzy będących w stanie pozytywnie zaskoczyć, jednak żaden z nich nie błysnął i skończyło się na rozczarowaniu mimo wielkiego dopingu publiczności.

Dwójka Polaków rywalizowała w snowboardowym snowcrossie. Zarówno młody Maciej Jodko jak i znacznie bardziej doświadczony Mateusz Ligocki odpadli jednak w 1/8 rywalizacji i zajęli ostatecznie odpowiednio dwudzieste ósme i dwudzieste dziewiąte miejsce. Ligocki w swoim starcie popełnił błąd, zahaczył o deskę jednego z rywali i upadł, czym definitywnie pogrzebał swoje szanse. W wielkim finale wiele wskazywało na drugie olimpijskie złoto w Vancouver dla Kanady. Prowadził bowiem reprezentant gospodarzy Mike Robertson. Meta była już blisko, gdy lidera wyprzedził Seth Wescott, który obronił tym samym mistrzostwo olimpijskie wywalczone w tej konkurencji po raz pierwszy cztery lata temu w Turynie. Robertson musiał zadowolić się srebrem.

Emocji, choć nie tylko związanych ze sportem, nie brakowało w hali gdzie na 500 metrów rywalizowali łyżwiarze szybcy. Zepsuła się bowiem maszyna do równania lodu, co spowodowało długą przerwę. Mimo tych utrudnień w końcu udało się dokończyć drugi wyścig, a ze złota cieszyć się mógł Tae-burn Mo z Korei Południowej. Zawodnicy z Azji zajęli zresztą całe podium, gdyż drugie i trzecie miejsce przypadły Japończykom. Polacy nie zaskoczyli i zajęli miejsca w trzeciej i czwartej dziesiątce. Najlepszym z naszych okazał się Konrad Niedźwiecki, chorąży polskiej reprezentacji w trakcie ceremonii otwarcia igrzysk, który był dwudziesty drugi.

Ostatnim poniedziałkowym finałem była rywalizacja par sportowych w łyżwiarstwie figurowym. Uczestnicy w drugim dniu rozgrywania tej konkurencji prezentowali się w programie dowolnym. Polska para Joanna Sulej i Mateusz Chruściński w gronie dwudziestu duetów zajęła osiemnastą pozycję. Wygrali Shen Xue i Zhao Hongbo z Chin.

Źródło artykułu: